piątek, 2 września 2016

Pokoloruj Świat Tolkiena!

Akurat na dzień dzisiejszy przypada rocznica śmierci Johna Ronalda Reuela Tolkiena, którego twórczości w sumie nie trzeba nikomu przybliżać, bo nawet jeśli nie czytaliście jego powieści, to filmy widział już chyba każdy. Mowa oczywiście o "Władcy pierścieni" i "Hobbicie". Książki dostępne są już od bardzo dawna, także wersje z kolorowymi grafikami Alana Lee. Dzięki nowemu fenomenowi, jakim stało się kolorowanie dla dorosłych także my możemy nadać kolorów światowi Tolkiena. W tym roku, dzięki wydawnictwu Amber ukazała książka "Świat Tolkiena do kolorowania".

Przyznaję się bez bicia - do recenzji dostałam ją już w maju, ale za każdym razem gdy podchodziłam do niej z kredkami, przeglądałam grafiki by wybrać tę którą pokoloruję, to im dłużej szukałam i je oglądałam dochodziła do wniosku, że absolutnie zrobić tego nie mogę. Nie mam talentu by zmierzyć się z takim wyzwaniem - tylko zepsuję te obrazki i co wtedy?! I w sumie, gdyby nie moja siostra, która chciała pokolorować grafikę z elfami, to pewnie do dziś bym do kolorowania tej kolorowani się nie zabrała. (Dzięki Moniś)

Ale od początku. Zanim zobaczycie co z zrobiłyśmy ze Światem Tolkien zajrzyjcie do środka



Ilustracje przygotowało aż pięciu panów. Grafiki Victora Ambusa, Johna Davisa oraz Iana Millera jakoś szczególnie nie przypadły mi do gustu. Są jakby naćkane, niezbyt harmonijne z przewagą czerni. To oczywiście kwestia gustu - absolutnie nie twierdzę, że są brzydkie bądź mniej artystyczne.



Po prostu nie sprawiają wrażenia lekkości, fantazji, jaką udało się uchwycić Mauro Mazzara i Andrea Piparo. Na szczęście ich prac w kolorowance jest najwięcej i to właśnie kilku z nich dodałam nieco koloru.

Monika ze swoimi elfami uporała się raptem w kilka godzin - zużywając przy tym większość moich zielonych i brązowych Colorino oraz złotą kredkę Polycolor Koh i Noora. I jak większość osób w podobnej sytuacji - nie była zadowolona z końcowego efektu. Jak na kogoś, kto dopiero co zaczął swoją przygodę z kolorowankami dla dorosłych uważam, że praca wyszła jej bardzo dobrze, a brak samozadowolenia powinien (mam nadzieję) zmotywować ją do dalszego ćwiczenia i rozwijania się. 



Ja postawiłam przed sobą większe wyzwanie - mianowicie wybrałam grafikę dwustronną i zdecydowałam się na kredki akwarelowe i wersję 'na mokro', dzięki czemu obrazek powinien wyglądać na wykonany farbami. Być może prościej jest gdy podchodząc do rysunku wiemy jak będzie wyglądał już po nałożeniu barw. Ja wiedziałam, jak mniej więcej miałoby wyglądać pokolorowane drzewo. To tyle. Nie miałam pojęcia jak się zabrać do tej grafiki, stąd wykończenie całości zajęło mi ponad miesiąc. 



Najpierw pokolorowałam całość na sucho kredkami - Mondeluzy z dodatkiem Lyra Osiris. Papier ładnie przyjmuje te kredki. Pojawił się jednak problem dość często spotykany w klejonych kolorowankach, których jedna grafika została podzielona na dwie sąsiednie strony - mianowicie grzbiet się 'złamał', ukazując miejsce łączenia papieru. Prawdopodobnie mogłam tego uniknąć, ale wielokrotne otwieranie książki na tej samej stronie oraz wnikanie z kredką jak najdalej by pokolorować nawet najmniej dostępne szczegóły - zrobiły swoje. Nie - kartki nie 'fruwają' - trzymają się całkiem dobrze. Po prostu na środku jest widoczna, mało atrakcyjnie wyglądająca linia łączenia oby stron.

Jak już skończę kolorować tę książkę wówczas postaram się skleić kartki, tak by nie zepsuć rysunku, ale ukryć tę widoczną 'szramę'. Bezbarwny klej introligatorski położony wykałaczką powinien zdać egzamin :).

Tak obrazek wyglądał zanim postanowiłam potraktować go wodą;>.



Jak zapewne wiecie kredkę akwarelową można rozmyć wodą by uzyskać - wspomniany wcześniej - efekt malowania farbą akwarelową. Do tego celu stosuje się oczywiście pędzelki, chociaż widziałam też kiedyś osoby rozmazujące kredkę patyczkiem do uszu :)). Widać też można:). Ja zwyczaj stosuję pędzelki nylonowe o rozmiarach 0-3 przy drobnych elementach, większe rozmiary do mniej ograniczonych przestrzeni i tła. 


Tym razem postanowiłam wypróbować pędzelek ze zbiorniczkiem na wodę, zwany także często watrebrushem. W decomade.pl dostępne są Aquash brush firmy Pentel - postanowiłam jeden taki wypróbować. 


Obsługa wydaje się być niezwykle prosta - nalewasz wody do zbiorniczka, lekko naciskasz by zwilżyć pędzelek i gotowe - nie potrzebujesz wolnostojących pojemników na wodę :). Ale nie myślcie, że taki gadżet jest samoobsługowy i działa bez zarzutów, bo tak nie jest. 
Nie można podczas rozmywania kredki stale naciskać na zbiorniczek, bo albo będzie kapać woda, albo pędzelek będzie tak mokry, że zmoczy papier. Trzeba pamiętać, by każdorazowo zabierając się do rozmazania nowego koloru wytrzeć pędzelek, tak jak każdy zwyczajny pędzelek, w przeciwnym razie kolor, który uzyskacie w następstwie, może być inny niż ten narysowany na sucho. Tak jak w przypadku zwykłych pędzli, tak i w przypadku waterbrasha mamy do czynienia z różnymi rozmiarami: super cienki pędzelek jest świetny przy detalach, ale rozmywanie nim tła to droga przez mękę. Dlatego też mając pod ręką tylko taki rodzaj 'wodnego pędzla', wspierałam się również standardowymi pędzelkami. Trzeba też trochę wprawy czyli ćwiczyć i testować ile się da :).

Tak wygląda 'zmoczona' ilustracja.


Widząc ten pomarszczony papier możecie dojść do dwóch wniosków:
1. pędzle były zbyt mocno zwilżone, dlatego papier się namoczył, a po wyschnięciu zmarszczył, 
2. kolorowanka ma zły papier i nie nadaje się do malowania na mokro.




Punkt 1 jest oczywiście prawdziwy - testowałam waterbrasha, więc różnie było z ta wodą. Przynajmniej zyskałam pewność, że był szczelny i woda nie wyciekała ze zbiorniczka przy nakrętce.

Punkt drugi - zły papier?? Gdyby na kolorowance było napisane - do kolorowania farbami, bądź kredkami akwarelowymi - wówczas owszem powiedziałabym, że papier jest zły. Ale takiej informacji nigdzie na książce "Świat Tolkiena do kolorowania" nie znajdziecie - w ogóle w przypadku 95% kolorowanek dla dorosłych (dla dzieci pewnie też) nie znajdziecie informacji, że służy do kolorowania farbkami. 

Co nie zmienia faktu, że ogromna ilość komentarzy w internecie dotyczących kolorowanek określa papier jako 'zły', bo przesiąka lub przebija. Oczywiście, że tak się dzieje - wydawca drukuje często na papierach offsetowych, które na wodę mają alergię. Sztuka już dawno pokazała, że do różnych narzędzi i mediów potrzebne są różne papiery i podkłady. Fakt - nikt nie zabroni mi rysować na papierze do pasteli farbami akwarelowymi, ale też nikt nie uwzględni mi wówczas reklamacji, jeśli powiem, że papier źle się zachowuje, jak na nimi maluje.

Kolorowanki dla dorosłych zostały przygotowane z myślą o kolorowaniu kredkami. Zwykłymi kredkami, bez bajerów i udziwnień. To, że korzystamy z bardziej złożonych, artystycznych narzędzi jest naszym wyborem, ale dyskredytowanie kolorowanki z tego powodu jest jest niesprawiedliwe i wprowadza w błąd jej potencjalnych odbiorców. 

Co innego - gdy papier jest tak cienki, że rwie się nawet przy stosowaniu na nim kredki, albo jak w przypadku polskich kolorowanek Johanny Basford bądź tych z serii Harry'ego Pottera, gdzie papier nie jest biały i położony na niego kolor wydaje się być inny niż na próbniku. Wówczas z czystym sumieniem można powiedzieć, że papier jest zły.

Więc owszem - papier w "Świecie Tolkiena" nie nadaje się kolorowania na mokro. Oczywiście nie znaczy to, że nie można  kolorować flamastrami czy kredkami akwarelowymi. Trzeba się tylko liczyć z tym, że papier przesiąknie (warto podłożyć pod rysowaną ilustrację tekturkę albo kilka kartek papieru). Jak już wyschnie - jest ryzyko, że się zmarszczy, co też tragedią nie jest, bo można go wyprasować czy to przez szmatkę czy papier do pieczenia :)). 

Nie wierzycie?. Tak mój obrazek wygląda po prasowaniu :))

Nie jest może idealnie, ale da się w niej spokojnie kolorować pozostałe grafiki :)
Rysowanie Mondeluzami na sucho było całkiem przyjemne - jak, pisałam wcześniej - papier w tej kolorowance ładnie przyjmuje kredkę, daje się nakładać po kilka jej warstw. Ale żeby nie było - przetestowałam też zwykłe kredki, to znaczy: Astry (wersja 24/48), Bruynzeele (seria z Beetlem) oraz kilka pojedynczych sztuk Polycolorów, które miałam na stanie. Spieszyłam się i z fryzury hobbita nie jest do końca zadowolona. Za to płyty chodnikowe wyszły mi najlepiej :)


Nadal uważam, że bez mojej ingerencji "Świat Tolkiena" byłby piękniejszy, jednak nie taki jest cel kolorowanki. Służy do kolorowania, a ten proces z kolei do wyciszenia po trudach dnia. Ale również ćwiczenia. Ponieważ pełno tu grafik drzew, testuję obecnie różne techniki ich kolorowania. 




Jak ktoś chce potrenować kolorowanie skóry i włosów, to ta pozycja jest w sam raz. Swoją drogą Joisss przygotowała swego czasu filmik jak pokolorować twarz - warto zobaczyć.


Mnie pozostaje gorąco podziękować Amberowi za to, że skusił się i wydał w Polsce tę kolorowankę oraz oczywiście za to, że dali mi ją do testu :). Wam gorąco ją polecam - szczególnie na weekendy, gdy może macie więcej czasu by przy niej posiedzieć słuchając jednocześnie muzyki z filmu bądź nawet go oglądając. A dziś w szczególności wspominając człowieka, bez którego ten świat nigdy by nie zaistniał. 

Rest in peacJ.R.R Tolkien

1 komentarz:

Obserwatorzy

Prawy do lewego

Prawych uprasza się o korzystanie z zamieszczonych treści i zdjęć zgodnie z przepisami świata tego, sumieniem i społeczną moralnością. Znaczy, że można zapożyczyć w/w z mojego bloga tylko do celów niekomercyjnych i każdorazowo odsyłając do źródła. Jednocześnie uświadamiam, iż skany szablonów są moją własnością, jednak niektóre treści na nich się znajdujące - nie. Informuję o tym szczerze. Nie ponoszę odpowiedzialności za niewłaściwe wykorzystanie materiałów.

Obserwatorze! Nie bądź statystyczną cyferką na blogowym liczniku. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy - napisz coś o sobie. ('Coś' to też 'coś', ale niekoniecznie o to mi chodziło;).