Nim zacznę, uprasza się wszelkiej maści mężów, bądź nie-mężów o opuszczenie sali;>. Treści pojawiające się w tym poście mogą naruszyć ich delikatną psyche czy co tam innego pomiędzy uszami mają :)))
Poszli??
Załóżmy, że tak.
W takim razie zaczynamy.
Opowiem Wam pewną historię. Nic nadzwyczajnego - w sumie każdemu może się przytrafić, chociaż nie wiedzieć czemu najczęściej zdarza się kobietom. Sądzę, że po prostu jesteśmy lepiej wyposażone w rejonach wzrokowych. Wystarczy spytać takiego tam gościa "co to za kolor oberżyna?", by się - niczym komputer - zawiesił. Ale nie o tym chciałam...
No więc idę sobie spokojnie ulicą. Nie przeszkadzam nikomu, własnego nosa pilnuję nucąc coś pod nim, bliżej nieokreślonego, choć w takt nieszczęsnej Candy przez Iggy'ego skomponowanej, której to niczym wywabić z mózgu nie mogę. Myśli z prędkością światła pędzą w kierunkach różnych, począwszy od "jak przymocować to włochate futro do doniczki?" , na "co będzie na obiad?" skończywszy.
I nagle (oczywiście!) go zobaczyłam! Nie wiem do końca jak - kątem oka namierzyłam - swoją drogą co za bezsensowne określenie w stosunku do narządu, który ma obłe kształty, a co za tym idzie - o kąty raczej trudno;>. No więc dostrzegłam go, co zmusiło mózg do natychmiastowego przekwalifikowania priorytetów. Zatrzymałam się nawet, z lekko rozdziawioną miną. Sama słodycz - nie sposób się oprzeć (nie - nie o ciastkach mowa!) i poważnie zastanawiam czy aby mężatce przystoi tak się gapić, że o marzeniu na jawie nie wspomnę.
No więc stoję, po prawej stronie skrzyżowania dróg słownie dwóch i zastanawiam się jak dalej postąpić. W środku jakoś gorąco zaczęło się robić, rumieńce na twarz zdaje się wystąpiły - wstyd niesamowity, ale przez chwilę o rodzinie pomyślałam, o wspólnych planach, o niespełnionych jeszcze życzeniach. Cholera. Muszę go mieć! Taki delikatny zdaje się być i przyjemny. I uśmiechać się zaczął nieśmiało. Oczyma wyobraźni już widzę co z nim robię! Agrhhhhhhhhh - nie wytrzymam!
Chrzanić to, pomyślałam, koniec świata miał już swoją szansę - nie skorzystał, więc nich spada. Podeszłam - pogłaskałam delikatnie i teraz jest mój!:
ZESTAW SERWETEK!
Same przyznacie - te kotki aż się proszą o przygarnięcie.
PrzydaSie :))
Ps. Fragmenty pornograficzne (jak np cena zestawu) usunięto z obawy przed usunięciem dotacji finansowych ustanowionych przez mężów, bądź nie-mężów, którzy jak podejrzewam - nie opuścili sali z obawy przed zawiązaniem kobiecego spisku pod hasłem "kiedy przymocujesz ten wieszak, kochanie i dlaczego nie w ten weekend?"
hehe :) oj znam te serweteczki zanm :D i wpełni rozumiem :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam Cię Aniu :) Ja tu z oczami wlepionymi w monitor, w głowie "kolorowo" a Ty najciekawsze fragmenty usuwasz buuuuuuuuu :( Nie rób mi tego więcej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ☼
Kłania się po kolana :))))
OdpowiedzUsuńhehehe dobre, i szczerze, jak coś interesującego widzę też mi się takowa lampka włącza i bakcyl i wio za zapędem. Nom a małżowi nie mówię, bo po co... dostałam w lumpku :) aby myślał że tanio :)
OdpowiedzUsuńNo i po co się zdradziłaś?? Możesz nawet sobie nie zdawać sprawy z tego, że małż śledzi Twoje blogowe poczynania i nie złapie się więcej na lumpka ;(. Radzę szybko alternatywy poszukaj i trzymają ją blisko serca, a daleko od klawiatury :)
UsuńPozdrawiam :)