piątek, 4 września 2015

RECENZJA: Kwiaty i Zwierzęta Valentiny Harper do kolorowania

http://decomade.pl/produkt/1775-pakiet-kolorowanek-valentina-harper
Niemal każdego dnia przeglądam jakąś kolorowankę i staram się wyrobić o zawartych w niej obrazkach jakieś zadanie. Nie jest to łatwe, bo każda do jakiej zaglądam jest na swój sposób  piękna - przyciąga i cieszy oczy. Gdy przyszły do magazynu Kwiaty. Antystresowe kreatywne kolorowanie z wydawnictwa Amber, nie byłam pewna co myśleć o tym albumie.  
Na pierwszy rzut oka kolorowanka może nie robi specjalnie powalającego wrażenia. Blok raczej cienki, podobnie papier, obrazek tylko z jednej strony - z drugiej motywacyjne przesłanie - a te jakoś specjalnie do mnie nigdy nie przemawiały. Rozumiem zamysł autorki - czymś w życiu trzeba się kierować i jeśli nie wyrobiło się własnego motta, może pomóc myśl kogoś innego. A kartkę z barwnym obrazkiem można też przekazać komuś bliskiemu, któremu w danej chwili dobre słowo nie zaszkodzi.

Ale wracając do tematu - nowy zeszyt z Kwiatami w pierwszej chwili nie zwalił mnie z nóg.  Do czasu, gdy chwyciłam za moje wysłużone kredki i zaczęłam kolorować...

Do tej pory tylko jedna kolorowanka wciągnęła mnie na tyle, że nie mogłam się od niej oderwać. Mowa oczywiście o bajecznej Inwazji bazgrołów. Wracam do ich kolorowania tak często jak się da :). Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że do nich dołączyły właśnie projekty Valentiny Harper. A wszystko za sprawą ... KROPEK.

A tak dokładnie to PLAMEK i PRĄŻKÓW, bowiem każdy motyw zaprojektowany przez Valentinę w dużej mierze złożony jest z dość mocnego, czarnego konturu w obrębie którego znajduje się mnóstwo drobnych, białych plamek i paseczków. Początkowo patrząc na wersję czarno-białą obrazek może wydawać się nieczytelny i też nie zachwyca od razu.  Czerń konturu dość mocno rzuca się w oczy w porównaniu do kolorowanek, które już mogliście mieć w rękach. Jednak jak tylko zaczniecie 'kłaść' kolor wrażenie się diametralnie zmieni. Ciemny kontur zanika ciesząc oczy barwnymi płaszczyznami.


Projekty Valentiny można kolorować na kilka sposobów. Na pierwszych stronach kolorowanki zobaczycie jak zabrała się do tego inna ilustratorka - Marie Browning, którą Valentina zaprosiła do współpracy przy wydaniu swoich zeszytów. 


Co nie zmienia faktu, że każdy i tak musi znaleźć dla siebie swój własny styl, taki sposób kolorowania, który przede wszystkim spełni nadrzędny cel przyświecający takim wydaniom czyli odstresowanie. Albo przynajmniej oderwanie się od codziennych problemów chociaż na krótki czas. 

Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego, ale ja odruchowo zaczęłam każdą plamkę kolorować oddzielnie. Nie rysowałam po czarnym konturze, tylko kolorem wypełniałam każdy drobniutki, biały element. Ta z pozoru nudna i mozolna czynności miała na mnie wręcz hipnotyzujący i jednocześnie kojący efekt. I gdy tak zapełniałam jednym odcieniem kolejne kropki, których wydawało mi się, że jest nieskończona ilość - zdecydowałam się nagle na zmianę koloru. I tak środek kwiatka, może być jednostajnie żółty, albo może być żółty z dodatkiem innych barw. Podobny efekt można oczywiście otrzymać stosując cieniowanie. Jednak w moim przypadku największą frajdę sprawiało kolorowanie poszczególnych plamek. 
Żebyście widzieli o czym dokładnie piszę, to zrobiłam eksperyment i ten sam obrazek pomalowałam na dwa sposoby. Po lewej pokolorowałam całą płaszczyznę, nie zwracając uwagi na poszczególne plamki, po prostu rysowałam kredkami nawet po czarnym konturze. Oczywiście nie wygląda to źle, ale po pierwsze szybko się z tym uporałam, po drugie - efekt drugiej wersji - tej po prawej - bardziej mi się podoba, chociaż z daleka różnica jest niemal nie widoczna. Tak czy inaczej, po prawej stronie widzicie ten sam obrazek, ale kolorowany powoli, plamka po plamce, z użyciem tych samych kolorów, co pierwszy, ale 'przyprawionego' miejscami innymi barwami .



Niedługo po Kwiatach, wyszedł kolejny zeszyt, tym razem Zwierzęta. I ten zachwycił mnie jeszcze bardziej ze względu na zdecydowanie większą ilość drobiazgów do pokolorowania w każdym obrazku. Na pierwszy 'rzut' poszedł Jeleń. I to z zupełnie niespodziewanego powodu - skojarzył mi się z postacią Herne'a myśliwego z serialu Robin z Sherwood. Młodzież może filmu nie kojarzyć, ale dzisiejsze 30+ już owszem :). I jakoś tak nostalgicznie mi się zrobiło, że nawet podróż pociągiem mnie nie powstrzymała - musiałam skończyć mojego rogacza i to kosztem książki, którą planowałam w tym czasie przeczytać.






Po powrocie do domu wzięłam się za kolejny rysunek, ale tym razem miejsce kredek zajęły flamastry - a tak dokładnie to dwa ich rodzaje: Flamastry Visaquarelle (pędzelkowe) firmy BIC oraz długopisy żelowe firmy Zenith. To nie było zamierzone działanie, ale w efekcie łączyłam oba te produkty - kolorując niektóre przestrzenie najpierw flamastrami, a następnie poprawiając długopisem żelowym. O ile rysowanie flamastrami jest bardzo łatwe i przyjemne, to jednak pokrywanie nimi drobniutkich plamek, tak by 'nie wyjść' za linię - to już wyzwanie;). Końcówka bardzo delikatnie nanosi tusz, niemal jak akwarele. Pracowanie nimi nie męczyło i dziś już wiem, że będę z nich częściej korzystać. Z kolei żelowe długopisy, równie łatwo się rozprowadzają i mają niezwykle żywe kolory. Można je też swobodnie łączyć ze sobą uzyskując coraz to nowsze barwy.


Niestety oba te narzędzia zostawiają po sobie dość mocny ślad i przebiły na drugą stronę obrazka. Jak pisałam na wstępie kartki są dość cienkie. Mnie jakoś specjalnie to nie przeszkadza, bo i tak nie planowałam ich rozdawać. W tym konkretnym przypadku dobrze się stało, że po drugiej stronie obrazka nie ma innego projektu, bo wówczas musiałabym spisać go na straty. Jednak jeśli zależy Wam na przekazaniu swojej pokolorowanej pracy, to doradzam pozostanie przy kredkach.


Obecnie pracuję nad żabą :). Jest cudna. I będzie czerwona... z dodatkami. Nie wiem czy są czerwone żaby, ale to mój ulubiony kolor, w którym urządziłam sobie kuchnię, gdzie planuję żabę zainstalować na stałe. 



A potem wezmę się za słonia. Album Zwierzęta zdecydowanie przypadł mi do gustu, ale i tak nie mogę doczekać się kolejnych. Już na wrzesień Amber zapowiedział wydanie Ptaków i liczę, że w tym roku ukażą się również Mandale.





Na koniec bardzo zachęcam Was do wejścia na stronę autorki - szczególnie jej profil FB wart jest obejrzenia, gdyż jest stale aktualizowany (chociaż pod panieńskim, jak podejrzewam, nazwiskiem Valentina Ramos).






Oczywiście zapraszam na stronę decomade.pl gdzie znajdziecie wszystkie kolorowanki Valentiny, również w zestawach.

http://decomade.pl/autor/valentina-harper

4 komentarze:

  1. Czerwone i czarnoczerwone żaby występują jak najbardziej tylko odradzam ich całowanie, chyba że chcemy się zmienić w Śpiące Wiecznym Snem Królewny. Niestety ich uroda jest wprost proporcjonalna do toksyczności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne pani tworzy rzeczy, ale Ty równie pięknie je kolorujesz :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Te kolorowanki są niezwykłe. Od dawna się im przyglądam, bo naprawdę zachwycają:) Pięknie je pokolorowałaś:) Jestem ciekawa czy rzeczywiście poczułabym się zrelaksowana po takiej malunkowej sesji:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zamówiłam "Zwierzęta" i czekam na przesyłkę. Jestem bardzo ciekawa, bo po tej recenzji zapowiada się ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Prawy do lewego

Prawych uprasza się o korzystanie z zamieszczonych treści i zdjęć zgodnie z przepisami świata tego, sumieniem i społeczną moralnością. Znaczy, że można zapożyczyć w/w z mojego bloga tylko do celów niekomercyjnych i każdorazowo odsyłając do źródła. Jednocześnie uświadamiam, iż skany szablonów są moją własnością, jednak niektóre treści na nich się znajdujące - nie. Informuję o tym szczerze. Nie ponoszę odpowiedzialności za niewłaściwe wykorzystanie materiałów.

Obserwatorze! Nie bądź statystyczną cyferką na blogowym liczniku. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy - napisz coś o sobie. ('Coś' to też 'coś', ale niekoniecznie o to mi chodziło;).