Nie lubimy się z MATEMATYKĄ. Być może to będzie subiektywna ocena, ale to JA zdecydowanie bardziej nie lubię MATEMATYKI, niż odwrotnie. W sumie ja jestem jedna, a MATEMATYKI jest nieskończona ilość - z czym zgodzi się chociażby każdy uczeń liceum. Skubana jednak się przydaje, zwłaszcza gdy umysł boryka się z LOGIKĄ. Ta dała mi ostatnio do myślenia.
Czy taniej wyjdzie mi regularne kupowanie tasiemek po 2-3 metry, czy jednorazowy zakup powiedzmy 10-20 metrów? Cholera, nigdy nie lubiłam zadań z serii: ile literek alfabetu minie pociąg, jeśli wyruszy ze stacji A, pominie B i po 6 godzinach dotrze do zakopanego Zakopanego. Ponadto mając na stanie siedemnastolatka, coraz częściej dochodzę do wniosku, że jajko jest jednak mądrzejsze od kury, a nawet jeśli nie, to o swojej mądrość będzie tak mocno przekonywać (nie przyjmując sprzeciwu, że o drobnych sugestiach nie wspomnę) , że kura zamacha z rezygnacją skrzydłami i ze zwieszonym dziobem wróci na grzędę.
Nie pytajcie więc jak to się stało, ale nabyłam pokaźną ilość tasiemek, które z całą pewnością wykorzystam... jak tylko nad tym diabelstwem zapanuję. Rozpada się toto i stale rozwija (nie w rozwoju, ale SIĘ rozwija). Musiałam wymyślić coś, by mieć z nich jakiś pożytek, a nie skończyć jak niektórzy faraonowie - niekoniecznie martwi, choć zdecydowanie zmumifikowani (patrz film "Mumia' 1, 2, 3 i Scorpion King:)).
Wiem, że można dostać specjalne pojemniki na tasiemki i to jeszcze z nożykiem, ale na moje prywatne potrzeby, to taki gadżet nie jest potrzebny. Nic jednak nie stało na przeszkodzie, by coś podobnego spróbować wykonać samodzielnie.
Jakby ktoś był w potrzebie, to instrukcję poniżej zamieszczam.
Potrzebne:
- resztki tapety, papier kolorowy, najlepiej o nieco większej gramaturze niż zwyczajne, ewentualnie tkanina (np. płótno)
- vikol
- taśma pakowa, biurowa lub malarska
Jednym słowem - co kto ma pod ręką, bądź w domu i nie wie co ma z tym czymś zrobić byle nie wyrzucić. Tia... z tym jednym słowem to trochę żartowałam :)
KROK 1:
Pozbawiamy karton "skrzydełek", przy jednoczesnym niepozbawianiu się palców.
Wycięte elementy łączymy za pomocą taśmy pakowej, może być made in China. Proszę zwrócić uwagę na szczeliny pomiędzy kartonikami - muszą być, by każdy element pasował do siebie po złożeniu.
Sklejamy boczek do boczku i otrzymujemy... Gdyby to była wieprzowina, to prawdopodobnie jeszcze niedoprawioną roladę. Ale, że to najprawdopodobniej mocno przerobione drzewo, to otrzymujemy kartonowy graniastosłup , niczym dąb Bartek - pusty w środku.
KROK 4:
Nanosimy klej na ścianki graniastosłupa. Ej! Tylko po trochu - vikol szybko wysycha, więc nakładamy pewną partię i od razu przykładamy tapetę, papier kolorowy czy co tam sobie innego wymyślicie :)
KROK 5:
Zaklejamy jeden koniec graniastosłupa. Na drugi, to wycięłam kawałek tekturki, by uniemożliwić tasiemkom wypadanie.
KROK 6:
wykorzystam na 100%. proste i fajne. i te szpileczki... DZIEKI za pomysł!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSzpilki miałam niestety kolorystycznie ograniczone ;(
Usuńświetny, użyteczny pomysł i przy okazji ładnie wygląda :)
OdpowiedzUsuńJak na razie się sprawdza, dzięki :)
UsuńKurka wodna! Pomysł rewelacja... wykonanie rewelacja! Muszę mieć takie pudełeczko! Ładne i praktyczne.
OdpowiedzUsuńGrunt by nie zrywać tapety ze ścian :)
UsuńBardzo fajny pomysł :) Ja ostatnio w sieci znalazłam inny. W pudełkach po tic tacach. Wkładasz tasiemkę, wyjmujesz kawałek i zamykasz pudełeczko :) Teraz jem tic taci na potęgę :D
OdpowiedzUsuńCzy to aby zdrowe?? Jedzenie tic-taców, oczywiście, a nie wykorzystywanie pudełka :))
UsuńNo nie wierzę :D Moja tapeta!!
OdpowiedzUsuńMam ją na ścianie w salonie- taki o, kawałek za kanapą. Ale to ona :D:D:D
Csiiiiiii. Nie ogłaszaj się tak głośno, bo jak się wszystkim blogerkom spodoba, to nic Ci za ta kanapą nie zostanie, prócz ogryzków :))
UsuńAle Ty jesteś pomysłowa!! Zapraszam po wyróżnienie:). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA kogo trzeba zabić, by owo wyróżnienie dostać??
UsuńŚwietny pomysł :) A ja się męcze z moimi w woreczkach. Jak znajde chwilę, to je uciukam w pudełku. Za karę - za rozwijanie ;)
OdpowiedzUsuńHi hi, uwielbiam Cię czytać, masz świetny sposób pisania :)
Jeśli widziałaś kiedyś filmy o D'Artagnan , to powinnaś kojarzyć ówczesne niskie ukłony - właśnie taki teraz przesyłam :)
UsuńTego mi trzeba było, że też ja wcześniej na to nie wpadłam:D Pozdrawiam serdecznie i dzięki za post:)
OdpowiedzUsuńPolecam się na przyszłość :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń