Lubię takie dni :). Przychodzi listonosz, względnie kurier. W zamian za autograf przekazuje przesyłkę. Oglądam czy to kopertę czy pudełko, próbując zgadnąć co jest w środku. Mimo, iż wiem co zamawiałam, to jednak niecierpliwość i ciekawość zżerają mnie od środka. Kupując w necie trzeba liczyć się z niemożliwością dotknięcia przedmiotu. Nie czuć faktury, podobnie jak i wymiaru, a często i odcień koloru może się różnić od oryginału. Stąd to uciskanie w żołądku, gdy delikatnie otwieram koperty.
Czy pisałam, że mam kota na punkcie kota;>? Filon (zwierz domowy) pewnie nawet nie zauważy dodatkowych towarzyszy - 2 brązowe kocie wieszaki i 'skrzypek' dopełnią dekoracji w przedpokoju. Uchwyty zamówiłam z myślą o wykończeniu krzesła, o którym pisałam we wcześniejszym poście. Planuję jeszcze zrobić 'drzwi donikąd' i przerobić nieco wnękę na wierzchnie ubrania. Przedpokój wymaga jeszcze trochę pracy - ale nie spieszy mi się :).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz