Nie przepadam za zimą - mam do tego prawo :). Drażni mnie konieczność przebierania się, otulania szalikami, zaciągania czapki itp. Autobusy się spóźniają, chodników często nie widać - jakby w codziennym życiu mało przeszkód było. Ale za upalnym latem też nie tęsknię, więc chyba się to jakoś równoważy.
Nie zmienia to jednak faktu, że czasem gdy patrzę przez szybę na zimowy świat, robi się tak jakoś magicznie. Świat za oknem zdaje się mienić i skrzyć. Patrzę przez okno, podziwiam niczym jeszcze nienaruszoną kołderkę śniegu - bez śladów butów, bez śladów łap. Trudno uwierzyć, że za przyprószonymi siwizną drzewami znajduje się jedna z ruchliwszych ulic stolicy. W takiej chwili chciałabym, by zima trwała wiecznie :)
Szczególnie, po kilku dniach roztopów, kiedy to na wierz wychodzi .... Cóż, głównie to wychodzi cała prawda o człowieku. Bądź co bądź śmieci zawsze można zabrać do domu, a psa wyprowadzić daje niż kilka metrów od klatki;>
Ale na razie szaaaaaaa - magia trwa :)
Zima, zima, zima. Pada, pada śnieg... uwielbiam zimę. Siarczysty mróz, śnieg, szczególnie ten skrzypiący pod butami. Niestety im starszy się robię, tym krócej toleruję mroźną porę roku. Kiedyś od listopada do kwietnia mogła mieszkać ze mną, dzisiaj z końcem lutego mogłaby się zacząć zwijać do krainy Królowej Śniegu. Stare kości są ciepłolubne. Niestety :/
OdpowiedzUsuń