czwartek, 30 maja 2013

Ozdoby z filcu - sposób na ścinki

Jak nie komary, to wycieczka rowerowa. Moje cztery litery domagają się leczenia i masażu:). Nie wiem jak Wy, ale bez względu na to, ile razy igłą potraktuję swoje paluszki, to z chęcią powracam do ręcznych robótek. Na rower nie wsiądę pewnie przez tydzień. 

Tyle ścinków pozostało po moich ostatnich działaniach na filcu. Jak ktoś nie pamięta - to zapraszam do zapoznania się z przepisem na breloczki :)

Filc to bardzo ciekawy materiał. Nie pruje się, nie siepie - nie trzeba go obszywać jak większości innych tkanin. To czyni każdy, nawet drobny jego fragment wciąż zdatnym do użycia. 

Niektórzy wykorzystują resztki filcu do wypchania zabawek, ale mnie osobiście byłoby szkoda. Pomysł na wykonanie ozdób do włosów zaczerpnęłam z książki Filcowy zawrót głowy, którą gorąco polecam - szczególnie dla amatorów tego materiału. Ale to nie wszystko - inspiracje można znaleźć we własnym otoczeniu. Tylko nasza wyobraźnia może nas ograniczyć :)

PrzydaSie:
- resztki filcu w różnych kolorach (głównie gr 1mm, ale nadadzą się również grubsze filce)
- frotki
- gumki do włosów
- agrafki bądź zapięcia do broszek
- guziki, koraliki, tasiemki - co tylko macie pod ręką i Wam się spodoba
- klej vikol bądź magic
- klej na gorąco 
- mulina

Frotki i gumki. Wykonanie jest niezwykle proste. Wycinamy kilka rożnych kształtów, zszywamy najpierw same filcowe elementy, a następnie przyszywamy je do frotek czy gumek.


Ja jako bazy użyłam szarego filcu 4mm, zamocowałam gotowy skrapek z tkaniny i przyszłym malutki guziczek z Papermanii. Zszyłam muliną najpierw elementy, a następnie przyszyłam je do frotki. Oczywiście można użyć kleju na gorąco, ale w tym konkretnym przypadku uznałam, że takie rozwiązanie jest zbędne.

Pyki i broszka. Wykonujemy je podobnie jak ozdoby frotek, ale tym razem łączymy je z metalowymi elementami za pomocą ciepłego kleju. Filc rewalacyjnie łączy się z metalem. Gwarantuję, że ozdoba nie odpadnie np od sprezentowanej babci filcowej broszki :)

Przepis na filcowy kwiatek
W książce Filcowy zawrót głowy, przy okazji innego projektu, autorka pokazała jak wykonać kwiatek. 


Wycinamy 5 płatków większych i 5 mniejszych z dwóch różnych kolorów filcu 1mm. Następnie za pomocą vikolu, lub kleju magic przyklejamy mniejsze płatki do większych.


Gdy klej wyschnie, płatki przeszywamy je muliną, a następnie ściągamy oba końce nici tak, by filc zmarszczył się, dzięki czemu otrzymamy kształt kwiatka. Ja , jako środek, wykorzystałam guzik, ale można go wykonać z filcu bądź koralików. Kwestia gustu. Gotowy kwiatek przykleiłam ciepłym klejem do tzw pyków. 

Efekty widzicie poniżej :) To zaledwie kilka przykładów, ale wierzcie mi - możliwości jest dużo więcej i są w zasadzie nieograniczone :) 


To jedna z chwil, gdy zazdroszczę innym posiadania córek. Mój syn, mimo iż ma włosy sięgające niemal do pasa, raczej nie da sie namówić na noszenie którejkolwiek z moich ozdób... 
Chyba, że ... Ha! Wpadłam właśnie na pomysł. Muszę doprecyzować szczegóły:) Może się uda...

poniedziałek, 27 maja 2013

Wszystko fajnie, tylko dlaczego ...?!

Csssiiiiiiiiiiiiii ! Puk, puk...  Nim zaczniecie czytać tego posta musicie się zabezpieczyć...

No nie! Kobieto, po co grzebiesz mężowi w portfelu?! Tylko jedno Wam w głowach !!!!! ;p.

Chodzi mi o zabezpieczenie TYŁÓW ( i to dosłownie) przed prawie niewidzialnym wrogiem. Okna pozamykajcie. Pogaście światła. Jak ktoś ma spodnie rybackie (nie rybaczki!), to je zakłada. Jak ktoś takowych nie posiada - cóż - ma pecha :). Broń ręczna też by się jakaś przydała - muchołapka na przykład.

Tak ostatnio doszłam do wniosku, że człowiek, to nic - tylko całe życie się ukrywa. Przed teściową, komornikiem, podatkami, sąsiadami, deszczem, śniegiem i czym tam jeszcze. Są rzeczy przed którymi łatwo się ukryć i takie, przy których każdy kamuflaż ma wyczerpane baterie.

Nadal nie wiecie o czym mówię?? No przecież, że o KOMARACH!!!!!!!!!!!!

Tyłek pogryziony mam dokumentnie ;(! Już nie wiem czy drapać się czy zatopić go w zimnej wodzie ochrzczonej lodem z dodatkiem cytryny (tak dla efektu). Próbowałam już różnych mazideł, psiukaczy i aptecznej chemii - null, nada, niente (podobno w różnych językach tak brzmi polskie "nie"). Oczywiście NIE-dotyczy to komarów, które najwyrażniej nie rozumieją znaczenia tego słowa w żadnym ludzkim języku. Ktoś może wie jak po komarzemu jest: "spadaj, nim rozsmaruję twe zwłoki na ścianie"?? I tak zdąży skubany się opić mojej krwi. 

Tym samym, kolejna myśl mnie właśnie przeleciała (bez zabezpieczenia). Skąd ta nagła moda na wychudzone, blade wampiry? Czy wszystkie baby już zupełnie straciły rozum? Mnie wystarczy jeden komar by w plakat Pattinsona zacząć rzucać kuchennymi nożami. 

Jak wytłumaczyć ten fenomen? Moja lepsza połowa, wydzielająca ciepło niczym reaktor atomowy (fajnie się do niego przytulić :)) może sobie leżeć nagi i odkryty, jak przysłowiowy, młody bóg, a komary i tak zaatakują MNIE - uzbrojoną po uszy w flanelową piżamę z Droopym. Gdy na działce wyleję na sobie flakon antykomarzacza, to jakbym zapraszała je na ucztę ze mną - jako przystawką - w roli głównej. Jestem niemal w 100% pewna, że przylatują nie tylko z okolicznych działkowych ogródków, ale również tych mieszczących się w otaczających Wawę miasteczkach. 

Cholera, już od samego pisania, wszystko mnie swędzi ;(.

Parafrazując słowa najznakomitszej pisarki świata - tę od Harrego Pottera, nie pamiętam, jak się ją pisze ...
... Dlaczego to zawsze muszą być ... KOMARY!!!

niedziela, 26 maja 2013

Update: za nami i przed nami....

Za nami zima przed nami ... cóż, też zima, ale być może jeszcze nie w przyszłym miesiącu. Za nami długi weekend , przed nami kolejny. Cóż za wspaniały kraj, ta Polska - nic, tylko odpoczywamy :)).

Ale poważnie. Humor nieco mi się poprawił, bowiem spod okien zniknęły rusztowania. Remont przeniesiono do bloku obok. Hałas jest, ale przynajmniej okna mogę otworzyć :)
Wczoraj cały dzień sprzątałam. Okien umyć się nie dało - mało przyjazna temperatura i jeszcze prysznica w niebie ktoś zapomniał zamknąć. Styropianowych kulek pewnie przez kolejny miesiąc będę się pozbywać, ale jest już lepiej :)) Drobne rzeczy a cieszą :)

Powrót do przeszłości. 
Film był fajny, ale nie o tym chciałam. Dawno, dawno temu, bo przy okazji organizacji mojego pierwszego candy otrzymałam ogromną pomoc od właścicielki bloga Candy i rozdania. W zamian uszyłam jej kwiatki w ulubionym kolorze - zestaw do samodzielnego montażu :)) Wspominałam o tym już na blogu - teraz jednak macie okazję zobaczyć obejrzeć je na stronie ich nowej posiadaczki.


Zdaje się, że w ostatnim poście niezbyt jasno wyśniłam przekształcenie poszewki z jedną 'komorą" w torbę z trzema komorami. Zrobiłam update wrzucając dodatkowe fotki. Miałam farta, że owce chciały współpracować :)). Jakby co update znajdziecie tutaj.





Wykończyłam w końcu wszystkie strachy. W sumie 4 sztuki powstały. Marzy mi się co prawda jeden w groszkowym ubranku, ale będzie musiał poczekać.  "Truskawkowe gatki" pojechały do mojego taty, zostały mi się takie trojaczki. Jestem ciekawa, jaki Wam się bardziej podoba?


Ciąży mi na sercu jeszcze kilka spraw. Nie lubię być niesłowna - obiecałam Wam kilka rzeczy, jak choćby pomysł na wykorzystanie ścinek z filcu, czy organizację konkursu. 


Nie zapomniałam, wierzcie mi. Wciąż cierpię na niedobór czasu. Bycie matką i żoną to praca na pełen etat. Jak się jeszcze pracę do tego dorzuci, realizację hobby i ogólnoświatowe prawo do lenistwa - mamy kolejny etat. A doba ma tylko 24 godziny. Ciekawa jestem, czy gdyby tak ją wydłużyć, to czy cokolwiek by się zmieniło?
Trzeba więc zarządzać czasem, tak jak zarządzamy domem, życiem czy kontem bankowym. Efekty są różne, raz lepsze, raz gorsze...

Przyszłość 2013
Na moim prywatnym podwórku sporo się zmieni. Pracuję właśnie nad nowym projektem, który jest dla mnie ogromnie ważny i pewnie dlatego mam częstsze napady lęku niż zwykle. A co jeśli się nie uda... Nie powiem Wam na razie co to pomysł, żeby zwyczajowo nie zapeszyć. 
Na razie mogę Was tylko zapewnić, że prace ręczne - wszelkiego rodzaju - zawsze będą zajmować istotne miejsce w moim życiu, a złożonych obietnic zamierzam dotrzymać. Mały przedsmak zagospodarowania resztek filcu:

Konkurs również niedługo pojawi się na blogu. Kombinuję również, jak tu znów zorganizować spotkanie przy kawie online. Ostatnim razem wyszło całkiem fajnie, przynajmniej mnie się tak zdaje. Byłaby to też świetna okazja by poznać nowych obserwatorów i ich pasje. Zastanawiam się tylko jak rozwiązać problem ewentualnego zamieszania pośród komentarzy, co na pewno się zdarzy gdy duża ilość kawowiczek rozpocznie dzielenie się myślami w tym samym momencie;>. Jeśli ktoś ma jakieś pomysły - chętnie wysłucham :))

A na razie zostawiam pozdrawiam Was serdecznie i obieram kierunek kuchnia (zachciało mi się placków z jabłkami :))

piątek, 24 maja 2013

POSZEWKA: reinkarnacja czyli jak torbę na wyzwanie robiłam, ale nie zdążyłam...

Gdy w Szufladzie pojawiło się torebkowe wyzwanie, natychmiast w głowie zaświtał mi pomysł. Poszewka po poduszce będzie idealna! Pomysłowy Dobromir się we mnie odezwał, więc niewiele mi zajęło by ideę w szczegółach dopracować. Wykonanie, to już odrębna kwestia...

Poszewka po poduszce - reinkarnacja. Potrzebne:
- poszewka, nie przechodzona zbytnio;>
- serwetka
- klej do decoupage na tkaninie
- resztki tkaniny na wzmocnie i ramiączka (wykorzystałam len)
- watolina do wypełnienia ramiączek
- koronka

Oczywiście to przykładowy zestaw. Torbę można ozdobić haftem, patchworkiem czy farbami. Ja koniecznie chciałam spróbować nanieść serwetkę na tkaninę :))


Początkowo miałam uciąć poszewkę, gdyż wydała mi się za długa, ale potem wpadłam na diaboliczny pomysł. Wystarczyło spruć szew przeciwny do otworu, uzyskując coś na kształt tunelu. 

Wzmocnienie środka szarym lnem, doszycie ramiączek przyczyniło się dopowstania tunelu z ramiączkami.
Wystarczyło całość złożyć na pół, zszyć krawędzie i otrzymać torbę z aż 3 komorami!


Nie wyrobiłam się na czas, by zgłosić moje małe doświadczenie na wyzwanie, ale mam przynajmniej nadzieję, że spodoba się mojej teściowej, której zamierzam podarować tę  poszewkę na zakupy z okazji Dnia Matki. Jak myślicie - nada się??

ps. Skąd się wzięły 3 komory??

Takie pytanie pojawiło się w komentarzach, stąd update. Trochę trudno mi to wytłumaczyć, dlatego poprosiłam o pomoc owieczki :)


Jeden otwór w poszewce już mamy. Gdy rozprujemy szew po przeciwnej stronie, uzyskamy 2 otwór. Oczywiście oba otwory należy wzmocnić inną tkaniną i przyszyć uchwyty.

Po złożeniu poszewki na pół  i zszyciu bocznych krawędzi, otrzymamy w sumie 3 komory: dwa to otwory wykonane uprzednio, a trzeci powstanie w skutek złożenia i zszycia krawędzi poszewki.

Aby lepiej zrozumieć uzyskanie takiego efektu - najlepiej wziąć  jakąś poszewkę i 'na sucho' (czyli bez prucia i rozszywania) i zastosować na  niej odrobinę wyobraźni :))

wtorek, 21 maja 2013

Pokrowiec na lapka ekspresowo potrzebny!

Z nową pracą wiążą się nie tylko nowe obowiązki, odkurzenie biurka i szuflad, wyrzucenie zapomnianego ogryzka z kąta szafki. Czasem pojawiają się również korzyści. 

Moja lepsza połowa weszła w posiadanie nowego lapka. Taki 'drobiażdżek' malutki, do tego leciutki - ach- tylko pozazdrościć. 

Jak o każdy sprzęt elektroniczny, który zapewnia nam kontakt ze światem trzeba dbać - w tym przypadku przydatna mogłaby być torba. Owszem w domu znalazłoby się zapewne kilka, kłopot w tym, że wspomniany drobiażdżek z całą pewnością by w nich zaginą. Zajęłoby trochę czasy zdobycie czarodziejskiej różdżki, by przywołać lapka z odmętów torby mogącej PeCeta w towarzystwie drukarki.


No, więc gdy pierwsze zachwyty minęły, pojawił się lęk i mglista wizja roztrzaskanego lapka, mąż spojrzał na mnie i się uśmiechnął. To jeden z tych uśmiechów, za którymi kryje się urocze stwierdzenie: " Kochanie, wiesz że Cię kocham", za którym z kolei kryje się... pokrowiec na lapka ekspresowo potrzebny :))

W pierwszej kolejności zrobiłam to, co każda normalna kobieta by zrobiła - poszukałam czegoś odpowiedniego w internecie. Jednak ceny mnie poraziły, szczególnie, że nic ich nie usprawiedliwia, prócz mody na filc. 
A, że lepsza połowa chciała coś prostego, bez bajerów i fajerwerków , to uznałam, że moje umiejętności powinny sobie z zadaniem poradzić.

4mm filc fajnie się tnie, ale tragicznie zszywa. Być może są jakieś specjalne igły, czy inne narzędzia, ale obecnie - nie w moim posiadaniu. Przydał się jednak przyrząd do robienia dziurek w spodniach :)). Dzięki temu wyczarowałam pokrowiec w  pół godziny.

Efekt widoczny na fotkach. Aż prosi się o jakąś ozdobę, ale mąż stanowczo odmawia. Nie zamierzam się poddać. Wcześniej czy później zgodzi się na którąś z moich propozycji :))

niedziela, 19 maja 2013

TILDA: Jak uszyć STRACHA?

Uprzedzam, że tutek jest dla osób o silnych nerwach, które są odważne - w szczególności gdy pod ręką jest wałek, bądź mąż, przy czym zdecydowanie odradzam rzucanie tym drugim;>.

Zrobienie stracha może zdawać się Wam trudne, w końcu trzeba się uporać nie tylko z jego ciałkiem, ale jeszcze odzieniem, pokracznymi kończynami i drętwą czupryną. Ktoś, kto jest obeznany z maszyną do szycia, nie powinien mieć trudności. Ktoś, kto chciałby pokusić się o zrobienie takowego ręcznie - potrzebuje głównie czasu i cierpliwości. Pamiętajcie jedno: słowo NIEMOŻLIWE NIE ISTNIEJE! Są co prawda zastępcze, typu : nie dam rady, już nie mogę itp, dlatego może będzie lepiej byście na czas szycia stracha zgubili słowniczek :). Ale do rzeczy...

Tildowy strach jest wielofunkcyjny, może bowiem zasilić doniczkę w domu, albo stać na straży roślin balkonowych czy tarasowych*, widziano takowych również w szklarniach, chociaż nie wiem kogo miałyby w nich straszyć. Gdziekolwiek się pojawi, wszyscy o nim mówią, zachwycają się nim i trafiały się ponoć omdlenia (niepotwierdzona plotka). Nie dziwne więc, że każdy chce mieć swojego własnego stracha w ogrodniczkach :)))

Aby wykonać stracha z serii Tilda będziecie potrzebować:

- tkaninę na ciało: bawełna albo len z bawełną
- tkaninę na bluzkę: bawełna
- tkaninę na spodnie: bawełna
- tkanina na kapelusz: juta lub len naturalny
- koronka do wykończenia spodni
- 3 długie patyki, bądź - jak w moim wykonaniu - 2 dłuższe patyki na nogi i 2 krótsze na ręce
- wypełnienie do zabawek, najlepiej włóknina silikonowa
- farby bądź cienie do wykończenia twarzy
- gałązki na włosy

Nie obędzie się również bez szablonów:



Produkcję stracha dzielimy na 4 etapy: ciałko, bluzka, spodnie, wykończenie (zdecydowanie mowa o strachu, nie naszych nerwach :))

Etap I - CIAŁKO
 
KROK 1:
Wykonanie ciałka stracha, w przeciwieństwie do tildowych zwierzaków, jest o niebo prostsze. Gotowy, wycięty szablon kładziemy na złożoną podwójnie tkaninę (przy gładkich bawełnach czy lnach trudno mówić o lewej czy prawej stronie) . Odrysowujemy szablon i zszywamy. 
WAŻNE - najpierw zszywamy, dopiero później odcinamy nadmiar tkaniny.

KROK 2:
Przewijamy formę na prawą stronę i wypełniamy włókniną silikonową (albo innym wypełniaczem, choćby grochem ;p). Należy uważać wypełniając część głowy - by nie rozepchać zbytnio tkaniny, gdyż może pruć się przy szwach. Ja pomagam sobie bambusową "pałeczką", która ostała mi się po chińszczyźnie, ale mogą być druty, ołówek z gumką - korzystamy ze stron, które nie są ostro zakończone. 


Przy otworze oszczędniej dodajemy wypełniacza, głównie dlatego, że trudno będzie go zszyć, gdy włóknina zacznie się z ciałka 'wylewać' :)). Jak widać na obrazku, podwinęłam 'do środka' tkaninę, spięłam szpilkami i zszyłam odcinki po ok 2-3 cm od krawędzi.


Następnie włożyłam patyki (w moim przypadku bambusowe podpórki do kwiatów) i zszyłam otwór pomiędzy nimi. Nim został całkowicie zamknięty - uzupełniłam wypełniacz tak, by ciałko stracha było w miarę twarde i sprężyste. Nie sadzę jednak by nadawało się na potrawkę czy gulasz ;)). Tak przymocowane patyki można wyjmować, w razie konieczności ich wymiany na skutek zbyt długiego obcowania z ziemią .

ETAP II - BLUZKA

KROK 1:
Samo uszycie bluzki nie jest trudne. Trzeba jednak uważnie przenieść szablon, tak by się zbytnio nie napracować. Zarówno w tym kursie, jak i w książce Przytulne Dekoracje, gdzie zamieszczono instrukcję tworzenia stracha widzimy tylko 1/2 koszulki. 


Jestem zdecydowaną zwolenniczką ułatwiania sobie życia, dlatego też najpierw przygotowałam sobie pełny szablon tj na kartonie odrysowałam szablon z książki i jego lustrzane odbicie. Dopiero wówczas przeniosłam go na kawałek złożonej na pół bawełny. UWAGA - na szablonie jest zaznaczona linia zgięcia tzn, że z tej strony szablonu powinno znajdować się zgięcie tkaniny, którego absolutnie nie rozcinamy.
W drugiej części obrazka widzicie otwór, który wycięłam by móc nałożyć koszulkę na stracha.

KROK 2:
Nakładamy ubranko na stracha i ... przerażenie weźmie każdego, gdy odkryje, że naszej nowej ozdobie brakuje rąk. O ile nie planujecie zrobić wersji zombie, proponuję oskubać jakieś pobliskie drzewo z kilku gałązek i za pomocą ciepłego kleju przymocować je np do patyków na szaszłyki. 


To moja własna wersja. Według oryginalnej instrukcji należy użyć 1 patyka, który 'na wylot' przebije stracha. Raz - jest to wielce brutalne rozwiązanie, dwa - patyki od szaszłyków są cieńsze, pod ręką i mają ostre zakończenie, dzięki czemu łatwo 'wchodzą' w ciało stracha. Tak wykonane ręce można też zawsze zdemontować, gdybyście chcieli np wymienić ubranko strachowi. Mocowanie ciepłym klejem również w książce nie było wymienione, ale mając za sobą produkcję kilku strachów, uznałam to rozwiązanie za praktyczniejsze niż mocowanie nićmi (gałązki nie przesuwają się).

ETAP III - SPODNIE
Spodnie stracha szyje się podobnie jak spodnie królika. W zasadzie to mix pomiędzy króliczą sukienką a spodenkami. :). Skupcie się, bo tu trochę skomplikowanych zabiegów jest.

KROK 1:
Szablon spodni składa się z kilku elementów - najważniejsze są jednak części z których powstaną "ogrodniczki". 


Szablon spodni łączymy w punktach A i B (Zgodność grup krwi konieczna, więc A łączy się z A, natomiast B łączy się z B).
Dopiero wówczas odrysowujemy go na podwójnie złożonej tkaninie (prawe strony do środka). 
UWAGA: flamaster na zdjęciu jest magiczny - znika po jakimś czasie, w przeciwieństwie do niemagicznych flamastrów, które znikać nie umieją (trochę jak czarodzieje i mugole :))

KROK 2:
Zszywamy TYLKO górne krawędzie do kroku


KROK 3:
Odcinamy zapas tkaniny przy górnych krawędziach, zostawiając ok 5 mm materiału od szwu. W dolnej krawędzi odcinamy zapas po linii szablonu

KROK 4:
Rozkładamy tkaninę, tak by szwy pojawiły się na środku wykroju. Dzięki temu zabiegowi uzyskamy nogawki :))

KROK 5:
Spinamy nogawki szpilkami, bądź fastrygujemy. W pierwszej kolejności dopasowujemy tkaninę w kroku, dopiero później nogawki. Sugeruję też by zacząć szycie od kroku - czasem tkanina się rozciąga w trakcie szycia, albo nieznacznie się przesuwa - zaczynając za każdym razem od kroku mamy duże szanse na niemal idealne połączenie elementów .

KROK 6:
Ogrodniczki nie mogą istnieć bez tzw karczka i szelek :). Do wykonania szelek nie jest wymagany szczególny szablon. Wystarczy przygotować 2 paski o wymiarach 3x18 cm. Każdy składamy wzdłuż na pół zszywamy górną i boczną krawędź, a następnie wywijamy na prawą stronę. Karczek odrysowujemy na podwójnie złożonej tkaninie, zszywamy boki i również wywijamy.




Szelki najlepiej przyszyć od razu do karczka - tak sugeruje autorka Tildy. Ja dodatkowo dodaję guziczki na szelki (zszywam razem z karczkiem)

KROK 7:
Łączymy karczek ze spodniami: przód spodni po prawej stronie, a na to karczek z przyszytymi szelkami - również prawa strona, ale przód karczka z naszytymi szelkami. Patrz zdjęcie powyżej w dolnym roku.

KROK 8
Przyszywając karczek do spodni ok 5 mm od krawędzi elementów automatycznie wyznaczymy wielkość podwinięcia. Przeszywamy po całej szerokości spodni, dzięki czemu ukryjemy poszarpane krawędzie tkaniny.


Z kolei nogawki wywijamy lewą stronę na wierzch spodni i 'maskujemy koronką :). Obawiam się, że to robótka ręczna.

Po wszystkich zabiegach spodnie powinny wyglądać mniej więcej tak: 



ETAP IV - WYKOŃCZENIE

Nie wiem jak Wy, ale mnie już słów brakuje... ortografia to tortura!

KROK 1
Zaszewki. Autorka Tildy zaleca szycie zaszewek już po naciągnięciu gatek na stracha. Mnie babcia uczyła, że szyjąc na obiekcie - można niechcący zszyć mu mózg, co być może wiele tłumaczy - jak choćby głupotę strachów, co niekoniecznie jest winą stosowania słomy jako uniwersalnego wypychacza.  Nie ukrywam, że za pierwszym razem, chyba nawet drugim stosowałam się do wytycznych autorki, jednak wyszłam z założenia, że bardziej trwałe będzie szycie maszynowe.


Owszem, spodni wyszczuplonych zaszewkami (2 z tyłu i 2 z przodu w tych samych odległościach od środka spodni) nie będzie łatwo na stracha nałożyć - ale tylko z pozoru. W końcu to nie kot czy pies, nie trzeba czekać, aż schudnie - można ścisnąć go w 'pasie' i z użyciem niewielkiej siły, spodnie naciągnąć. Takie rozwiązanie gwarantuje nierozpadalność portek. Oczywiście zachodzi ryzyko niewłaściwego dopasowania do talii, przez co strach może popaść w znaczne kompleksy. Uszyjecie mu towarzysza i będzie miał komu się żalić :).

KROK 2:
Kapelusz. Jakieś sztywniejsze płótno czy juta najlepiej będą się do tego celu nadawać. Standardowo - odrysowujemy szablon na podwójnie złożonej tkaninie, zszywamy, usuwamy nadmiar materiału w odstępie ok 5mm od szwu i wywijamy na prawą stronę.




KROK 3:
Czupryna. Dopadacie jakiegoś krzaka, najlepiej bez kolców, chyba że strach ma być prezentem dla koleżanki, która Wam forsy nie oddała. I znów lekko wypięłam się na sugestie tildowej projektantki, która fryzurę doradzała nićmi na stałe z głową stracha połączyć. Ale, że w trakcie tego zabiegu co rusz jakiś badyle mi uciekały, albo nitka się plątała - to poszłam na łatwiznę i zastosowałam ciepły klej. Prócz badylków dorzuciłam jeszcze naturalny sznurek. A co tam :))

KROK 4:
Szalik. Sprawa jest prosta. Pasek o wymiarach 4x20 cm składamy wzdłuż dłuższej krawędzi, prawą stroną do środka. Zszywamy 2 boki - krótki i długi, a następnie wywijamy prawą stroną na wierzch. Krawędzie otworu zawijamy do środka i przeszywamy. 

KROK 5:
Twarz. Mimo, że słowo 'strach' zdaje się mieć męski wydźwięk i gdybyśmy mieli francuskie przedrostki, to zapewne należałoby użyć "le" przed rzeczownikiem, to jednak zaleca się potraktowanie tego osobnika nieznaczną 'tapetą' . Róż na policzki, farba np do tkanin na oczy i nos. Jeszcze jakąś brązową suchą pastelą kapelusz można potraktować, coby nadać strachowi odrobine zaniedbany wygląd. 

WAŻNE. Przygotowane zgodnie z powyższą instrukcją strachy można traktować jak lalkę i przygotować zapas garderoby - w końcu nic nie stoi na przeszkodzie by w zależności od np pory roku, zmieniać ubranie.



Jak pisałam wcześniej - dodaję zawsze jakieś własne elementy - w tym przypadku  uznałam, że pasować będą słonecznikowe guziki. No i jakaś biedronka się przyplątała. Z lenistwa zastosowałam gotową różyczkę, zamiast wykonać takową wg instrukcji Tone Finnanger. 

Nikt nie jest doskonały.


* Jeśli planujecie postawić stracha na świeżym powietrzu z nieograniczonym dostępem do deszczówki, radzę zaopatrzyć go w parasol;>

czwartek, 16 maja 2013

Serduszka i księżyce oraz odłożona operacja

Wiecie jak to jest... gaza, bandaże, jakieś paskudztwo do odkażania, wszystko na miejscu gdy nagle ktoś krzyczy: POŻAR i trzeba się zwijać, nim zajdzie dodatkowo potrzeba nabycia maści na oparzenia. Ok, przesadziłam - sama nie wiem jak to jest, ale mam sporą wyobraźnię. 

Niemniej jednak z powodu nagłych, nadprogramowych zleceń, wymagających grzebania w programach graficznych, operacja na lapku została odłożona. Kicha, prycha, ale jeszcze musi pochodzić na starym silniku.  

A w międzyczasie pokażę Wam 'guziki', które zamówiłam, a które wczoraj do mnie dotarły :)). To proste wzory, ale dla mnie niezbędne - szczególnie przy dekoracjach Tildy. Szukałam gotowych, ale zdaje się, że jestem zbyt wybredna :). 


Zrobione ze sklejki, bardzo dobrze wykonane i wykończone (wyszlifowane). Świetnie wyglądają 'surowe', ale sądzę, że podobny efekt uzyskam pokrywając je farbą, czy lakierem. 


Wkrótce zobaczycie je w akcji.
Do tego czasu ... pozdrawiam :))

poniedziałek, 13 maja 2013

Szeflera i niezwykle prawdopodobna śmierć webowa.

Kojarzycie taki tekst: Niewie­dza to błogosławieństwo... Zgadzam się, jeśli chodzi o wiadomości z kraju i świata, info dotyczące koloru majtek Lady Gagi czy składu surowcowego parówek delikatesowych. W wielu innych sytuacjach niewiedza przyprawia mnie o ból głowy, czuję się bezsilna i jednocześnie wściekła, że muszę prosić o pomoc kogoś, kto wiedzę posiada. Najczęściej dotyczy to ... informatyków

W dzisiejszych czasach posiadanie takowego w drzewie genealogicznym jest niezwykle rozsądne a nawet pożądane. Nie ma nic gorszego, niż brak dostępu do sieci i konieczność przekazania najlepszego przyjaciela (czytaj lapek/pececik) do jakiegoś bezdusznego serwisu, w łapy technika, który gdzieś ma, ile czasu szukaliście wymarzonej tapety;>. Z drugiej strony, nawet posiadanie w rodzinie informatyka, często na niewiele się zdaje - do Waszego umierającego komputera przybędzie również szybko co karetka pogotowia do  jeszcze żywego pacjenta. 
Dlatego też mój młodszy braciszek uznał kiedyś, że prościej będzie nauczyć mnie kilku sztuczek. Pomyślał pewnie, że przestanę mu cztery litery zawracać, a on nie będzie musiał osobiście ratować mnie z opresji.  UWAGA - napisałam sztuczek, bo pewnej wiedzy nie da się przekazać, szczególnie w kilka minut i przez telefon. I przyznać muszę, że jeśli nie będę musiała pisać sprawdzianu z nabytych umiejętności, to zdołam np postawić na nowo system. Mając niezbędne dane - może zrobić to każdy, kto posiada zdolności małpy, sprowadzające się do zrobienia krok po kroku wypisanych na kartce czynności.

To nie znaczy, że lubię sama grzebać w kompie. Zawsze boję się, że coś pokićkam i z wstydem będę musiała udać się do serwisu, gdzie usłyszę kilka niezwykle trafnych uwag na temat wyższości małpy nad człowiekiem, szczególnie kobietą.

Ale nie mam też wyboru. Brat odszedł do miejsca gdzie netu jeszcze nie dociągnięto, a mój lapek prócz czkawki, dostaje zadyszki i zawiesza się kilka razy dziennie. Przegląd dysku ujawnia nagromadzenie masy śmieci, ściągniętych między innymi w trakcie poszukiwań idealnej tapety :)

Nie mam wielkiego wyboru. Choremu lapkowi trzeba mózg sformatować i zdecydowałam się tę operacje przeprowadzić dziś wieczór. Jeśli w najbliższym czasie nie dam znaku życia, oznaczać to będzie, że pacjent zapadł w śpiączkę i w niedługim czasie zostanie przewieziony do specjalnego bloku operacyjnego, celem przeprowadzenia transplantacji. Mam nadzieję oczywiście, bo zawsze może też skończyć w kostnicy;>.

To tyle metafor na dziś :). Nim zniknę (mam nadzieję, że nie na dobre), przedstawiam Wam szeflerę, która wraz z ogrodowym strachem wg Tildy trafiła wczoraj do domu mojego taty. Wątpię, by jakoś szczególnie przejął się ich obecnością, liczę jednak na Basię, że zadba o nowych domowników :). 


A teraz pozwólcie, że się pożegnam:)). Jak powiedział bohater odgrywany przez Jima Carrey'a w filmie Truman Show  :

 Dzień dobry. 
A na wypadek gdybyśmy się już potem nie widzieli – także dobry wieczór i dobranoc

Obserwatorzy

Prawy do lewego

Prawych uprasza się o korzystanie z zamieszczonych treści i zdjęć zgodnie z przepisami świata tego, sumieniem i społeczną moralnością. Znaczy, że można zapożyczyć w/w z mojego bloga tylko do celów niekomercyjnych i każdorazowo odsyłając do źródła. Jednocześnie uświadamiam, iż skany szablonów są moją własnością, jednak niektóre treści na nich się znajdujące - nie. Informuję o tym szczerze. Nie ponoszę odpowiedzialności za niewłaściwe wykorzystanie materiałów.

Obserwatorze! Nie bądź statystyczną cyferką na blogowym liczniku. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy - napisz coś o sobie. ('Coś' to też 'coś', ale niekoniecznie o to mi chodziło;).