czwartek, 28 lutego 2013

Wielkanocne klimaty cz.2

Już się zaczyna! Tylko po doniczki do Leroy'a planowałam wpaść, ale nim tam dotarłam z wystaw różnych zaatakowały mnie wianki z kurczaczkami, same kurczaczki, świeczki kurczaczki, serwetki, mydełka i kuchenna zastawa - oczywiście wszystko w kurczaczki. Niektórym rzeczom to czasem się ciężko oprzeć, stąd moja rezerwa rozsądku w tym miesiącu jest już mocno nadszarpnięta. Wpadłam również do Tchibo - to w pewnym sensie tradycja. Tu bowiem kupiłam moją maszynę do szycia, ale również rolki, całe zestawy pędzli, farb i podobrazi. Mnóstwo przydaSie rzeczy, które po dziś dzień używam. Ciekawe - nie pamiętam czy piłam tam kiedykolwiek kawę;>

Ale nie o tym chciałam. 

W Tchibo trwa teraz wielkanocny tydzień - różnego rodzaju króliki, kaczki, jajka i oczywiście kurczaki wylegują się w rządkach na regałach. I już moja ręka sięga po zestaw kurczakowych ocieplaczy na jajka, już buty ciągną stopy w kierunku kasy, gdy w umyśle zapaliła się lampka i niczym w niemym filmie pojawił się napis - STOP. Kurcze - ile to trzeba by samemu zrobić takie ... kurczę, a nawet kilka :)

No więc przedstawiam moje nowe dzieło - Kurki na grzędach :). W dwóch zestawach kolorystycznych - czerwony dla mnie, zielony trafi do siostry, która jeszcze o tym nie wie. 



Praca wre - kolejny będzie przepis na królika w spodniach i fartuszku - czyli ponownie wracamy do projektów Tilda.

środa, 27 lutego 2013

Witam i do kółeczka zapraszam :)

Witajcie! 
Jest nas tu niewiele (panowie nie biorą czynnego udziału, co skłania mnie do myślenia, że trafili tu przez pomyłkę ;p), ale to nic nieszkodni - tłumy zawsze mnie przerażały;) Serdecznie witam nowo przybyłe osoby oraz gorąco dziękuję Mrumru, Promykowi oraz AniN za regularne odwiedziny. Nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy :).

Do niedawna myślałam, że jestem sama - robiłam te swoje przydasie w zaciszu domu, obdarowując nimi rodzinę, co jest miłe, ale jakoś tak nie czułam żadnej więzi czy zrozumienia. Mieszkam w stolicy, co w sumie sprowadza się do tego, że mam nadwyżkę metali ciężkich w organizmie, przerośnięte galerie handlowe w okolicy i ogrom ludzi, którzy stale gdzieś biegną nie zatrzymując się nawet przy potknięciu o czyjeś zwłoki. Oczywiście są tu wyjątkowe miejsca, ale potykam się o nie tylko od święta. Stąd notoryczna potrzeba urozmaicania szarej rzeczywistości.

Dzięki Wam i innym, którzy być może tu trafią, już wiem, że nie jestem sama, że gdzieś tam w świecie (być może nawet bliżej :)) są inni, co lubią tworzyć - niekoniecznie sztukę - ale kreować swój własny świat. Bardzo mnie to cieszy :). 

Mam więc nadzieję, że zrozumiecie moją ciekawość - chciałabym wiedzieć o Was więcej - nieco więcej - niż widnieje w profilu ;). I być może odpowiadałyście już na podobne pytania wiele razy, to będę wdzięczna jeśli dopiszecie się w komentarzach. Skąd jesteście? Jakie zwierzaki macie na stanie? Nie wiem czy zauważyłyście, ale gros blogowiczek przyznaje się do 'posiadania' kotów - czyż to nie zadziwiające zjawisko;>? Jakie są wasze ulubione kolory (mam powód by o to spytać, ale obecnie go nie wyjawię;p).

Chciałabym też wszystkich zaprosić na kawę w najbliższą sobotę  w okolicach godziny 10:00. Lokalizacja - mój blog. Nie wiem co z tego wyjdzie, ale może być zabawnie :))
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam
Ania 'Damia' S.

wtorek, 26 lutego 2013

Kudłata doniczka

Przypominają mi się "stare, dobre czasy", kiedy to wyszłam na bazarek po chleb, a wróciłam z dywanem. Teraz było podobnie - wyruszyłam po rozpuszczalnik, do domu dotarłam z siatą końcówek jakiś tkanin. Spójrzmy jednak na to pozytywnie - chleb, tak i rozpuszczalnik ostatecznie też kupiłam :)). Tym właśnie sposobem w moje ręce trafił 'kudłaty' - materiał, której sierści pozazdrościłby rasowy maine coon.

Jak tylko ją zobaczyłam wiedziałam, że do spółki z doniczką, stworzą niezwykły tandem. I miałam rację :)

To najprostsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłam, stąd zachęcam każdego, kto potrafi nitkę przeciągnąć przez ucho igielne, do zrobienia własnej kudłatej doniczki. Wykonana całkowicie ręcznie, bez użycia maszyny. Zdolności plastyczne też nie są tu jakoś specjalnie potrzebne.

Wystarczy stara osłonka, względnie nowa - byleby bez otworków w środku. Krawędzie okleić można inną tkaniną, folią aluminiową, albo pomalować. Następnie owijamy 'kudłatym' osłonkę. Można klejem potraktować w niektórych miejscach. Ja po bokach ucięłam nadmiar 'kudłatego' i dopasowałam do 'talii' osłonki , zszywając boki nitką. Ale można wykombinować inne rozwiązania. Na koniec wystarczy guziki doszyć. Ot cała filozofia :).

Zastosowanie: ozdobna osłonka do kwiatów, 'ciasteczkowy potwór' :)), spełni się również w pokoju dziecięcym jako pojemnik na kredki czy inne drobiazgi. 


poniedziałek, 25 lutego 2013

Konik zwany pożądaniem

Nim zacznę, uprasza się wszelkiej maści mężów, bądź nie-mężów o opuszczenie sali;>. Treści pojawiające się w tym poście mogą naruszyć ich delikatną psyche czy co tam innego pomiędzy uszami mają :)))

Poszli?? 

Załóżmy, że tak. 

W takim razie zaczynamy.
 
Opowiem Wam pewną historię. Nic nadzwyczajnego - w sumie każdemu może się przytrafić, chociaż nie wiedzieć czemu najczęściej zdarza się kobietom. Sądzę, że po prostu jesteśmy lepiej wyposażone w rejonach wzrokowych.  Wystarczy spytać takiego tam gościa "co to za kolor oberżyna?", by się - niczym komputer - zawiesił. Ale nie o tym chciałam...

No więc idę sobie spokojnie ulicą. Nie przeszkadzam nikomu, własnego nosa pilnuję nucąc coś pod nim, bliżej nieokreślonego, choć w takt nieszczęsnej Candy przez Iggy'ego skomponowanej, której to niczym wywabić z mózgu nie mogę. Myśli z prędkością światła pędzą w kierunkach różnych, począwszy od "jak przymocować to włochate futro do doniczki?" , na "co będzie na obiad?" skończywszy. 

I nagle (oczywiście!) go zobaczyłam! Nie wiem do końca jak - kątem oka namierzyłam - swoją drogą co za bezsensowne określenie w stosunku do narządu, który ma obłe kształty, a co za tym idzie - o kąty raczej trudno;>. No więc dostrzegłam go, co zmusiło mózg do natychmiastowego przekwalifikowania priorytetów. Zatrzymałam się nawet, z lekko rozdziawioną miną.  Sama słodycz  - nie sposób się oprzeć (nie - nie o ciastkach mowa!) i poważnie zastanawiam czy aby mężatce przystoi tak się gapić, że o marzeniu na jawie nie wspomnę. 

No więc stoję, po prawej stronie skrzyżowania dróg słownie dwóch i zastanawiam się jak dalej postąpić. W środku jakoś gorąco zaczęło się robić, rumieńce na twarz zdaje się wystąpiły - wstyd niesamowity, ale przez chwilę o rodzinie pomyślałam, o wspólnych planach, o niespełnionych jeszcze życzeniach. Cholera. Muszę go mieć! Taki delikatny zdaje się być i przyjemny. I uśmiechać się zaczął nieśmiało. Oczyma wyobraźni już widzę co z nim robię! Agrhhhhhhhhh - nie wytrzymam!

Chrzanić to, pomyślałam, koniec świata miał już swoją szansę - nie skorzystał, więc nich spada. Podeszłam - pogłaskałam delikatnie i teraz jest mój!:


ZESTAW SERWETEK!

Same przyznacie - te kotki aż się proszą o przygarnięcie. 


PrzydaSie :))

Ps. Fragmenty pornograficzne (jak np cena zestawu) usunięto z obawy przed usunięciem dotacji finansowych ustanowionych przez mężów, bądź nie-mężów, którzy  jak podejrzewam - nie opuścili sali z obawy przed zawiązaniem kobiecego spisku pod hasłem "kiedy przymocujesz ten wieszak, kochanie i dlaczego nie w ten weekend?"

niedziela, 24 lutego 2013

Pamięci tych, których nie ma

Nie byłam do końca pewna, czy zamieścić ten post. W sumie mógł czekać na 'lepsze' czasy, gdy jego treść będzie pasować tematycznie (czyt. listopad). Ale potem uznałam, że to bzdura. Tęsknota i wspomnienia towarzyszą mi każdego dnia, nie tylko w święta. I jestem niemal w 100% pewna, że nie jestem w tych odczuciach osamotniona.

Jak zapowiadałam ostatnio - postanowiłam wypróbować pomysły z książki Doniczkowe inspiracje - a konkretnie planowałam zrobić świeczki. Plan jednak nieco się zmienił, a to dlatego, że zbliżający się weekend uświadomił mi, iż będę odwiedzać groby bliskich i przydałoby się zakupić znicze. Wtedy do mnie dotarło...


Czym różni się dekoracyjna świeczka od znicza? Nastrojem, przekazem. Niczym więcej. A różnica między zniczem zrobionym, a kupionym - przepastna. Mimo, że wybór gotowych zniczy z roku na rok się powiększa, to jednak nie to samo, co własnoręcznie wykonany czy ozdobiony świecznik. Każde pociągnięcie pędzlem, każdy doklejony element, każda chwila spędzona na przygotowaniu takiego znicza wyzwalają zarówno emocje jak i wspomnienia. Nawet nie przypuszczałam, że ich wykonanie sprawi mi tyle przyjemności. 

Ktoś kiedyś powiedział mi, że nie stawiamy grobów dla zmarłych, nie odwiedzamy ich i nie przynosimy kwiatów dla nich - robimy to dla siebie - by nie zapomnieć, by zapełnić pustkę. Być może coś w tym jest, bo te kilka dni, w trakcie których powstawały znicze były mieszanką tęsknoty i radości. Nie oczekuję żalu, ani współczucia - Ty, drogi czytelniku, zapewne również kogoś straciłeś. Okazuje się, że istnieją takie momenty naszego życia, które są wspólne dla nas wszystkich. 

Gorąco zachęcam do samodzielnego wykonania znicza - czy to z doniczek, czy dekorowanie gotowych zniczy ceramicznych.  Trochę farby, lakieru, jakieś drobiazgi do dekoracji i ogrom - najczęściej pozytywnych - emocji.

sobota, 23 lutego 2013

Jak wykonać Blomma (kwiat-ka)?

Doniczki się suszą - być może już jutro nie będą doniczkami lecz czymś zupełnie innym. W między czasie, tak jak obiecałam, zapodaję przepis na Blomma (szwedzki zdaje się być pięknym językiem :)). Nie wiem jak Wy, ale ja już mam dosyć zimy. Co ciekawsze mój grudnik postanowił zakwitnąć, więc tym bardziej kwiaty wydają się być trafionym motywem.

Blomma, którą tu zobaczycie jest pomysłem Tone Finnanger, projektantki serii Tilda. Ten konkretny wzór nie pojawił się niestety w żadnym polskim wydawnictwie, ale można go znaleźć w necie.  Poniżej znajdziecie fotki zapożyczone z sieci (niestety to było dawno temu i nie znam źródła;() oraz wyrysowane przeze mnie szablony.



Jak widać na załączonym obrazku, z tego samego wzoru można wykonać zarówno "kwiatek" jak i "pszczółkę". Zawracam tylko uwagę, że zamieszczony szablon dotyczy tylko Blomma.

Podobnie jak w przypadku sowy - sugeruję, po wydrukowaniu szablonu, przenieść go na kalkę i dopiero wyciąć. Następnie poszczególne elementy zaznaczamy na materiał wg poniższego opisu:

1. Na podwójnie złożonym materiale (prawa strona do środka) rysujemy:
- 1x przód głowy
- 1x tułów
- 2x ręce
- 2x nogi
- 8x 'płatki'

2. Na pojedynczej tkaninie odrysowujemy:
1x tył głowy
2x łatki według uznania.(nie ujęte na szablonie) 

Zszywamy kolejno : tułów, ręce, nogi i płatki - pozostawiając otwór, dzięki któremu nie tylko wywiniemy zszyte elementy na prawą stronę, ale również wypchamy wypełniaczem :). 

Następnie wycinamy pozostałe elementy, czyli przód głowy (otrzymamy 2 elementy - nie rozkładać!!!), tył głowy, ewentualnie łatki do dekoracji Blomma oraz pozbywamy się nadmiaru materiałów z dopiero co zszytych elementów. Przypominam - tniemy 2-3 mm od szwu; w miejscu otworu pozostawiamy większy zapas materiału (5-6 mm), dzięki czemu łatwiej będzie później go zszyć. Przewracamy wszystko na prawą stronę.

O ile zszycie większości elementów nie wymaga zbytniej kombinacji (ścieg prowadzimy po narysowanej linii) o tyle z montażem głowy jest trochę inaczej. Otrzymujemy bowiem w sumie 3 kawałki.
a) I tak najpierw należy zszyć przód głowy:

-  przód głowy, po wycięciu nadal jest złożony tak, że prawa strona jest 'wewnątrz'
- zszywamy jedną krawędź (zaznaczone na szablonie przerywaną linią) - tę mniej wypukłą.
b) Zszywamy głowę
- rozkładamy przód głowy tak, by lewa strona była na wierzchu
- łączymy krawędzie tyłu głowy, oraz przodu (prawa strona do środka) i zszywamy

Niestety nie pomyślałam by zrobić fotki tego etapu, dla mnie zdawał się oczywisty, ale teraz widzę, że z opisu to wcale tak łatwo nie będzie odkryć o co chodzi, głównie dla osób, które z szablonami nie miały wcześniej do czynienia. Uzupełnię niedługo tę część, a na razie sugeruję spojrzeć na zdjęcie przedstawiające kolejne etapy łączenia kwiatka.

Gdy wszystko zostanie zszyte i wycięte - należy po przewracać każdy z elementów na prawą stronę. Efekt powinien być podobny do poniższego:



Jak już dotrzecie do tego etapu, to pozostaje najłatwiejsza i najprzyjemniejsza część - wypchać, zszyć i przy-dekorować.

Szczegóły twarzy można wykonać na kilka sposobów. Do wykonania oczu można użyć zwykłej plakatówki (aplikować z pomocą główki szpilki), albo - jak ja robię - dobrze zaostrzoną kredką 'babmbino'. Róż na policzkach można najlepiej nałożyć suchą pastelą, ale i własny kosmetyk też się nada. Ważne by nakładać odrobinkę, rozetrzeć i w razie potrzeby czynność powtórzyć, bowiem jeśli od razu  zrobicie mocny makijaż, to zmyć się niestety go już nie da;>. 

To by było na tyle - oto Blomma w całej krasie. :)

Jeśli któraś część tej instrukcji jest niezrozumiała, albo potrzebujecie więcej wyjaśnień - bez krępacji - piszcie w komentarzu.

Pozdrawiam i życzę twórczego weekendu :)

czwartek, 21 lutego 2013

Wielkanocne klimaty cz.1


Może przydaSie, a może i nie, ale uznałam, że posiadaną wiedzą miło jest się dzielić, stąd ten post. 

W hurtowniach, a co za tym idzie i w sklepach pojawiły się nowe kolekcje kreatywnych zabawek dla dzieci. Z rumieńcem na twarzy, przyznam się, że nie tak dawno siedziałam z siostrzeńcem na podłodze, stukając małym młoteczkiem w blok piachu próbując dostać się do ukrytych w nim kryształów! Oczywiście wybrudziliśmy się przy tym i piasku roznieśliśmy nieco po pokojach, ale zabawa była przednia! :) I co ciekawsze ówczesny trzylatek nie czuł się znudzony, chociaż ciągłe pukanie, krojenie i piłowanie do takich czynności należy. Ale to oczekiwanie, napięcie i nadzieja na znalezienie skarbu ... niesamowite, nawet dla takiej 'starej baby' jak ja:). Okazuje się również, że dzieckiem można być w każdym wieku i nawet chwilowe zatracenie się w tym odczuciu jest bardzo orzeźwiające. Polecam


Tym razem mam zamiar Grzesiowi sprezentować ChocolArt - w końcu jakie dziecko nie przepada za czekoladą. A jak jeszcze będą w kształcie autek - palce lizać:)). 
W każdym razie - w skład nowej kolekcji wchodzą:
Z serii Chocolrt


Bardziej Wielkanocne klimaty:



Oczywiście takich produktów jest znacznie więcej - sprawdźcie na stronie dystrybutora.

Nasze dzieci też mogą tworzyć, a z doświadczenia wiem, że wolą mieć coś własnego - zdefiniowanego specjalnie dla nich.

środa, 20 lutego 2013

Doniczkowe inspiracje

Czy pisałam, że lubię książki;>? Lubię je czytać, oglądać i jeszcze w księgarni internetowej pracuję :). Stąd pewnie mi łatwiej rozeznać się co pojawia się na rynku - a wierzcie mi - jest coraz więcej pozycji poświęconym różnym dziedzinom rękodzieła. W ubiegłym roku otrzymałam taki oto prezent - Doniczkowe inspiracje i krew mnie zalewała, że do wiosny tak daleko. 

Chciałabym już pojechać na działkę i wypróbować niektóre z pomysłów znajdujących się w książce. Ogrodowy ludzik jest po prostu odlotowy - i jednocześnie tak prosty w wykonaniu. Wystarczy kilka 'surowych' (tj bez bajerów) doniczek o różnych rozmiarach, trochę sznurka, inne drobiazgi i jakaś roślinka, mająca pełnić rolę głowy z włosami :). Super sprawa - mam zamiar go wypróbować. 


Ale to nie wszystko - znajdziecie tu wiele pomysłów na wykonanie doniczki 'z niczego'. Puszka po groszku, stara filiżanka, a nawet plastikowa butelka czy koszyk po truskawkach - to wszystko można przekształcić w coś wyjątkowego, co jednocześnie będzie pełnić funkcję nie tylko dekoracyjną, ale i użytkową. Jeśli jeszcze nie widzieliście tej pozycji, gorąco zachęcam :). Doniczkowe inspiracje, autorstwa Joanny Tołłoczko i Piotra Syndomana; wyd. Buchmann.

Jednocześnie uznałam, że pora odpocząć na trochę od maszyny do szycia i spróbować czegoś innego. uzupełniłam zapas przydasiów i biorę się za ... doniczkowe ŚWIECZNIKI, a dokładniej to znicze. Dlaczego?? Wkrótce się dowiecie. 


Ps. A tak w ogóle to skończyłam Tildowego Blomma. Jak tylko się ogarnę, to zamieszczę więcej fotek wraz z instrukcją i szablonami :)


niedziela, 17 lutego 2013

Jak uszyć SOWĘ?

Swego czasu, jak zwykle przez przypadek, trafiłam w necie na jakieś homemade'owe czasopismo, a w nim na projekt SOWY. Pełno takich, jak dobrze poszukać, ale projekt niejakiej Annalise Wakenshaw najbardziej przypadł mi do gustu. Postanowiłam spróbować. A już jakiś czas temu odkryłam, że warto od razu hurtem pluszaki robić - jak przy pierwszej coś Ci się nie spodoba, projekt można skorygować przy kolejnej :). Dlatego też zdecydowałam się na wykonanie 2 sztuk - różne kolorystyki i wielkości.

Nie będę wredna i zapodam sposób na to jak uszyć SOWĘ.

Zaczynamy od szablonu (bardziej doświadczone artystki takowych nie potrzebują, ale na pierwszy raz polecam). Można go wydrukować - powiększając bądź pomniejszając.

Ja zawsze przenoszę szablon na kalkę techniczną, dopiero z niej wycinam gotowe kształty - przydatne przy nadrukowanych tkaniach - wiem dzięki temu jak prążki, czy kwiatki ułożą się na gotowym produkcie. Zachęcam do założenia segregatora, bądź teczki, gdzie takie szablony z kalki można zachować do ponownego wykorzystania.
zsz

Po wycięciu wszystkich elementów z szablonu nanosimy je na tkaninę. Te oczywiście wybieracie wedle własnego uznania, ale warto trzymać się określonej kolorystyki. Także grubość tkanin ma znaczenie - "łatki" z grubego materiału nie prezentują się dobrze na 'ciałku' wykonanym np z batystu. Inna sprawa - będziecie takiego pluszaka wypychać, więc lepiej jak tzw body jest z mocniejszego materiału. 

Ale do rzeczy. 

1. Na podwójnie złożonym materiale (prawa strona do środka) rysujemy:
- 1x tułów
- 2x stopy
- 2x uszy
- 1x oko
2. Na pojedynczej tkaninie odrysowujemy:
- 1x dziób
- 3x piórko ogona
- 1x pióra (na szablonie są 3 wersje do wyboru)  

Zszywamy kolejno : tułów, stopy, uszy - pozostawiając otwór, dzięki któremu nie tylko wywiniemy zszyte elementy na prawą stronę, ale również wypchamy wypełniaczem :).
Wycinamy pozostałe elementy, tj oczy, dziób, pióra i pozbywamy się nadmiaru materiałów z dopiero co zszytych elementów. Bardzo ważne - tniemy 2-3 mm od szwu; w miejscu otworu pozostawiamy większy zapas materiału (5-6 mm), dzięki czemu łatwiej będzie później go zszyć. Przewracamy wszystko na prawą stronę. Efekt powinien być mniej więcej taki:

Cała reszta jest już tylko zabawą :). Wypychamy gotowe elementy, przyszywamy uszy, łapki, najpierw piórka, dopiero na końcu oczy (te zachodzą odrobinę na pióra) i sowa - gotowa :)

Warto wiedzieć:
- łatki piórek i oczu warto zamocować na fizelinie z klejem - jeśli są z delikatnej, cienkiej tkaniny;
- łatki można przyszyć lub przykleić - ja prywatnie preferuję przyszywanie, ale głównie dlatego, że lubię widoczny ręczny ścieg na pluszakach :)
- wykonując oczy sowy można użyć guzików, ale równie dobrze można je namalować, bądź wyszyć. Kto co woli. 

Jedna z moich sówek wyląduje na kanapie, druga 'skończyła' jako zawieszka :)

Jeśli coś mi umknęło - pisać w komentarzu - uzupełnię instrukcję :) 

Obserwatorzy

Prawy do lewego

Prawych uprasza się o korzystanie z zamieszczonych treści i zdjęć zgodnie z przepisami świata tego, sumieniem i społeczną moralnością. Znaczy, że można zapożyczyć w/w z mojego bloga tylko do celów niekomercyjnych i każdorazowo odsyłając do źródła. Jednocześnie uświadamiam, iż skany szablonów są moją własnością, jednak niektóre treści na nich się znajdujące - nie. Informuję o tym szczerze. Nie ponoszę odpowiedzialności za niewłaściwe wykorzystanie materiałów.

Obserwatorze! Nie bądź statystyczną cyferką na blogowym liczniku. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy - napisz coś o sobie. ('Coś' to też 'coś', ale niekoniecznie o to mi chodziło;).