czwartek, 14 marca 2013

Na chandrę ... zakupy i trochę muzyki

Nie wiem czy to zima, czy skomplikowane procesy trawienne, ale dopadło mnie przygnębienie - przyszpiliło do podłogi i poderwać do lotu nie pozwalało. Wczorajszego dnia chandry i złego samopoczucia nastał punkt kulminacyjny. Gdzieś w okolicach 21:00 orzekłam proste "chrzanić to", przywdziałam piżamę i powlekłam swe zwłoki do łóżka. To do mnie niepodobne! Nie kwestia piżam czy zwłok, ale witania się z sypialnią o tak nieludzko twórczej porze. 

Jakoś musiałam wziąć się w garść. Umiejętności metabolizowania alkoholu testować nie chciałam - czasem skutek jest odwrotny i trafia się na większe dołki, bo się ich nie widzi a i brak kontroli nad kończynami też nie pomaga;>.
No więc cóż innego miałam zrobić. Czytanie książek, owszem uwielbiam, ale tym sposobem to przez najbliższy miesiąc nie robiłabym nic innego. Pieszych wycieczek z podziwianiem śnieżnego puchu nie uskuteczniam. Myślałam co prawda o 'generalnych' porządkach w domu, ale to jednak dobre rozwiązanie na weekend. 

Jak przystało na porządną kobietę - wybrałam się więc na zakupy. Nie ciągnie mnie do wyprzedaży ciuchów, butów czy torebek. Zdołałam za to dopaść autobus i pognać (z ograniczeniem prędkości do 50km/h;) do wspominanej wcześniej hurtowni, skąd wyszłam ze śliczną, wrzosową flanelką na wdzianko dla misia, który zresztą wciąż jest w rozsypce. Ten wrzosik zadziałał jak bateria i mam nadzieje, że wciągu najbliższych dni skończę i misia i wdzianko.

A ponadto przejrzałam sobie nabytą na jakiejś wyprzedaży książkę - Małe mozaiki. Żeby nie było - nigdy tej techniki nie używałam. O mozaice wiem tyle, że można ułożyć ją na podłodze i najlepsze są (chyba) z Włoch. Temat mnie jednak zainteresował. Jak zresztą każdy inny, a dotyczący rękodzieła. Wychodzę z założenia, że jeśli czegoś nie umiem, to nie znaczy, że nie mogę się nauczyć. Oczywiście przydałaby się 48-godzinna doba i spożywanie pokarmów przez kroplówkę, nie tylko dla mnie, ale i rodziny. Ale tak sobie myślę, że w sumie nie pali się. 
Ale do rzeczy. Nie przeczytałam książki, ale ją przejrzałam i na pierwszy rzut obu oczu, wydaje się być przede wszystkim kompetentna. Napisana w języku polskim, co stanowi duży plus, zawiera dużo ilustracji, co też jest pozytywne. Dla początkującego układacza mozaiki (czyt. mnie:)) zebrano tu informacje na temat niezbędnych narzędzi i technik. Takie mini tutoriale jak dla mnie są bardzo przydatne. Oczywiście nie zabrakło inspirujących przykładów od biżuterii począwszy, na ozdobnych pudełkach i obrazach skończywszy. 


Przyjemnie się tę książkę przeglądało - ze standardową mieszanką uczuć zachwytu przyprawionego zazdrością i chęcią spróbowania. Some kind of monster świetnie tu pasował. 
Przyznacie, że każdy aplikuje sobie jakieś własne lekarstwo na podły humor. Ja - w takich sytuacjach - zazwyczaj truję się metalem, bądź czymś pod niego podchodzącym. Nic tak dobrze nie zabija niepożądanych myśli - i słuchu też - ale znajdźcie mi lek bez skutków ubocznych. Wieczorem zdarza mi się pokornieć . Wówczas zapuszczam Tracy Chapman albo Reginę Spektor. Wpadłam zresztą  na pomysł stworzenia na polskiejstacji.pl własnego radia 'Girls Only'. Ciekawa alternatywna do niemal skończonego katalogu o przyjaznej nazwie 'Hit me' :).

Jutro piątek. W zasadzie to za niecałe 8 min. Życzę sobie i wszystkim dobrego humoru :)

7 komentarzy:

  1. Mnie też na chandrę pomaga muzyka, chociaż sąsiadom niekoniecznie ;) Ostatnio katuję ich Godsmackiem i Disturbed :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobiście uważam, że to kwestia przesilenia wiosennego czy zimowego, jak zwał, tak zwał. Mam bowiem podobne objawy. Ba! Podobne objawy ma moja druga połówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Promyku, tylko nie mów mi, że to zaraźliwe;(

      Usuń
  3. Czekaj, czekaj... piszesz o jakiejś hurtowni!
    I piszesz, że już pisałaś- czyżbym coś przeoczyła?

    Napisz więcej, skoro to jest hurtownia, w której zakupiłaś materiał, to ja jestem szczerze zainteresowana.

    ps. wczoraj poszłam spać o 20:00, to jest taki czas...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tia... niedawno odkryłam, że sklep detaliczny jest również hurtownią;>. Znajduje się tuż obok Kalinowego Serca, o którym pisałam jakoś niedawno. Czyli Żoliborz, ul Krasińskiego 25 . Hurt niestety polega na zakupie pełnych belek czyli jakiś 80 m. Jak dla mnie to na razie za dużo.

      Usuń
  4. To już epidemia, niestety:( Wszyscy moi najbliźsi tacy "struci" chodzą. Nawet śmiechoterapia, która zawsze pomagała, nie skutkuje.
    W moim przypadku zagłuszanie myśli dobrą, głośną muzyką to lekarstwo na wszystkie smutki. Aniu, trzymaj się.... oby do wiosny :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Prawy do lewego

Prawych uprasza się o korzystanie z zamieszczonych treści i zdjęć zgodnie z przepisami świata tego, sumieniem i społeczną moralnością. Znaczy, że można zapożyczyć w/w z mojego bloga tylko do celów niekomercyjnych i każdorazowo odsyłając do źródła. Jednocześnie uświadamiam, iż skany szablonów są moją własnością, jednak niektóre treści na nich się znajdujące - nie. Informuję o tym szczerze. Nie ponoszę odpowiedzialności za niewłaściwe wykorzystanie materiałów.

Obserwatorze! Nie bądź statystyczną cyferką na blogowym liczniku. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy - napisz coś o sobie. ('Coś' to też 'coś', ale niekoniecznie o to mi chodziło;).