Nie , nie pomyliłam się. Nie pomyliłam tytułów. Nie będziemy rozmawiać o czarownicach, ani lwach , ani tym bardziej starych szafach.
Owszem czarownicę mijam każdego dnia, gdy rankiem przemykam przed lustrem. Lwią odwagę znajduję w sobie za każdym razem, gdy muszę skorzystać z toalety w którymś z budynków przy Kolejowej, gdzie mam obecnie biuro. W nim zresztą znajduje się stara szafa. Ale co z tego? Żeby w ogóle podjąć się otwarcia jej drzwi, konieczne jest zawarcie ubezpieczenia na życie, albo przynajmniej NW. W sumie już nie pamiętam, co do niej włożyłam, ale jestem niemal w 100 procentach pewna, że wszystko się przyda … kiedyś. Wróćmy więc do Misia, Sklerozy i starej poszwy
Pan Miś to oczywiście projekt Tone Finnanger z serii Tilda. Już kiedyś Wam pokazywałam jak uszyć misia z łatką. Sęk w tym, że zawsze podobał mi się model pokazany w książce – znacznie większy - być może starszy brat mniejszych misiów. W końcu znalazłam sposób na powiększenie szablonu i wzięłam się do pracy.
Przydatna okazała się stara poszwa na kołdrę, której jeszcze trochę mi zostało, po tym jak wykroiłam z niej dwie zasłonki do biura (później Wam pokażę :)
Może bardziej kolorowy, niż oryginalny projekt Tildy, ale mnie się tkanina bardzo podobała. Od siebie dodałam ‘obrożę’ i zawieszkę z tasiemki, dzięki czemu miś będzie mógł zawisnąć…
Tylko bez skojarzeń! Absolutnie nie mam morderczych zapędów. Mój kot może potwierdzić, iż nad zwierzętami się nie znęcam… zazwyczaj ;)
I już niedźwiedzia skończyłam, i wygrzebałam z zapasów wbijaki, które kupiłam by upiększyć ogród (ale ogrodu jeszcze nie mam ;()i w tym właśnie miejscu dopadła mnie Skleroza. Cały tydzień miotałam się w poszukiwaniu wypalarki. A jak już w końcu ją znalazłam, to okazało się, że pudełko, a i owszem zawiera wypalarkę, ale już końcówek do niej – nie.
Dlatego nie będzie happy endu, przynajmniej nie dziś i nie w tej bajce. Ale nie płaczcie, bo za to będzie …
Owszem czarownicę mijam każdego dnia, gdy rankiem przemykam przed lustrem. Lwią odwagę znajduję w sobie za każdym razem, gdy muszę skorzystać z toalety w którymś z budynków przy Kolejowej, gdzie mam obecnie biuro. W nim zresztą znajduje się stara szafa. Ale co z tego? Żeby w ogóle podjąć się otwarcia jej drzwi, konieczne jest zawarcie ubezpieczenia na życie, albo przynajmniej NW. W sumie już nie pamiętam, co do niej włożyłam, ale jestem niemal w 100 procentach pewna, że wszystko się przyda … kiedyś. Wróćmy więc do Misia, Sklerozy i starej poszwy
Pan Miś to oczywiście projekt Tone Finnanger z serii Tilda. Już kiedyś Wam pokazywałam jak uszyć misia z łatką. Sęk w tym, że zawsze podobał mi się model pokazany w książce – znacznie większy - być może starszy brat mniejszych misiów. W końcu znalazłam sposób na powiększenie szablonu i wzięłam się do pracy.
Przydatna okazała się stara poszwa na kołdrę, której jeszcze trochę mi zostało, po tym jak wykroiłam z niej dwie zasłonki do biura (później Wam pokażę :)
Może bardziej kolorowy, niż oryginalny projekt Tildy, ale mnie się tkanina bardzo podobała. Od siebie dodałam ‘obrożę’ i zawieszkę z tasiemki, dzięki czemu miś będzie mógł zawisnąć…
Tylko bez skojarzeń! Absolutnie nie mam morderczych zapędów. Mój kot może potwierdzić, iż nad zwierzętami się nie znęcam… zazwyczaj ;)
I już niedźwiedzia skończyłam, i wygrzebałam z zapasów wbijaki, które kupiłam by upiększyć ogród (ale ogrodu jeszcze nie mam ;()i w tym właśnie miejscu dopadła mnie Skleroza. Cały tydzień miotałam się w poszukiwaniu wypalarki. A jak już w końcu ją znalazłam, to okazało się, że pudełko, a i owszem zawiera wypalarkę, ale już końcówek do niej – nie.
Dlatego nie będzie happy endu, przynajmniej nie dziś i nie w tej bajce. Ale nie płaczcie, bo za to będzie …
CDN
W misiaku z łatką zakochana jestem od chwili zamieszczenia przez Ciebie posta z misiem z łatka :):):) Pasiak jest boski i tego też już uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńBuziak
ps. tytuł posta od razu mi skojarzył, mam w domku 4-klasistę i lektura obowiązkowo przeczytana :)
uwielbiam takie misie! śliczne są
OdpowiedzUsuńi zapraszam Cię na rocznicowe candy:)
UsuńAle sliczne,pozdrawiam Ewa.Zapraszam do mnie na candy.
OdpowiedzUsuńSłodziutkie misiaki!!!!
OdpowiedzUsuńświetny misio i za pewne happy end będzie...
OdpowiedzUsuńWitam cudny misio .Daga
OdpowiedzUsuńKońcówki do wypalarki nadal mają status 'zaginione w akcji' ;( Dzięki za pochwały, ale czuję się przy tym projekcie niespełniona - jakby zacerowała tylko jedną skarpetkę...
OdpowiedzUsuńMisiaki urocze. A posta czyta się jak prawdziwą opowieść o zaczarowanej krainie, w której ktoś porwał te końcówki w daleką podróż... i chyba nie radzę sprawdzać w szafie :).
OdpowiedzUsuńW sumie mam dokładnie taką samą wypalarkę i nawet dwa zestawy końcówek do niej, więc jak nie znajdziesz w ogóle to daj znać :)