Wydawnictwo Amber jako jedyne przygotowało małą kolorowankę z myślą o zestresowanych użytkownikach komunikacji miejskiej, podmiejskiej, dalekobieżnej i - jeśli pozwolą wnieść na pokład kredki - to również lotniczej.
Kocham kolorować - bo o tej książeczce mowa - ma 15x15 cm wielkości i aż całe 0,95 cm grubości. I możecie wierzyć lub nie, ale udało się w niej upchnąć ponad 120 obrazków.
Kocham kolorować - bo o tej książeczce mowa - ma 15x15 cm wielkości i aż całe 0,95 cm grubości. I możecie wierzyć lub nie, ale udało się w niej upchnąć ponad 120 obrazków.
Dodatkowe dwadzieścia kilka deko (z kredkami mini) nie stanowią wyzwania dla damskiej torebki, z czym pewnie nie zgodzą się panowie, ale co oni tam wiedzą.
No i wszystko fajnie, ale czy taka kieszonkowa kolorowanka sprawdzi się w boju? Czy faktycznie da się z niej korzystać w busie i czy będzie to równie relaksujące doświadczenie, co zabawa wielkoformatową książką i normalnej wielkości kredkami?
Postanowiłam to sprawdzić!
W tym celu pewnego czwartku, zapakowałam moje pięć liter (czytaj: zadek:)) do autobusu linii 180 z przystanku Foksal w kierunku Żoliborza. Godzina popołudniowa charakteryzowała się niewielkim ruchem zarówno na drodze jak i w samym autobusie, dzięki czemu udało mi się zaparkować obok miłej nastolatki pochłoniętej esemesowaniem - swoją drogą podziwiam młodsze pokolenie, które z prędkością światła wystukuje wiadomości na komórce, ale ma problem z wykrztuszeniem 'przepraszam', gdy nadepnie Ci na stopę wchodząc do tramwaju.
W tym celu pewnego czwartku, zapakowałam moje pięć liter (czytaj: zadek:)) do autobusu linii 180 z przystanku Foksal w kierunku Żoliborza. Godzina popołudniowa charakteryzowała się niewielkim ruchem zarówno na drodze jak i w samym autobusie, dzięki czemu udało mi się zaparkować obok miłej nastolatki pochłoniętej esemesowaniem - swoją drogą podziwiam młodsze pokolenie, które z prędkością światła wystukuje wiadomości na komórce, ale ma problem z wykrztuszeniem 'przepraszam', gdy nadepnie Ci na stopę wchodząc do tramwaju.
Kiedy już rozsiadałam się na krzesełku, wydobyłam z torebki podręczny zestaw relaksacyjny (czytaj: Kocham kolorować + mini kredki) i lustrując pobieżnie otoczenie zdecydowałam się zaufać stojącemu obok młodzikowi , powierzając mu na chwilę własną komórkę, która miała uwiecznić mój proces twórczy w komunikacji miejskiej. Nie wyglądał jakoś specjalnie na zaskoczonego, ale też serca w wykonanie fotki nie wkładał - efekt widać poniżej.
Chociaż równie dobrze mogła to być wina mojego telefonu - ostatnio nawala.
Jak widzicie, korzystając z torebki jako podkładki można spokojnie wziąć się za kolorowanie siedząc w autobusie.
Napotkałam oczywiście kilka przeszkód po trasie - w okolicach Placu Zamkowego, aż do pomnika Powstania Warszawskiego kostka brukowa zdecydowanie uniemożliwiła niewychodzenie za linię i precyzyjne kolorowanie, więc na ten czas zdecydowałam się podziwiać towarzyszy drogi. Jeszcze w kilku miejscach po trasie, musiałam zawiesić rysowanie (włącznie z ręką i kredką w niej się znajdującą) na czas ominięcia lub wpadnięcia w koleiny lub inny równie atrakcyjny wybój na drodze. Na szczęście kierowca wiozącego mnie autobusu był poczytalny i świadomy, że na pokładzie ma istoty żywe, a nie rosnące pod powierzchnią zmieni jadalne korzenie, więc nie kosił zakrętów, nie wjeżdżał na 15 cm krawężniki i nie przekraczał dozwolonej prędkości w miejscach, gdzie mógłby ją swobodnie przekroczyć.
To pozwoliło mi na pokolorowanie całego karmnika w mojej torebkowej kolorowance
Powiecie, że mało! Oczywiście, że mało. Dojechanie do miejsca przeznaczenia zajęło kierowcy 30 minut. Przerwy wynikające z jakości warszawskich dróg pozostawiły mi może jakieś 15 minut beztroskiego kolorowania. A i tak musicie wiedzieć, że każda z tych minut pozwoliła mi na całkowite odcięcie się od rzeczywistości - nie dostrzegłam nawet , kiedy powiększył się tłumek pasażerów, kiedy miejsce obok mnie zajęła inna już nie-nastolatka, ale równie przywiązana do swojej komórki dziewczyna, co jej poprzedniczka. I o mały włos, a przegapiłabym mój przystanek.
Kilka dni, autobusów i ze 30 kilometrów później zdołałam dokończyć obrazek.
Tylko raz przejechałam przystanek i musiałam się wracać. Ale warto było. To fascynujące jak ludzki działa ludzki mózg. Nie jestem w stanie skupić się, gdy w odległości pół kilometra kapie woda, albo skrada się komar. Roznosi mnie gdy dochodzą do mnie dźwięki rąbanki, z której nie jestem w stanie wyłowić nic poza łup, łup, łup i umca, umca, umca, a docierają do mnie od stojącego w drugim końcu autobusu dzieciaka. Mam ochotę zainstalować jego słuchawki wraz z mp3 bliżej jego własnej kory mózgowej, o ile ją takową posiada. A ile razy trzeba pokutować za grzechy pani z 3 rzędu, która przez telefon dzieli się swoimi życiowymi doświadczeniami z oddaloną o setki kilometrów kuzynką, która najprawdopodobniej komórkę zostawiła w kuchni, a sama poszła do łazienki nastawić pranie. Agrhhhhhhhhh. Mózg jest zaskakującym urządzeniem, bo gdy tylko zabrałam się za kolorowanie, włączył się jakiś filtr i słyszałam jedynie ciche, ponaglające " te płatki pokoloruj na fioletowo, bo różowy to się za bardzo zleje"
Podsumowując. Kolorowanie na kolanie jest jak najbardziej możliwe i zalecane, szczególnie jeśli nie chcesz myśleć o tym co dzieje się w danej chwili wokół ciebie, a jeszcze bardziej - jeśli nie chcesz myśleć o tym, co Cię czeka , jak już dotrzesz do miejsca przeznaczenia (najczęściej zmywanie). Oczywiście prócz kolorowanki w wersji kieszonkowej i kredek lub wielokolorowego długopisu automatycznego potrzebna jest jeszcze przestrzeń, najlepiej siedząca. Bez względu na to jakie weźmiemy ze sobą akcesoria na pokład autobusu, nie da się relaksować gdy czyjś łokieć nawiązuje bezpośredni kontakt z Twoją wątrobą, albo czyjeś glany miażdżą Ci stopę.
A już w warunkach domowych pozwoliłam sobie zastosować na Kocham kolorować różne pisaki i stwierdzam co poniżej. Wszystko zależy ... Długopisy żelowe marki Zenith, przebijają, ale sądzę że to raczej kwestia żelu, który wchłania się dobrze w papier niż rodzaj producenta.
Cienkopis firmy Bic również przebija na drugą stronę, ale już flamastry Magic z firmy Koh i Noor, które ostatnio testowałam również na pocztówkach do kolorowania - już nie.
Wszystko to kwestia tak naprawdę tuszu - jeśli te które posiadasz przebiją się na zwykłej kartce z loku rysunkowego, to reszt duże prawdopodobieństwo, że to samo uczynią z twoją kolorowanką.
Na koniec zobaczcie jeszcze kilka przykładowych rysunków z książki Kocham kolorować. Są urocze, trochę jak obrazki z baśni 1001 nocy :)
Dzielna testowiczka, brawo za całkowite zaangażowanie się :)
OdpowiedzUsuńWyzwaniem nie jest kolorowanie w autobusie, tylko znalezienie w nim siedzącego miejsca :))
UsuńTe parasolki już mam pomalowane ;) Moja siostra kupiła sobie tą kolorowankę i obdarowała mnie kilkoma stronami :) Użyłam cienkopisów z Biedry i nie przebiły na drugą stronę :) Ale rysowanie w autobusie to już dla mnie sport ekstremalny hehe :)
OdpowiedzUsuńA te pisaki biedronkowe to mają jakąś nazwę? Bo chętnie sama przetestuję?
UsuńChyba nie, niestety opakowanie już wyrzuciłam :( Zwyczajne, w srebrnej oprawce i z kolorowymi skuwkami. Pełno ich teraz w artykułach szkolnych, chyba 5 zeta kosztowały :)
Usuńjeśli ta książka ma 9,5 cm grubości.... chyba 0,95 cm ;p
OdpowiedzUsuńFaktycznie - dzięki za zwrócenie uwagi - już poprawiłam :)
Usuń