piątek, 28 listopada 2014

Wielki Zły Wilk czyli zabawna czapeczka ... w toku

http://decomade.pl/produkt/797-zabawne-czapeczki
Gdy tylko zobaczyłam tę książkę,  zaczęłam żałować, że ostatni raz na drutach robiłam jako niemal nastolatka i że nie dręczyłam babci bardziej, by pokazała mi coś więcej niż przerabianie oczek na lewo i prawo. Tym sposobem pewnie potrafiłabym zrobić bardzo długi, ale nudny szalik. A ja bym chciała robić takie fajowe, Zabawne czapeczki.

I tu przydatna okazuje się być teściowa :). Pora jesienno- zimowa również pomaga, ponieważ, w ogródku zazwyczaj nic już nie rośnie, poza pryzmą liści, więc wspomniana teściowa może mieć więcej czasu na zrobienie zabawnej czapeczki dla ... MNIE :))

Tak, wiem, że 2 latka skończyłam dawno temu, ale same powiedzcie - czyż one nie są urocze? :))



Zresztą prace są już w toku. Mama dała mi kilka fotek. Już nie mogę się doczekać.


 


Kiedyś znajdę czas by dowiedzieć się więcej o tych oczkach. Na tyle by zrobić czapkę - ul :))

czwartek, 27 listopada 2014

Candy u Marty, w Studio75 czyli jeszcze więcej scrapbooka :)

Jak każdy, tak i ja chętnie biorę udział w rozdaniach. A Candy u Marty jest dodatkowo kompatybilne z drugim zestawem mojego rozdania. 


Dziewczyny, które się zdecydowały na mój zestaw scrapków , niech szybko klikają w obrazek, bo może będziecie mieć szczęście i wygracie również zestaw tekturek do Marty :).
Czasu zostało niewiele bo tylko do niedzieli!

http://martapaluch.blogspot.com/2014/11/candy.html



A jeśli Wam mało to jeszcze papiery można przygarnąć. Bardzo klimatyczna kolekcja "Pan i Pani Black" ze  studio75pl.blogspot.com. Candy dopiero ruszyło, a już ma spore grono chętnych (wśród nich ja), ale w sumie nic dziwnego bo do papierów zostaną dołączone badziki i wkłady notesowe. 

http://studio75pl.blogspot.com/2014/11/mikoajkowe-candy-z-panstwem-black-give.html



Nawet jeśli nigdy nie bawiłyście się scrapbookingiem, to dzięki mojemu i tym dwóm Candy będziecie miały sporo materiałów by spróbować. Nie zwlekajcie i powodzenia! Nam wszystkim ;)
 

niedziela, 23 listopada 2014

CANDY na dobry początek

Nie, nie oszalałam :). Wiem, że zbliża się koniec roku, ale poważnie - przygotowałam Candy zdecydowanie na dobry początek. 

Najwyższy czas się przyznać.

Stałe bywalczynie mojego bloga (co cierpliwsze :)) wiedzą, że uwielbiam książki. Ba nawet prowadzę księgarnię, chociaż skierowaną zdecydowanie do panów. Zajęło mi to sporo czasu, ale w końcu udało mi się uruchomić księgarnię dla pań. 
decomade.pl - rękodzieło, dom i wnętrze oraz ogród to przewodnie tematy. Znajdziecie tu przede wszystkim książki, ale powoli uzupełniam bazę o niezbędne przydasie, innymi słowami wszystko co twórcze umysły lubią i potrzebują najbardziej. Sama uwielbiam odkrywać i poznawać nowe techniki i to właśnie od książek zaczęła się moja pasja. Później znalazłam Was i dzięki Waszym blogom zaczęłam poszerzać swoje horyzonty.

Oczywiście nie zamierzam poprzestać na tym co już jest. W planach mam ściągnięcie książek obcojęzycznych, a jest ich zdecydowanie dużo w różnych językach niż polskich edycji. Kolejny krok to poszerzenie oferty o dodatki i niezbędne produkty, szczególnie takie, które wymieniane są w książkach, dzięki czemu niemal od razu można będzie się zabrać do rękoczynów :).

I właśnie takie, aż 2 zestawy, przygotowałam dziś dla Was. Tak na dobry początek...

Zanim przedstawię warunki uczestnictwa, na zachętę podaje szczegółowy skład zestawów :
Zestaw 1
Książka z serii Tilda pt Dekoracje na Boże Narodzenie a do tego niezbędne przydasie do zrobienia jednej  większej bądź kilu mniejszych, wymienionych w książce, ozdób i zabawek, czyli:

50x40 cm    len z bawełną I
40x30 cm    len z bawełną II
20x30 cm    bawełna RED w groszki drobne
20x20 cm    bawełna RED w serduszka
20x20 cm    bawełna RED w kwiaty
20x10 cm    filc RED
20x20 cm    bawełna RED gładka
20x40 cm    bawełna RED w drobne paski białe
20x40 cm    bawełna WHITE w drobne granatowe paski
30x60 cm    len WHITE
20x20 cm    fizelina cienka biała
20x20 cm    wkład koszulowy biały
20x40 cm    bawełna kratka biało-czerwona
50 cm         taśma rypsowa 1 cm kratka
50 cm         taśma rypsowa 1 cm Red z paskiem
50 cm        sznurek zielony z koralikami
1 szt          guzik drewniany serce
1szt           guzik drewniany księżyc
2 szt          guzik plastik/18 mm/BRĄZ z piaskiem / 2 dziurki
6 szt          guziki Papermania małe zielone w groszki
50g            wypełniacz – 'kulka silikonowa
2 szt          kalka techniczna

Zestaw 2
Daleko mi do scrapbookowej specjalistki, ale zebrałam podstawowy asortyment do przygotowania 2 kartek świątecznych. Układ widoczny na zdjęciach, to jedynie prezentacja elementów (nie są do karnetu przytwierdzone:)). Zwycięzca (on, ona lub ono) zrobi to po swojemu dodając posiadane w domu papiery czy dodatki. Ja podaruję jedynie:


2 karnety 10x15 cm w kolorze czerwonym i zielonym
2 koperty do kompletu
ok 30 różnych scrapków w tym 2x napis Wesołych Świąt, wykonanych  z papierów o różnej gramaturze min. z serii Touch Christmas oraz firmy Cormoran
separatory z pianki i silikonu
2 x materiałowe kokardki firmy Joy
2 x bawełniane sznurki ozdobne ( po 20 cm) 
2 x tasiemki ok 20 cm dł
kilka ozdobnych kryształków



No - mam nadzieję, że ślinka już co poniektórym pociekła, więc czas na zasady. Ogólnie są standardowe i bezbolesne, czyli:
  • Jedna osoba może wygrać jeden zestaw 
  • Pozostawienie komentarza pod tym postem z wyborem zestawu [wymagane]
  • Zamieszczenie na swoim blogu banerka (jest poniżej) i linka o Candy [wymagane]
  • Zarejestrowanie się w sklepie decomade.pl [wymagane]
  • Zaznaczenie zgody na wysyłkę newsletterów (bez obawy - sama nie lubię spamu i takowym też nie obdzielam, ale raz na jakiś czas podeślę Wam info o nowościach i zapowiedziach) [wymagane] 

Obserwowanie bloga nie jest wymagane [choć mile widziane :)]

Złożenie zamówienia nie jest konieczne, ale w razie gdyście znaleźli coś ciekawego, to zapodaję kod  rabatowy, który uprawnia do 10% dodatkowej zniżki na zakupy.






Na zgłoszenie udziału jest czas do 4 grudnia. Ogłoszenie wyników w Mikołajki :) 
Życzę powodzenia






sobota, 22 listopada 2014

Świąteczne porządki

Raz na jakiś czas warto posprzątać, nie tylko w domu. Postanowiłam nieco pozmieniać ustawienia na blogu, bo już dla mnie samej stał się mniej przejrzysty. Nie mam niestety czasu by zrobić własny szablon, więc posłużę się podanymi na tacy gotowymi rozwiązaniami. Jak mówi stare przysłowie darowanemu koniowi w zęby się nie patrzy. 

Hmm, nie sądzicie, że należałoby pozmieniać te stare przysłowia? Konia niedługo będzie można zobaczyć tylko w zoo. Może jeszcze nie nasze dzieci, ale ich dzieci nie będą rozumiały owego przysłowia. To taka dygresja. 

Wracam do porządkowania. Ale nim to zrobię pozwolę Wam looknąć na niemal zakończone projekty, nad którymi pracuję. 


Śnieżny bałwan w towarzystwie królika, który w ślad za Jackiem Skellington postanowił spróbować sił w nie swoim święcie.Dla tych, co nie wiedzą o co chodzi filmik edukacyjny :))
 

sobota, 15 listopada 2014

Grześ w mojej pracowni

Jak przystało na straszą siostrę, zdarza  mi się pomagać młodszemu rodzeństwu, w szczególności Miśce (czytaj Monika), która od niedawna okupuje to samo miasto co ja. Biedaczka dziś musiała powędrować do pracy, więc mnie - jako matce chrzestnej - przyszło zająć się jej Grzesiem, lat prawie sześć!

A, że planowałam twórczo dziś się podzielać, to zdecydowałam się młodego zabrać do pracowni i pokazać mu, że dłonie można wykorzystać do czegoś więcej niż tylko grania na komórce. 

O nie, tak dobra nie jestem, więc w tle najpierw leciał film "Jak wytresować smoka" a potem bajki z serii "Inspektor Gadżet". Udało mi się jednak namówić Grzesia do wypełnienia 'marchewki', która będzie stanowić uzupełnię do królika (jak już go skończę). Skapitulował w połowie. Zdaje się, że nie sądził, że stertę wypełniacza da się upchać w małym woreczku w kształcie warzywa.


Zdecydowanie bardziej podobała mu się zabawa dziurkaczami, w efekcie czego uzyskałam dość pokaźny zapas śnieżynek i motylków.

Nic jednak nie pobiło mojej nowej zabawki, jaką jest maszynka wycinająco- tłocząca. Nawet bajki poszły w odstawkę.

Najpierw ja wycinałam wzory, a Grześ 'wyciskał' je z wzorników. Ale musiałam w końcu dopuścić go do urządzenia. Już nawet nie myślałam do czego wykorzystam te nowo  powstałe skrapki - chrześniak zapalił się do wypróbowania wszystkich wykrojników. 


Nie musiałam go długo namawiać by złożył kartkę świąteczną dla swojej babci. Szczególnie podobały mu się piankowe kosteczki, które wykorzystał by przykleić choinki.



Oczywiście, jeszcze kilka lat temu nikt nie uwierzyłby, że kilkulatek może zrobić taką pracę. Ale obecnie dzięki skrapkom może to zrobić w zasadzie każdy :)


Po powrocie do domu, moje nadzieje na znalezienie bratniej duszy w siostrzeńcu rozpłynęły się w powietrzu. Nie ważne jak wyszukane urządzenia bym mu pokazała, nic nie pokona ... klocków LEGO ;(

wtorek, 11 listopada 2014

Jesienne rękodziałanie czyli w co włożyć ręce :)

To kolejny rok, gdy zauważam, iż wraz z nastaniem jesieni najchętniej to zajęłabym się jakimiś robótkami (albo zapadła w sen zimowy ;)). Kiedyś ten okres był dla mnie senny, teraz nie wiem w co ręce włożyć i bynajmniej nie chodzi o zwykłą pracę, ale samo-realizację jaką dają prace ręczne różnych technik. 

Mam wrażenie, że i blogerki częściej się pojawiają. W końcu prace w ogrodzie można uznać już za zakończone. Wkrótce za oknem będzie nudno i szaro, więc trzeba coś robić, by codzienność również taka nie była i wprowadzić do niej trochę barw. Nie wszyscy mają możliwość, żyć ze swojego tworzenia, co nie zmienia faktu, że nie chciałoby się na to poświęcić każdej wolnej chwili :). 



Albo jak ja - chwytać kilku pomysłów na raz. Pytanie co pierwsze skończyć? Królika ogrodowego? Śpiącego anioła, który może w razie potrzeby przeistoczyć się w mniej śpiącego Mikołaja. A może małego bałwanka - projekt wielofunkcyjny, który w ostateczności może zostać śnieżnym aniołkiem? Wszystkie szablony - oczywiście z książek z serii Tilda. Polskie wydania są jeszcze dostępne w księgarni Decomade.

Życzę sobie i Wam mnóstwa jeszcze jesiennego tworzenia :)

piątek, 7 listopada 2014

nieBEZPIECZNE gumki LOOM, Rainbow albo i Bands

To będzie długi wpis, więc doradzam zastosowanie kawy/herbaty i wygodnego siedziska.

Stosunkowo późno dotarł do mnie gumkowy fenomen. Wracając z urlopu autokarem, siedziałam obok dziewczynki, która, gdy tylko rozsiadała się w fotelu, rozpakowała sporawy kuferek i zaczęła coś pleść. Co ciekawsze, siedzący obok niej braciszek, również zaczął wymachiwać szydełkiem. 'Coś się dzieje', pomyślałam.
Jak zawsze, gdy dopada mnie niewiedza zasięgam informacji w necie. Zaczęłam od przeglądania filmików, by już następnego dnia w pobliskiej hurtowni nabyć kilka paczek takich małych gumeczek. Zdołałam może z jedną bransoletkę zrobić, gdy w necie wybuchała panika związana z badaniami przeprowadzonymi przez Brytyjczyków. Loomy szkodzą!  Ba - gorzej -  powodują raka.


Mój zapał zwiędnął, jeszcze przed zapuszczeniem korzeni. :( Jednak czytając dalej coraz różniejsze niusy, nieświeży zapach zaczął się unosić w powietrzu i zapewniam - nie pochodził ode mnie (kot został w domu, ja byłam w pracy, więc to też nie on). Stąd też ten wpis - uparłam się i postanowiłam dotrzeć do sedna tej sprawy!

Czy bawiliście się kiedyś w głuchy telefon? Ile osób jest potrzebnych w łańcuchu, by zdanie "jem gołąbki" przerodziło się w "jestem głąbem"? Mniej więcej tak widziała mi się ta cała afera, ale może zacznę od początku. Wnioski każdy i tak musi wyciągnąć sam.

A na początku był ...
Jakoś specjalnie się w ten temat nie zagłębiałam. W sumie recepturki powstały w dniu, gdy po drodze potoczyła się pierwsza gumowa opona. A nawet jeśli to nie był ten konkretny dzień, to bardzo mu podobny i niedługo później. Anglojęzyczna Wikipedia podaje, że winnym całego loomowego zamieszania jest obywatel USA. Szczęścia życzę gościowi, szczególnie, iż od dnia poczęcia Rainbow Looms zdążył już podać do sądu kilka innych firm produkujących loomy, a oni nie pozostali mu dłużni i wnieśli kontr-pozwy. I bynajmniej pozew nie dotyczy gumek, a jedynie platformy, które pomagają zaplatać bransoletki. Prawnicy zaczęli zacierać ręce jakoś w okolicach sierpnia 2013 roku.


Szumno się zrobiło
Nie dam sobie głowy za to ściąć, ale zdaje się, że Europę opanowało gumkowe szaleństwo po tym jak księżna Kate wybrała loomową bransoletkę jako dodatek do swojej kreacji. Miało to miejsce w okolicach kwietnia 2014 i Nowej Zelandii. Zarówno ona, jak i jej również książęcy małżonek otrzymali te bransoletki od miejscowych dziewczynek. Tuż po tym, jak oboje się w nich pokazali, sprzedaż loomów wzrosła o 300%. Tak przynajmniej wynika z tego artykułu.


 
Chłopiec niemal stracił wzrok, a inny palce przez ... gumki loom.

Na przełomie wakacji zaczęły pokazywać się przestrogi o niebezpiecznych gumkach loom. Najpierw jedna trafiła w oko kilku letniego chłopca, innego bransoletka niemal pozbawiła palców u ręki. Oryginalny artykuł o tych faktach tutaj. Oczywiście, jeśli uważnie wczytacie się w tekst, to zauważycie, że gumka sama nie zaatakowała chłopca, a raczej rodzeństwo i to przez przypadek. Z kolei bransoletka sama z siebie nie była winna - wykonano ją najwyraźniej za ciasną. Wypadki, o których mowa, pewnie nie są jedynymi, ale też nie są czymś nadzwyczajnym. Dzieci mogą sobie zrobić krzywdę niemal każdą zabawką i przedmiotami codziennego użytku. Równie dobrze można by zabronić produkcji widelców. Rozwaga, ostrożność i rozsądek, jak w każdym przypadku, leżą po stronie dorosłych.

Nie dziękuję, te gumki powodują raka.

Z takimi komunikatami spotykamy się obecnie na każdym kroku. Ba - moja młodsza siostra - nie tak dawno, jak wczoraj - uraczyła mnie bardzo podobnym, gdy dałam jej wykonaną przez siebie bransoletkę.
Od połowy sierpnia w mediach zaczęło huczeć o szkodliwości gumek. Tylko czy aby na pewno są szkodliwe? Z treści brytyjskich niusów jasno wynika, iż problem dotyczył charmsów (zawieszek), gdyż to ich kontrola wykazała za duże wartości toksyn, z którymi kontakt może doprowadzić do rozwoju raka.  Zadział jednak skrót myślowy i efekt zabawy w głuchy telefon. Skoro zawieszki (czy wszystkie?) są toksyczne, to gumki analogicznie też. 

Nikt też nie wspominał o wprowadzeniu zakaz produkcji, eksportu, importu itp. Oficjele ostrzegają jedynie by kupować oryginalne gumki ze sprawdzonych źródeł. I od siebie dodam tylko, że należałby stosować ten model do wszelkiego rodzaju gumek ;).

Wszytko fajnie, ale który oryginalny loom jest oryginalny?

Odpowiedź zdaje się oczywista - podróbki robią Chińczycy, więc nie należy kupować gumek wykonanych w Chinach. Ha, byłoby fajnie, gdyby to było takie proste! Jak myślicie, gdzie produkował rzekomy twórca Rainbow Loom, swoje oryginalne Rainbow Loom? Właśnie w Chinach. Chińczycy nie zajmują się jedynie produkcją podróbek, ale również podejmują się realizacji zleceń według specyfikacji klienta. A przynajmniej taką podpisują umowę i klient ma przeświadczenie i papiery na to, że produkt, który otrzymał został wykonany wg jego specyfikacji. Jak jest w rzeczywistości, to trudno powiedzieć. Ale oryginalne produkty z niemal każdej branży często i gęsto wykonywane są właśnie w Chinach. Ciężko, więc będzie unikać chińskich produktów.

Osobiście nie miałam jeszcze okazji nabyć oryginalnego tęczowego zestawu, więc nie mogę powiedzieć, czy faktycznie jest wykonywany w USA, czy na opakowaniu zaznaczono ten kraj jako siedzibę firmy. Jeśli  ktoś ma taki zestaw i dodali w nim gdzieś jakieś papierki, to wczytajcie się, gdzie został made in?

Powrócimy jednak do problemu oryginalności. Firmy sądzące się z amerykańskim, rzekomym twórcą loomów również będą twierdzić, że produkują oryginalne, a co za tym idzie, nie rakotwórcze zabawki. Sama ostatnio nabyłam paczkę gumek marki Joy oraz Stnux. Czy te są nie oryginalne? Nie potrafię sobie wyobrazić, by tak znana firma jak JOY, z której produktów często korzystam, produkowała szkodliwe podróbki. Ale żeby nie było, że nie uprzedzałam - te firmy również produkują w Chinach.
Co jest więc u licha miernikiem oryginalności? Jest duże prawdopodobieństwo, że cena. Jesteśmy już do tego przyzwyczajeni, że oryginalność kosztuje. I proszę nie mylić z byciem oryginalnym, bo to akurat nie wymaga wiele kasy, ale całkiem sporej wyobraźni:).
Wracając jednak do bandsów. Te super oryginalne, amerykańskiego pomysłodawcy, o którym pisałam powyżej, kosztować będą w granicach 20 zeta za mix 600 sztuk. Ta sam ilość, bajecznych Art Snow Band It firmy Joy około 9 zeta. Firma Stnux nie ma w swojej ofercie wersji 600 szt, ale ich 300 gumkowe zestawy są w granicach 5-7 złotych.

I na koniec udało mi się znaleźć w jednej z hurtowni takie oto wersje, dokładnie po 2,5 złotego. Nie jest do końca istotne ile ich jest w środku, gdyż w tym konkretnym przypadku opakowanie zasługuje na uwagę. W tym samym pudełku znalazłam identyczne opakowania, ale na jednym jest certyfikat, a na drugim nie.




Rozbieżność cenowa jest ogromna! Z jednej strony droższy może oznaczać bezpieczniejszy, z drugiej strony - robią z klientów frajerów. 
 
Sądzę, że nie można określić, które gumki są oryginalne, a które nie. Albo bezpieczniejsze.  Ludzka pomysłowość, spryt a przede wszystkim chęć zarobku jest tak duża, że każdy znajdzie sposób na to by obejść wszystkie przepisy. Wystarczy zmienić jeden składnik w oryginalnym produkcie, zrobić gumkę o 1 mm dłuższą albo grybszą, nadać nową nazwę - i już taki produkt jest oryginalny. Słuszna wydaje się natomiast rada brytyjskich oficjeli, by kupować ze znanych źródeł i zaufane produkty. 

Zachęcam również do zapoznania się z wiadomością zamieszczoną na stronie UOKiK (Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów) z którego wynika, iż dostępne w polskich sklepach (wątpię, by testowali wszystko co sprowadzane z zagranicy i sprzedawane na allegro) gumki nie zawierają niebezpiecznych substancji. Tutaj link do niusa.


I co dalej z tymi gumkami?

Czytałam różne komentarze na forach i pod artykułami dotyczącymi afery gumkowej. Zdań jak zwykle jest masa. jedni uważają, że to koncerny wszystko rozdmuchały, bo pieniądze im między palcami zaczęły uciekać. Często też dorośli widzą coś złego w samym robieniu ozdób z gumek - szczególnie w szkołach zabrania się ich, a to przynoszenia, a także często noszenia. Jak każda moda, bo do takich należny już zaliczyć biżuterię gumkową, tak i ta ma swoich zapaleńców i wrogów. Nie rozumiem szkolnego poruszenia. Jeszcze nie dawno problemem były telefony komórkowe, ale jakoś nie wstrzymano ich produkcji. To normalne, że młodzież zaaferowana jakoś nowością najchętniej poświęcałaby każdą chwilę takiemu zajęciu. To minie. 
Mnie jednak najbardziej żal dzieciaków. Często w komentarzach czytałam, że wydawali własne kieszonkowe by kupować gumki, których teraz nie mogą używać, bo wystraszeni rodzice kazali im wszystko wyrzucić. Zajęcie, na które poświęcali zarówno pieniądze, ale również i czas, dzięki któremu - jak to mawiała moja mama - głupoty nie chodziły im po głowach, nie ślęczały przed komputerami i telewizorami - zostało im odebrane. Była szansa by młodsze pokolenia zainteresowały się handy-workiem...

Szkodliwość, o której nikt głośno nie mówi, a wielu nawet nie myśli...

Przeglądając różne artykuły trafiłam również na taki, w którym poruszono zagadnienia natury ekologicznej. Czy Wam przyszło przez myśl, że loomy mogą w przyszłości stanowić spory problem dla środowiska?! Rozłożyć szybko, to to nie ma szans. A prawda jest taka, że na każdą z dłoni zmieści się ograniczona ilość bransoletek. Ma się jednak frajdę z ich robienia, więc pytanie co z nimi się stanie, gdy się znudzą, albo nie będą się podobały, albo zostaną wyrzucone przez wystraszanych rodziców? Gumki nie nadają się do recyklingu. Stwarzają też zagrożenie dla zwierząt, które żywiąc się na ulicy mogą się nimi zadławić. Dziś problem jest mało widoczny, jednak jak podejrzewam, wcześniej czy później będziemy wchodzić w gumkowe bransoletki na ulicach. Jak kogoś interesuje oryginalny artykuł, to zapraszam na tę stronę.




Słów kilka...dziesiąt od autorki posta.

Nie jest moim celem zachęcać/zniechęcać Was do kupowania i korzystania z gumek. Zawarte tu informacje zbierałam głównie dla siebie, by wyrobić sobie zdanie i podjąć świadomą decyzję, czy będę robić gumkową biżuterię, czy też nie.  Tak, jak świadome decyzje podejmują palacze każdego dnia sięgający po papierosy, na których pudełkach wypisane są ostrzeżenia o szkodliwości zarówno dla nich, jak i ich bliskich. Rękodzieło, nie ważne pod jaką postacią jest podobnie uzależniające, z czym zgodzą się pewnie autorki wielu blogów :). Ale czuję jakąś niepewność dotyczącą tego konkretnego tematu. Nawet teraz, gdy piszę tego posta mam mieszane uczucia, ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że każda moja decyzja niesie za sobą konsekwencje, które będę musiała ponieść w przyszłości. Być loom czy nie być? Każdy sobie sam musi odpowiedzieć na to pytanie.

Obserwatorzy

Prawy do lewego

Prawych uprasza się o korzystanie z zamieszczonych treści i zdjęć zgodnie z przepisami świata tego, sumieniem i społeczną moralnością. Znaczy, że można zapożyczyć w/w z mojego bloga tylko do celów niekomercyjnych i każdorazowo odsyłając do źródła. Jednocześnie uświadamiam, iż skany szablonów są moją własnością, jednak niektóre treści na nich się znajdujące - nie. Informuję o tym szczerze. Nie ponoszę odpowiedzialności za niewłaściwe wykorzystanie materiałów.

Obserwatorze! Nie bądź statystyczną cyferką na blogowym liczniku. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy - napisz coś o sobie. ('Coś' to też 'coś', ale niekoniecznie o to mi chodziło;).