A weekend miałam spędzić pracowicie i przyjemnie zarazem, a tu kicha...
Zacznę od tego, że w piątek, kierowca autobusu linii 222, w okolicach Pl. Trzech Krzyży postanowił nas zabić - mnie i tych biedaków, co zdecydowali się jechać komunikacją miejską m.st. Warszawy. Nie jestem do końca pewna, co się stało. Wiem, że tuż przed skrzyżowaniem miałam przybrana pozycję stojącą, natomiast chwilę później - pozycję leżącą i do tego w ruchu. Niczym kręgle, poturlaliśmy się stronę kabiny kierowcy, wpadając jeden na drugiego. Mój upadek zamortyzował laptop, który o dziwo wyszedł bez szwanku. Mnie odrobinę bolał nadgarstek, ale to nic w porwaniu z krwawiącymi nosami niektórych pasażerów. Nie rozglądałam się zbytnio, zdążyłam tylko zauważyć kobietę trzymającą się za twarz i wyrwaną poręcz, sterczącą obok jednego z siedzeń. Gdy kierowca zatrzymał się na przystanku, wraz z większością pasażerów wysiadłam z autobusu-pułapki. Nie uwierzycie - gość zamkną drzwi i pojechał dalej, jakby nic się nie stało!
W sumie nie wiem jak trafiłam do punktu C - szczególnie, że nie planowałam przesiadki w punkcie B. Cały dzień działałam trochę jakby na autopilocie. Niby nic mi się nie stało, ale z drugiej strony nieczęsto ląduje się na podłodze autobusu, uprzednio tego nie zaplanowawszy. To tłumaczy ogony...
Zamiast skupić się na jednym zadaniu, wzięłam się za malowanie kolczyków, decoupage na jakimś starym pojemniku, wykańczaniu kwiatków małych i dużych. Zdaje się, że prowadziłam również bitwę w Settlers Online, co tłumaczy niski zapas łuczników. Oczywiście niczego nie skończyłam - no bo i jak. Wojna trwa 4 dni. Kolczyków drewnianych nigdy wcześniej nie robiłam. Mam tylko nadzieję, że położenie bieli jako bazy nie będzie takim złym pomysłem. Zawsze mogę później inny kolor położyć - za wyjątkiem symbolu Punishera - ten w oryginale jest biały :)). Decoupage'u też nigdy nie robiłam, ale z pomocą książki Doniczkowe inspiracje, postanowiłam spróbować. Nie wiem czy na dobre wyjdzie mi trzymanie tylu srok za ogon - mam nadzieję, że mnie nie zadziobią.
Dziś rano, gdy otworzyłam oczy, byłam przekonana , że przejechał po mnie autobus. Do bolącego nadgarstka dołączyła reszta ciała. Nie mam jednak pewności co do szczegółów - czy bolą mnie wszystkie kości, czy wszystkie mięśnie, a może i jedno i drugie. Cokolwiek by to nie było - jest stłuczone i poobijane. Dlatego też zamiast grzebać w ogródku zdołałam pstryknąć kilka fotek, po czym spoczęłam na laurach - w przenośni, bo tak naprawdę, to spoczęłam na turystycznym, rozkładanym krześle. Też mi wiosenna pobudka...
Miałam jutro wyprowadzić rower na spacer, ale zdaje się, że zaparkuję swoje cztery litery na cały dzień w domu...
wow, niezła przygoda cię spotkała! dobrze, że gorzej się nie skończyło, a pana "kierowcę" powinnaś zaskarżyć. nie tle o wypadek, bo każdemu może się zdarzyć , ale o to, że was zostawił i sobie zwiał.
OdpowiedzUsuńodpocznij sobie :)
pozdrawiam
Już po fakcie się nad tym zastanawiałam, ale jeszcze będąc w autobusie, pierwsza myśl jaka mnie dopadała to ... ucieczka :)
UsuńNiemiła przygoda Cię spotkała... Ale patrząc na to z drugiej strony - masz dziś więcej czasu, by dokończyć wszystkie zaczęte prace :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na candy :)
Nic w weekend nie zrobiłam, tylko 'lizałam rany' ;(. Ale już jest lepiej :)
UsuńZaraz się zapiszę :)
Wierzyć się nie chce, że kierowca nawet nie przeprosił, nie wytłumaczył, nie zapytał czy wszyscy cali...
OdpowiedzUsuńFakt, mimo, że stale sobie powtarzam, że nic już mnie nie zdziwi, to jednak znów zdarzy się coś co mnie zdziwi - co w zasadzie już dziwić mnie nie powinno. Nie zdziwię się jeśli okaże się, że nie wyrażam się jasno ;p
Usuńaż mi się wierzyć nie chce że kierowca olał wszystko i pojechał dalej !?! Co za czasy, co za kraj !!! Miejmy nadzieję że nikomu nic poważnego się nie stało....
OdpowiedzUsuńwięc odpoczywaj i zrelaksuj się....
Gdy ciało się relaksowało, umysł przechodził katusze - weekend jak mało kiedy mogę coś fajnego porobić;(
UsuńAle historia!
OdpowiedzUsuńojoj dobrze ze mimo wszystko dobrze sie skończyło
OdpowiedzUsuńa to będzie cos z Punisherem ? :D
kwaituski śliczne a serwetki z kotami z mojej ulubionej serii :)
Punisherowe kolczyki planuję :)
UsuńKurczę, niemiła i niebezpieczna przygoda. Może tak dla pewności pójdź do lekarza? Podobają mi się Twoje tkaninkowe kwiatki:).
OdpowiedzUsuńWitaj, zostałam nominowana, wyróżniona, czy jakoś tak. Trochę z tym zabawy, ale od czasu do czasu pobawić się można, więc zapraszam Cię do mnie po tzw. "Wyróżnienie".
OdpowiedzUsuńPS
Mam nadzieję, że wszystko już wraca do normy.
Nie bardzo wiem o co chodzi z tym łańcuszkami szczęścia, bo trochę tak to wygląda ;.( Jeszcze wiśże komuś (chyba AniN) fotorelację z prywatnego życia i jakoś nie mogę znaleźć czasu by się tym zająć ;(. Ta zabawa pewnie też będzie musiała poczekać.
UsuńO kurde Aniu, w szoku jestem. Czy już lepiej? Jak rączka?
OdpowiedzUsuńMoże warto by było jakieś pisemko wystosować z podziękowaniem za poobijane ciało?
Trzymaj się, trochę odpoczynku w takiej sytuacji nie zaszkodzi.
Cudne kwiatuchy!
No wiecie co, takie przygody w komunikacji miejskiej?! Nie zazdroszczę. Ba! Szczerze współczuję i łączę się w bólu, bo sama sobie w piątek załatwiłam kolano i teraz kuśtykam jak paralityk :P
OdpowiedzUsuńNo i czekam na efekty decoupage'u, nie taki diabeł straszny ;)
Zdaje się, że nic strasznego się nie stało, bo funkcjonuje normalnie. Co się tyczy diabła - to zależy jeszcze od tego o jakiej wersji mówimy - Diablo I, II czy III :))
UsuńObawiam się, że jednak muszę trochę jeszcze nad tym tematem popracować.
Współczuję bardzo! Dobrze, że masz jeszcze chęć coś robić. A na obolałe miejsca zaproś Filona - zadziała bez pudła.:)
OdpowiedzUsuńFilona?? Musiałabym najpierw wytarzać się w kukurydzy :). A pamiętam, jak był mały, to stale kładł się ze mną spać , lokalizując się w okolicach mojej twarzy tym samym ograniczając dopływ tlenu... To były czasy :)
UsuńPodziwiam Twój zapał twórczy. Przyznałam Ci wyróżnienie : banerek i pytania dla Ciebie na http://tworzonewdomu.blogspot.com/2013/04/dziekuje-ewelino.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
I pojawia się odwieczny problem z czasem...
UsuńDziękuje mimo wszystko. Jak kiedyś zdołam, to na wszystkie pytania odpowiem... i nic nie zostanie do ukrycia ...