Obecnie mój dom okupują dwa, pięciomiesięczne kociaki rasy tajskiej ( odmiana syjamów;>). I jak na kociaki przystało uwielbiają się bawić. Są już z nami 2 miesiące, więc zdążyliśmy zauważyliśmy co najbardziej im się podoba prócz wykopków w doniczkach, zrzucania porcelany na podłogę, kradzieży mięsa nieopatrznie pozostawionego na stole i regularnego odwiedzania zlewu w poszukiwaniu niedojedzonych resztek ;( .
Różnej maści zabawki walają się głównie po salonie, który postanowiły przejąć na własność. Prócz drapaków, walają się tam głównie piłeczki i patyki ze sznureczkami, na których końcu zwisają piórka. To ich ulubione zabawki. I wiecie co - żadna z kupowanych w sklepie zabawek nie przetrwała kilku dni. Bądź co bądź układ sił jest 2 do 1;>. No więc postanowiłam sama zrobić im zabawki, bo w sumie nie wydaje się to być zbyt skomplikowane.
Zaczęłam od kulek. Nabyłam paczkę bawełnianych kulek firmy Heyda - są super, bo nie kruszą się jak styropian, są miękkie i mają otworek, który od razu postanowiłam wykorzystać do upchnięcia piórek. W ten sposób koty dostały zabawkę 2w1 :). Już wiem, że na zimę z kulek bawełnianych będę robić bombki. Ale do rzeczy - na razie robimy piłeczki dla kotów.
Oprócz kulek przydadzą się kolorowe sznureczki, tasiemki, piórka i klej (może być vikol, magic - jaki kto chce byle po wyschnięciu był bezbarwny)
Swego czasu w Tchibo kupiłam takie cudne, dwukolorowe sznureczki bawełniane i to nimi owijałam kulkę - również bawełnianą :)).
Nie 'malujcie' klejem od razu całej kuli - bo zanim owiniecie sznurkiem piłkę, to on wyschnie.
Ja zaczęłam owijanie w okolicy dziurki, którą te kulki mają od razu zrobioną.
Klej nanosiłam patyczkiem do uszu - trochę pomazałam, potem nawinęłam trochę sznurka i znów pomazałam klejem i nawinęłam trochę sznurka - byle ciasno, by nie było widać z pod spodu bawełnianej kulki.
Otworu, wokół którego nawijałam sznurek, niemal nie widać - ale to nie problem - wystarczy wykałaczka i można się swobodnie do niego dostać.
Tak przygotowane kuleczki 'wypełniam' tasiemkami, innymi sznurkami i piórkami.
Jedno ale - przy pierwszych dwóch kulkach - które widzicie na zdjęciu zastosowałam ten sam klej, którym mazałam bawełnianą kulkę. Niestety po kilku godzinach kocie pazury i ząbki zrobiły swoje i wklejone 'przynęty' zostały oddzielone (po prostu wyrwane) z piłeczek. Klej, nawet magiczny, jest w tym przypadku za słaby. Dlatego do zamocowania wystających elementów zastosowałam później ciepły klej.
Rozgrzanym klejem wypełniłam otworek i następnie wpychałam piórka, a z kolei tasiemki i sznureczki dopychałam wykałaczką. Tego wiązania koty już nie ruszyły :)).
Tak wygląda efekt końcowy - praca może na 30 minut. A potem można w nieskończoność cieszyć oczy wygłupami kociaków.
Przynajmniej do czasu, jak piłka nie wpadnie gdzieś pod szafkę, albo jej gdzieś nie zabunkrują.
Bo w sumie zrobiłam im 6 takich piłeczek. Co jakiś czas urządzamy poszukiwania - tylko po to by się panowie (te nasze tajskie bliźnięta) wyhasali, po czym znów znikają na jakiś czas. Arek raz zdołał znaleźć aż 5 szt, taki był dzielny (i uparty;>). Wszystkich jednak nigdy więcej nie udało nam się zlokalizować.
Mam nadzieję, że przepis na kulkę się przyda i frajdę zrobi Wam zarówno jej robienie jak i patrzenie na zabawę domowego pieszczocha :).
Świetne! Dzięki Tobie mam pomysł na gwiazdkowy prezent dla mojej kici :)
OdpowiedzUsuńProponuję od razu kilka zrobić, bo jedna zaginie w akcji już pierwszego dnia ;>
UsuńSwietne!
OdpowiedzUsuńSwietne!
OdpowiedzUsuń