Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Recenzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Recenzja. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 czerwca 2017

Zestaw Tilda Cabbage Rose Patchwork Squirrel w akcji!

Nigdy wcześniej nie miałam w łapkach oryginalnych tkanin Tildy. Oglądałam je w książkach i czasem w necie i robiłam do nich 'maślane' oczy. Oczyma wyobraźni widziałam je wszystkie na moim stole gotowe do zabawy w upiększanie domu. Ale zawsze gdy te oczy kierowałam w stronę cen tychże tkanin, to mina rzedła, w głowie głos podpowiadał: "w tej cenie kupisz 3 metry polskiej bawełny, a nie jakiś marny kupon".
Aż w końcu stwierdziłam, że jak kupię 1 oryginalny zestaw, to z głodu nie umrę, a będę miała możliwość 'pomacania' kilku tkanin i w mojej kolekcji pojawi się jedna oryginalna lalka. Bo jak się zapewne domyślacie - zazwyczaj szyję z naszych polskich tkanin.

Spytacie, co takiego złego jest w polskich bawełnach? Nic - po prostu nie są robione z myślą o słodkich i uroczych przytulankach, ale bardziej jako pościel - coś użytkowego, co ma owszem, być ładne, ale nie musi zwalać z nóg, bo ma być też tanie. 

Ale nie o tym miałam. Chorowałam na wiewiórkę z tkanin z kolekcji Cabbage Rose i taki właśnie zestaw sobie zakupiłam :). 

Ładna kartonowa torebka, spięta zszywaczem nie zdradza całej swojej zawartości, na tylnej stronie możemy co najwyżej zobaczyć obrazki tkanin, które znajdziemy w środku. Trzęsącymi niemal rękoma zdejmowałam zszywkę, delikatnie, by nie uszkodzić pudełka. 

Środek niestety mocno mnie rozczarował. Spodziewałam się, że wszystkiego będzie ... dużo. A przynajmniej za tę cenę. Natomiast w środku poza większym kuponem jasnej  tkaniny znalazły się małe kuponiki kolorowych materiałów. Nie wierzyłam, że starczy ich by uszyć wiewiórkę.



Tkaniny Tildy są zupełnie inne w dotyku, niż bawełny pościelowe z którymi zazwyczaj miałam do czynienia. Są jakby ... lejące się; jakby miały domieszkę lycry. Producent jednak zapewnia, że to 100% bawełny. Będę musiała przeprowadzić próbę ogniową, ale trochę mi szkoda nawet najdrobniejszych resztek;>.

Kolory i motywy na tkaninach, to też inna bajka. Tu wszystko jest niezwykle wyraźne, każdy kwiatek, kontury płatków i listków - niezwykle precyzyjne. Barwy bardzo soczyste, zakochałam się w czerwonej tkanince z 'łączką' (Tilda Cabbage Rose Fabric Tess Red ).



Oczywiście przez myśli mi nawet nie przyszło, by od razu pociąć te materiały i zrobić tę zabawkę za pierwszym podejściem. Nigdy wcześniej nie szyłam patchworka, więc bałam się, że coś zepsuję. Najpierw powstała wiewiórka z dostępnych pod ręką tkanin, a gdy wykonanie uznałam za satysfakcjonujące, to przystąpiłam do pracy z oryginalnymi materiałami.


Nie powiem, żeby wszystkie kawałki zostały perfekcyjnie dopasowane i nawet prułam kilka takich co zdecydowały się nie dopasować do reszty, ale ogólnie wyszło całkiem nieźle. 
Oczywiście wykorzystałam własne nici maszynowe, bo tych z zestawu jest po prostu za mało.


Najwięcej pracy zajmuje oczywiście zszycie patchworka. Jak już to zrobiłam, to samo uszycie kształtu wiewiórki, wypchanie i zszycie zajęło tylko chwilę. A, no tak - wiewiórka tylko z jednej strony jest taka kolorowa - z drugiej jest gładka tkanina w kolorze cielistym. Nie jest to zabawka, a raczej ozdobna podusia w kształcie wiewiórki, którą kładziesz tak, by kolorowe wzory były od frontu.



Poniżej widzicie prototyp (po lewej) i oryginalną Tildę (po prawej). Żeby nie było - większość tkanin jakie użyłam do prototypu też jest zagranicznych producentów, - najczęściej kupowane w Tchibo. Nie mogłam dobrać niczego ciekawego z polskich pościelówek, poza paseczkami i groszkami :(.


A tu, niżej jeszcze jedna wiewióra, wykonana całkowicie z tkaniny mającej wzór patchworka. Szycie jej zajęło mi raptem 5 min, bo nie musiałam najpierw szyć patchworka. Ta akurat tkanina miała ładny wzór, nie wiem nawet gdzie ją kupiłam i kiedy.


I cóż mam Wam powiedzieć? Czy warto kupić taki zestaw, chociaż drogi?
Tak! Przynajmniej jeden. Nie z myślą o sprzedaży lalki czy daniu jej w prezencie, ale dla siebie, by mieć coś wyjątkowego i pięknego. No i trzeba poczuć tę różnicę w jakości tkanin, bo jak dla mnie jest on jednak odczuwalna. Aczkolwiek teraz szycie z innych tkanin nie będzie aż tak przyjemne ;(

środa, 4 stycznia 2017

Recenzja: Zakochasz się w Etno Inspiracjach!

Przyznam, że nie tego się spodziewałam, gdy o raz pierwszy zobaczyłam zapowiedź kolorowanki Etno Inspiracje. Tytuł wskazuje na etniczne kolorowanki, więc oczekiwałam motywów ludowych oraz symboli charakterystycznych dla kultur z całego świata. Nie sądziłam jednak, że zostaną ułożone w kształt mandali, a właśnie je zobaczyłam po otwarciu książki.

Ale nie to jako pierwsze rzuciło mi się w oczy, tylko tło, które różni się od większości stosowanych w tego typu publikacjach.  Uśmiech zawitał na mojej twarzy i wierzcie mi - nie mogłam się doczekać wieczoru by zabrać się za kolorowanie.

Ogólnie nie przepadam za kolorowaniem mandali głównie z jednego powodu - o ile same motywy często są bardzo ładne i warte pokolorowania, to zawsze mam dylemat co zrobić z tłem. Zostawić pustą przestrzeń? Jakoś tak nieciekawie praca wygląda - jakby została nie wykończona. Najprościej machnąć jakieś cienie pastelami, jednak zawsze zachodzi ryzyko, że jak się człowiek na tym do końca nie zna, to pracę 'zepsuje'. Inna sprawa, że kolorowanie tła wymaga czasu, który wolałabym poświęcić na nową ilustrację. 

I tu niespodzianka. Etno Inspiracje, które wydał Buchmann mają CZARNE kartki! Wszystkie mandale mają czarne tło, więc całą energię można przeznaczyć na pokolorowanie motywów nie martwiąc się o zapełnianie 'pustej' przestrzeni. Ta czarna, wolna powierzchnia nie tylko się w tym wypadku broni, ale dodatkowo optycznie uwydatnia barwne elementy, czyniąc pokolorowany obrazek bardziej wyraźnym.

Jako pierwsze zaczęłam kolorować storczyki - mandale kwiatowe są jednymi z ładniejszych z całego zbioru.


Zaczęłam kolorować Colorsoftami Derwenta, ale od razu muszę przyznać, że ten papier nie za bardzo lubi się z tymi kredkami - mocno się ślizgają. Jeszcze położenie jednej warstwy, najlepiej w jasnym kolorze, wygląda ładnie, ale przy kolejnych - ciężko mi było uzyskać ładne przejścia. W końcu przerzuciłam się na Polycolory Koh i Noor oraz Colorino 48/24 .



Zajęło mi to trochę czasu, ale w sumie jestem zadowolona z efektu końcowego. Jak widać nie ma potrzeby niczego dodawać do tła. Oczywiście jak ktoś lubi i potrafi, to można - ja niestety jestem dość ograniczona czasowo, więc już nie kombinowałam, chociaż pączki kwiatów aż się proszę o 'wyciągnięcie' poza mandalę. Może kiedyś dorysuję...

Jak wspomniałam - w kolorowance znajdziecie tylko mandale. Zostały zebrane tematycznie, o czym wydawca informuje na pierwszej stronie


Doprawdy - jest z czego wybierać 😊.

Kolejna praca to kolorowy mix. Nie miałam jakiegoś szczególnego pomysłu, celem było wykorzystanie jak największej ilości 'mokrych' mediów a konkretnie to żelpenów, flamastrów i cienkopisów. Papier jest ogólnie gruby w dotyku, ale chciałam sprawdzić jak poradzi sobie z tuszem - 'przebicia' nigdy nie są dobrze widziane.

Do testów wykorzystałam:
- żelki brokat i fluo no name
- flamastry pędzelkowe Koh i Noor i BIC
- cienkopisy Stabilo Point 88
- flamastry stożkowe Toma


Większe przestrzenie potraktowałam już kredkami, zaś co do mokrych mediów mogę śmiało je polecić  do stosowania w tej kolorowance. 'Przebicie' pojawiło się tylko w 2 miejscach - takich gdzie położyłam za wiele warstw flamastrów.

Efekt końcowy - wiadomo - duże znaczenie ma światło. Dzienne zimowe nie tylko dodaje mniej energii człowiekowi, ale nie wyłapie dobrze brokatu na żelkach. Nie tak, jak zrobi to światło sztuczne, bądź letnie słońce. Różnicę widać gołym okiem.


Akurat, gdy miałam kolorować ostatnią mandalę, do testu otrzymałam metaliczne wkłady Gioconda 6 z Koh i Noor. Super - pomyślałam - bo czarny papier to najlepszy materiał do sprawdzenia możliwości kredek 'z blaskiem', a że na naszym rynku nie ma ich jakoś szczególnie wiele, to radość moja była jeszcze większa.
Recenzję kredek przygotuję wkrótce, ale już dziś możecie zobaczyć jak wyglądają w kolorowance.


Uprzedzam, że Gioconda 6, to nie są kredki. To grube grafity, które najlepiej stosować z automatycznym ołówkiem typu Kubuś. W opakowaniu dostajemy 6 kolorów, ale kupując zestaw z ołówkiem VERSATIL otrzymamy również czarny grafit, który - co ciekawe - przy sztucznym świetle również się błyszczy 😊. Super się je nakłada na papierze Etno Inspiracji - grafity są miękkie, więc wiadomo, że przy drobnych elementach muszą być ostro zatemperowane, ale różnicę odcieni można uzyskać przez samo dociskanie wkładu.


Jak już wspomniałam wszystkie kredki metaliczne najlepiej prezentują się na czarnym tle, dlatego w przypadku tej mandali z pomocą białego żelpena dorysowałam trochę kształtów i bąbelków, które następnie pokolorowałam Giocondą 6. Całość miejscami wykańczałam kredkami Polycolor tego samego producenta.

W efekcie końcowym mandala zmieniła nieco swój oryginalny kształt i oczywiście zyskała nowe barwy :).


Fajnie się pracowało z tą kolorowanką. Ilustracje nie są wymagające i można je kolorować mając nawet niewielką ilość wolnego czasu, czyli to coś w sam raz dla mnie i innych pracusiów😊 . Szkoda tylko, że grafiki są dwustronne, bo skoro wydawca zainwestował w perforację i dał możliwość wyrwania każdej kartki, to przy takim układzie zawieszenie pracy zmusza do 'poświęcenia' jednego motywu. Ale jeśli ktoś woli kolorować kartki luzem, niż w książce, to zastosowane przez wydawcę rozwiązanie przypadnie jej / jemu do gustu.

Jeśli ciekawi Was zawartość, to zapraszam do obejrzenia filmiku Etno Inspiracje 'strona po stronie'.


Ja rozstaję się obecnie z tą kolorowanką - trafi do grupy Podaj dalej kolorowankę. Nie urywam, że najchętniej bym ją zatrzymała, bo jeszcze kilkanaście motywów wpadło mi w oko, ale obiecałam, że się nią podzielę. Teraz członkowie grupy będą mieli okazję ją przetestować. Jeśli chcielibyście  do nas dołączyć, to zachęcam do wcześniejszego przeczytania regulaminu, które jest dostępny m.in tutaj.

środa, 2 listopada 2016

Jak kolorować w pracy i nie zostać zwolnionym?

Bywa, że w pracy jest nudno - nie każdy może to powiedzieć, ale na pewno znajdą się tacy, co mają czasem ten problem. Świadomość, że w domu czeka kolorowanka, którą w takiej chwili moglibyśmy pokolorować raczej nie pomaga, wręcz przeciwnie - frustruje. No, ale w pracy raczej nie rozłożymy się z kilkudziesięcioma kredkami i np Koszmarem Alicji w Krainie Czarów do pokolorowania. Po pierwsze - mogą nas z tego powodu zwolnić. A nawet jeśli nie od razu - to wyślą do psychiatry - szczególnie posiadaczy Koszmaru Alicji w Krainie Czarów;>.

Oczywiście, można wydrukować jakąś bardziej przyjazną grafikę, przedstawiającą motylki, nie zaś szefa z rogami, jednak kolorowanie kredkami nadal tak do końca nie będzie wchodzić w rachubę, szczególnie jeśli ktoś stale patrzy nam na ręce. No to jak kolorować w pracy i nie zostać zwolnionym, spytacie?

Odpowiedź jest prosta. Podkład na biurko do kolorowania i wielokolorowy długopis!


Takie podkłady zarówno duży jak mały przygotował Koh i Noor. 

http://decomade.pl/produkt/3141-podkladka-na-biurko-do-kolorowania-koh-i-noor    http://decomade.pl/produkt/3142-podkladka-pod-myszke-do-kolorowania-koh-i-noor

Pracodawca raczej nie będzie mieć pretensji, jeśli zamiast podkładki pod myszkę zastosujesz właśnie taki blok kartek na którym można coś zanotować - to bardzo przydatne i użyteczne - powiesz przełożonym (myszka też na nim działa:)). A, że są na nim grafiki z kwiatkami i serduszkami - co to komu szkodzi - lubisz takie drobiazgi i tyle. 

Wielokolorowy długopis również nie powinien wyglądać podejrzanie jakby co zawsze możesz powiedzieć, że różne rodzaje wiadomości zapisujesz innymi kolorami - to pozwala Ci zapanować nad chaosem w pracy. Do tego dodaj ołówek i kilka cienkopisów, których posiadanie można równie łatwo wytłumaczyć i masz do dyspozycji może niewielki, ale na pewno użyteczny, podstawowy zestaw do kolorowania :).


http://decomade.pl/produkt/3352-4-kolory-dlugopis-wielokolorowy-twin-tip-maped      http://decomade.pl/produkt/3353-4-kolory-dlugopis-wielokolorowy-4colours-grip-fashion


Nawet jeśli ktoś będzie zaglądał Ci przez ramię, możesz spokojnie sobie kolorować - zapytana zawsze możesz powiedzieć, że ot tak sobie bazgrolisz, bo pomaga Ci to obmyślić plan na zwiększenie sprzedaży  w swojej firmie, albo treść oferty do kontrahenta, albo co tam innego musisz obmyślać w ramach obowiązków służbowych. A już kolorowanie w trakcie rozmowy telefonicznej, jest wręcz wskazane. Uspakajający wpływ jaki ma ta czynność, sprawi, że nie zaczniesz gryźć telefonu, albo rozważać zabójstwa klienta/przełożonego.


Obecnie na naszym rynku nie ma specjalnej oferty przygotowanej z myślą o kolorowaniu w pracy. Jest kilka kalendarzy na 2017 rok w których znajdziesz grafiki do kolorowania, ale to bardziej do prywatnego użytku i znów - rysując w takim kalendarzu w pracy można narazić się na nieprzyjemności. KOH I NOOR, czeski producent artykułów plastycznych dla amatorów i profesjonalistów, wypuścił w tym roku całą serię ciekawych produktów do kolorowania, które można wykorzystać zarówno w domu jak i w pracy.




Oba podkłady (duży , tzw biuwar i mały pod myszkę) mają ponad 50 kartek. Co prawda motywy się w nich  powtarzają, mają jednak służyć jako rozpraszacz i odstresowacz w pracy, nie zaś samodzielną kolorowankę. Co więcej - można spokojnie podzielić oba bloki na pół i jedną część stosować w domu, a drugą zanieść do pracy. Względnie kupić 'na spółkę' z siostrą czy przyjaciółką i podzielić się kosztami.

Przy okazji przetestowałam dwa wielokolorowe długopisy - niby wynalazek znany jeszcze z dzieciństwa, ale zupełnie mnie zaskoczyły przede wszystkim barwy.

Długopis firmy BIC z serii 4Colours Grip Fashion ma standardową budowę, tzn 4 przełączniki umożliwiają dostęp do 4  wkładów z 4 kolorami: niebieskim, zielonym, fioletowym i różowym - pastelowe odcienie zrobiły na mnie bardzo pozytywne wrażenie. W sumie nie spodziewałam się takich odcieni w zwykłym długopisie. Szkoda, że nie było takich jak ja chodziłam do szkoły;>. Oczywiście uchwyt jest kauczukowy, dzięki czemu przyjemnie się długopis trzyma i nim pisze. 



Jakoś specjalnie się nie starałam - bazgrałam w przerwie tym co miałam pod ręką czyli długopisem BIC, jakimś czarnym  długopisem, ołówkiem i jeszcze wygrzebałam z biurka czerwony cienkopise. 

Na kolejnej stronie wypróbowałam długopis firmy Maped z serii Twin Tip. Wybrałam sobie wersję Fun Colors, która podobnie jak długopis BICa ma bardziej pastelowe odcienie kolorów. Tu też znajdziemy niebieski, zielony, fioletowy i różowy - bardzo podobne do wcześniej opisywanego przez mnie długopisu. Ten jednak jest nie tylko czterokolorowy, ale również dwustronny. 




Super bajer, bo można za jednym zamachem korzystać z dwóch kolorów :). Przełączniki są z obu stron - dwa przy jednej końcówce i dwa przy drugiej. Nie przeszkadzają sobie nawzajem i mogą być włączone jednocześnie. Czyli z jednej strony możesz mieć różowy kolor, a z drugiej zielony i pisać / rysować raz jedną końcową, raz drugą, bez konieczności zmienianie kolorów.

Jeśli jesteś uzależniona / uzależniony od kolorowania, ale funkcjonujesz w społeczeństwie, chodzisz do pracy i nie zapominasz o posiłkach - to nie przejmuj się - odwyk nie jest Ci jeszcze potrzebny. Przydadzą Ci się jednak  takie podkłady do kolorowania, bo bazgranie po nich nie spowoduje natychmiastowego zwolnienia Cię z pracy, co może się zdarzyć, jeśli nie powstrzymasz się przed rysowaniem kwiatków na dokumentach księgowych :)).


środa, 12 października 2016

Kolorujemy "Opowieści z Narnii".

http://decomade.pl/produkt/3301-opowiesci-z-narnii-wydanie-w-kartonowym-etui-2-tomyDawno, dawno temu, bo jeszcze przed rokiem 2010 naszą domową biblioteczkę powiększyło dwutomowe wydanie Opowieści z Narnii wydanych przez Media Rodzinę. Uparłam się koniecznie na tę wersję ze względu na oryginalne ilustracje Pauline Baynes, które w niej zamieszczono. Oczywiście jeszcze wtedy w Polsce nikt nie słyszał o kolorowankach dla dorosłych. Dziś - każdy ma możliwość własnoręcznie pokolorować czarno-białe wersje obrazków, tak dobrze znanych z kolorowych edycji książki.

Nie mnie oceniać styl graficzny i umiejętności artystki - warto zaznaczyć, że za swoją pracę w 1968 roku otrzymała  prestiżową nagrodę dla ilustratora książek dziecięcych Kate Greenaway Medal.
Mam jednak świadomość, że nie każdemu mogą przypaść do gustu. Na mnie zawsze sprawiały wrażenie, jakby wykonano je patrząc przez trochę źle dobrane okulary - jakby nieostre. Do dnia dzisiejszego właśnie ten efekt sprawia na mnie wrażenie ulotności i delikatności.



Na potrzeby kolorowanki oryginalne ilustracje zostały 'wyprane' z koloru i teraz od nas zależy jak będą wyglądały :)

Oryginalnemu wydawcy mogę jedynie zarzucić brak wyobraźni w zakresie dobranych motywów. Mając dziesiątki grafik, które wykonała Paulin, w kolorowance sporo stron to po prostu 'sklejki' - jedna, często niewielka grafika powielona wielokrotnie najczęściej w lustrzanym odbiciu. Nie rozumiem takiego posunięcia, szczególnie w przypadku, gdy wydawca miał z czego dokonać wyboru. Był potencjał, ale redakcja poszła trochę na skróty i go zmarnowała.



Nawet jeśli przeglądając kolorowankę jako całość ładnie się prezentuje, to gdy przyjdzie do kolorowania... cóż - nie znam wielu osób, którym chciałoby się kolorować na jednej stronie te same motywy kilkanaście razy. Po jednym czy drugim razie stanie się to po prostu nudne.
W przypadku takich stron mogę zaproponować kolorowanie na raty - gdy czasu będzie niewiele a potrzeba rysowania ogromna, można pokolorować taki jeden motyw i z czasem całą ilustrację - czyniąc ją czymś niezwykłym.

Skoro o tym mowa, polską wersję kolorowanki Opowieści z Narnii, którą przekazało mi do recenzji wydawnictwo Media Rodzina (bardzo, bardzo dziękuję :)) przekażę grupie na facebooku -  Podaj dalej kolorowankę. Będę chciała by każda osoba, oprócz wybranych przez siebie ilustracji, pokolorowała również po jednym takim powtarzającym się motywie.  Im więcej osób będzie kolorowało te ilustracje, tym ciekawiej mogą wyglądać na koniec: jedna pantera, czy skrzat, królowa - każda pokolorowana inaczej przez różne osoby :).

Ale wrócimy do testowania.

Sporo tu czerni - pamiętajmy, że grafiki nie były przygotowywane z myślą o kolorowance, więc czarnych konturów jest tu całkiem sporo. Ale wystarczy dodać nawet kilku drobnych kresek w 'żywych' barwach, a obraz zupełnie się zmieni :).
 
Wybrałam sobie 3 ilustracje i przy każdej użyłam trochę innych mediów


Kolorowankę raz wzięłam ze sobą w podróż pociągiem. Zaczęłam kredkami Astra 24/48 i całkiem fajnie się nimi kolorowało. Papier jest odrobinę śliski, całkiem gruby - mogłam mieszać 2 kolory bez większego problemu. 3 warstwa stanowiła już wyzwanie, ale zazwyczaj mam tak z tymi konkretnymi kredkami - nie jest to wina papieru. Pracę dokończyłam już w domu Coloursoftami firmy Derwent, które na tym papierze kładą się 'jak masełko :). Nie jest to jeszcze skończona praca - warto dodać cienie i tło, ale tak na szybko, na potrzeby testu pokolorowałam tylko samą grafikę.



Następnie w ruch poszły flamastry i żelpeny. Wybrałam przede wszystkim zielenie, ale w napisach wypróbowałam już różne kolory - głównie po to by sprawdzić które media przebijają i czy w ogóle.


W teście udział wzięły:
Flamastry pędzelkowe Visaquarelle firmy BIK
Żelpeny firmy Easy

Pędzelkowe czy stożkowe TOMA fajnie nakładają się jeden na drugi dzięki czemu na niektórych liściach udało mi się uzyskać efekt miejscami pożółkłych lub lekko przekwitłych  liści.

Z kolei żelowe mają zupełnie inne odcienie niż zwykłe flamastry, dzięki czemu całość nie wyszła tak monotonna i nudna.  
Flamastry TOMA mają bardzo żywe kolory, jest w nich nawet szary, który zazwyczaj w zestawach 12 kolorów flamastrów rzadko kiedy się pojawia. Dzięki twardszej i stożkowej końcówce są dość precyzyjne i nie miałam problemów by kolorować nimi napisy i żołędzie.

Spytacie czy przebijają. Tak, wszystkie użyte przez mnie mazaki trochę przebiły - sądzę, że w dużej mierze jest to kwestia ręki - zbyt mocnego dociskania, jak również zbyt długiego kontaktu z papierem. Znam osoby, które tymi samymi flamastrami kolorują na cieńszych papierach i nic nim nie przebija. Nie mogę więc zdecydowanie zniechęcić do kolorowania "Opowieści z Narnii" takimi mediami. Ja mam zdecydowanie 'ciężką' rękę :).



Oczywiście żelpeny - szczególnie te perłowe i brokatowe nie przebijają, ale trzeba uważać przy kolorowaniu, bo trochę czasu zajmuje im wysychanie i można żel rozmazać niszcząc przy okazji rysunek (i każdą rzecz, której dotkną zabrudzone paluch np ulubiony obrus ;( ).
Tu również zostawiłam nieruszone tło, a to dlatego, że wypatrzyłam flamastry akwarelowe, które będę chciała w tym miejscu wypróbować :). Muszę je tylko ściągnąć...

Ostatnia grafika to owocowa 'sklejka' - motyw owoców jest wielokrotnie powtórzony, dodano ptaszydło i myśl przewodnią. Tak - jest to grafika obejmująca dwie strony - jedną z nich zostawię dla kogoś z grupy Podaj dalej kolorowankę :). Tym razem zależało mi na przetestowaniu w tej kolorowance kredek akwarelowych.

W sumie to na początku się zupełnie zapomniałam i zaczęłam owoce kolorować Colorsoftami, dopiero później dotarło dla mnie, że miałam wziąć kredki akwarelowe. I tak powstała praca trochę mieszana. Motywy ostatecznie pokolorowałam kredkami Derwenta i Bruynzeel, napis złotą kredką Polycolor Koh i Noora (uwielbiam ją, bo faktycznie się błyszczy jak złoto :)) natomiast do tła użyłam kredek akwarelowych. Tak konkretnie to dwóch - jednej Mondeluz, a drugiej Lyra Osiris. I tylko w kilku miejscach najpierw rysowałam kredką by ją następnie rozmalować, natomiast najczęściej 'zdejmowałam' kolor pędzelkiem bezpośrednio z kredki. Pierwszy raz zrobiłam coś takiego, ale przyznam, że ta metoda bardzo mi się podobała :). Miałam większą kontrolę na tym jak, ile i gdzie 'kładę' kolor.



Jak przy większości papierów w kolorowankach, tak i tu doszło miejscami do zmarszczenia papieru, na skutek kontaktu z wilgocią, ale były to doprawdy niewielkie powierzchnie. Nic czego żelazko by nie naprostowało :)



Zdecydowanie jest to kolorowanka dla osób lubiących stosowanie żywych i mocnych kolorów - tutaj widać je pierwszorzędnie i pięknie kontrastują się z czarnymi konturami. Mogę ją polecić fanom kolorowania kredkami akwarelowymi czy farbami, bo doprawdy ma dobry papier.  Zdecydowanie fanom twórczości C.S. Lewisa, szczególnie tym posiadającym książkę z kolorowymi grafikami, które mogą stanowić inspirację lub wręcz podpowiedź do kolorowania

Jeśli jeszcze nie widzieliście, to polecam filmik, dzięki któremu zajrzycie do środka :)


I zapraszam do grupy, gdzie będzie można tę kolorowankę przetestować.

Obserwatorzy

Prawy do lewego

Prawych uprasza się o korzystanie z zamieszczonych treści i zdjęć zgodnie z przepisami świata tego, sumieniem i społeczną moralnością. Znaczy, że można zapożyczyć w/w z mojego bloga tylko do celów niekomercyjnych i każdorazowo odsyłając do źródła. Jednocześnie uświadamiam, iż skany szablonów są moją własnością, jednak niektóre treści na nich się znajdujące - nie. Informuję o tym szczerze. Nie ponoszę odpowiedzialności za niewłaściwe wykorzystanie materiałów.

Obserwatorze! Nie bądź statystyczną cyferką na blogowym liczniku. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy - napisz coś o sobie. ('Coś' to też 'coś', ale niekoniecznie o to mi chodziło;).