To nie tak, że jestem ślepa na otaczający mnie świat. Po prostu ciężko mi go dostrzec, patrząc jednocześnie pod nogi. A patrzenie pod nogi wydaje się logicznym posunięciem, jeśli nie chce się wpaść w dołek, wdepnąć w psią kupę, czy choćby potknąć. Oczywiście zachodzi ryzyko trafienia na ścianę - w sumie to nie wiem co gorsze... Dlatego też filcowy zawrót głowy trafił mnie stosunkowo późno. W autobusie zaatakowały mnie filcowe torebki, w sklepach - filcowe podkładki, etui na komórki, korale itd.
Te 10 lat temu kiedy kupowałam w Ikei podkładki pod krzesła, nawet nie przyszłoby mi do głowy, że mogę sobie z nich wykonać naszyjnik. Co swoją drogą jest niegłupim pomysłem na pozbycie się filcowych podkładek zakupionych 10 lat temu w Ikei, do podklejenia krzeseł, które zmieniłam po kilku miesiącach, w związku ze zmianą wizji aranżacji kuchni. Było się młodym, niezdecydowanym i nieuczulonym na remonty...
W każdym razie filc jest wszędzie! Można by bez przesady rzec, że zaczyna wychodzić już uszami i co ciekawsze wyszła też książka. Wyszła zarówno autorom (Joanna Tołłoczko i Piotr Syndoman), jak i wydawnictwu wyszła z magazynu i jakimś trafem weszła w skład mojej kolekcji książek poświęconych rękodziełu.
Panie i Panowie (tych panów tak z rozpędu dodałam, bo wątpię by jakiś się tu przyplątał). Prezentuję Filcowy zawrót głowy, nieistniejącego już wydawnictwa Buchmann - książkę, którą z czystym sumieniem mogę polecić, bo pomysły prezentuje ciekawe, niedrogie w realizacji i proste w wykonaniu oraz co ważniejsze z czytelną instrukcją obsługi.
Różniaste filcusie uśmiechały się do mnie z zamieszczonych w książce fotografii, wiec zdecydowałam się na zakup owego włókienniczego wyrobu. Swoją drogą, czy to tylko ja, czy ten przeklęty materiał jest nadzwyczaj drogi? Szczególnie w stosunku co do normalnych tkanin. A przecież to nic innego, jak sprasowane kłaki. Wystarczy taki Filon i dziennie z jego sierści dałoby radę 1 mb takiego filcu zrobić i to w naturalnym kolorze ecru. Ok, podejrzewam, że z uzyskaniem mniej naturalnych kolorów może być problem - w końcu ile kotów, psów czy owiec da się przefarbować na ... powiedzmy różowo? I to jeszcze bez angażowania Animalsów...
Ale wróćmy do tematu. Postanowiłam spróbować i jako pierwsze filcowe zadanie zdecydowałam się wykonać zwierzątka. Śmieszne maleństwa, które można wykorzystać na wiele sposobów np jako:
- breloczki
- zawieszki do telefonów, kluczy, torebek itp.
- ozdoba karuzeli dla niemowląt
- zabawki do zabawy dla maluchów
- ozdoba białych spodni :)
- inne z nazwy niewymienione, co nie znaczy, że nie wykonalne
Filc posiada kilka niezwykłych atutów. Między innymi jest wyjątkowo tolerancyjny i odporny na braki w zakresie umiejętności szycia. Można oczywiście zszywać ten materiał na maszynie, ale w przeciwieństwie do Frankensteina, zdecydowanie lepiej prezentuje się z widocznymi szwami. :)
Ja w trakcie pracy nie trzymałam się sztywno porad Pani Joanny. Zamiast filcowych oczu dodałam popularne ostatnio ruchome oczka. Zrobiłam również eksperyment ze skrzydłami sówki, tzn przymocowałam je z pomocą koralików, dzięki czemu ptaszysko może nimi ruszać (jeśli zechce oczywiście). Uznałam też, że koń bez dyndającego ogona wygląda łyso, to mu takowy dorobiłam.