Sama nie wierzę, że to piszę, ale brakuje mi ZIMY. Pomijając kwestię niskich temperatur, wysokiej wilgotności, czasem równie wysokich zasp, zima zdaje się mieć i dobre strony. Gros ludzi, w tym ja, woli wówczas spędzać czas w domu, bo szlajanie się po dworze może zakończyć się i to w najlepszym przypadku - katarem. Jest więc czas na tworzenie, pisanie blogów czy granie w Settlersów bądź Farmeramę. Nie biegam na działkę, zakonserwowany rower tuli się do rur ciepłowniczych w piwnicy, a po głowie nie plącze się bezmyślnie przepis na ogórki małosolne. (wczoraj zrobiłam chłodnik z botwinką:)). Jeśli zimą CZAS biegł, to obecnie podróżuje ponaddźwiękowym Concordem.
Dodatkowym atutem zimy jest niemożność przeprowadzania remontów! Dzięki czemu mieszkańcy bloków nie odnoszą wrażenia, że mieszkają wśród małp, robiących eksperymenty na sprzęcie zbliżonym do dentystycznego, śpiewających "Jesteś szalona" o 6:30 nad ranem. Poza tym żaden człowiek nie powinien borykać się z problemem czy na śniadanie zjadł owsiankę czy kulki styropianowe na mleku.
Tak, zdaje się, że tęsknię za zimą. Zdecydowanie oszalałam!
O dziwo pomysł na wykorzystanie starych poszewek po poduszkach czy pościeli nie był efektem owego szaleństwa. To mój ojciec zażył mnie pytaniem, czy nie zrobiłabym mu ścierek. Zaczęłam w myślach przeszukiwać moją pamięć wewnętrzną w poszukiwaniu sklepu z odpowiednim materiałem. Nim "dotarłam" do skrzyżowania Popiełuszki i Krasińskiego, ojciec wcisnął mi w ręce spory kawał ... szmaty, w której rozpoznałam dawną poszwę na kołdrę.
- Ile wyjdzie z tego ścierek? - spytał
- Na jakiś rok, jeśli będą jednorazowe - 3 lata, jeśli będziesz bawił się w pranie.
Ok, powiedzmy sobie szczerze - nie będą to ścierki godne pałacu prezydenckiego, ale jeść z nich przecież nie potrzeba. Pościel i tak nadawała się do wyrzucenia - w ten sposób - przed ostateczną śmiercią w objęciach pieca, spełni ostatnią powinność względem rodziny, która dbała o nią przez wiele lat. Poświecenie godne podziwu i naśladowania :).
Z tego też powodu, od kilku dni, mój owerlok pracuje bez wytchnienia, a ja zdecydowałam się na przegląd własnej pościeli celem wytypowania 'ochotników' do pełnienia funkcji niekoniecznie im pierwotnie przeznaczonych. Ostateczny cel zdradzę Wam wkrótce - mam nadzieję :)
I tak dotarliśmy do trzeciego tematu, który nie tylko ciąży mi na sercu, ale zabiera czas i miejsce na półkach. Gdy pierwszy raz wykonałam stracha według przepisu zamieszczonego w Przytulnych dekoracjach, doszłam do wniosku, że jego produkcja jest na tyle prosta, że warto zrobić ich więcej. Przystąpiłam więc do hurtowej produkcji ciałek w ilości bodajże 6-7 sztuk. Miały one zostać przekazane w darze rożnym członkom rodziny, w ubiegłym roku na Halloween, gdy to się nie udało - jako prezent pod choinkę, a kiedy i tę ideę szlag trafił, zdecydowałam wykańczać po jednym w odpowiednim czasie by spełniły rolę prezentów urodzinowych. W efekcie czego, do ubiegłego tygodnia pełniły funkcję wypełniacza do skrzynki :)
Nieeeeeeeee, nie chodzi o to, że są trudne w produkcji. Po prostu myśl wykonania 6-7 par spodenek za jednym zamachem nieco mnie zniechęcała. Ale koniec z tym! Postanowiłam je wykończyć i - o zgrozo - zrobić jeszcze jednego na potrzeby przygotowania tutoriala dla zainteresowanych blogerek. 2 sztuki już gotowe - jeden z ogrodowych strachów trafi jutro do mojego taty, jako prezent imieninowy. Przyszedł mi też do głowy diaboliczny pomysł uwzględniający Wasze osoby , ale tę niespodziankę zdradzę dopiero w przyszłym tygodniu. Podobno cierpliwość jest cnotą :)
PS. Ja zapomniałam, a Wy nie zauważyliście, że tutek dotyczący obuwniczych serduszek jest uboższy o szablon. Niby nic, bo w sumie można własny kształt wykonać, ale żeby nie było - to Tildowy szablon zamieściłam w poście :)
Jestem ciekawa jak wyglądają pozostałe:) Ten wygląda bardzo ładnie i z chęcią też bym sobie uszyła:)
OdpowiedzUsuńNic nie stoi na przeszkodzie. Szkoda, że nie ma banków, które czas by na kredyt dawały, co nie :)
UsuńHm, z tą zimą to wcale nie jest głupie... Z drugiej strony ja już tęsknię straszliwie za ogórkami małosolnymi, więc jednak nie...
OdpowiedzUsuńStrach jest boski, jaki świetny kapelutek mu zrobiłaś. Zapisuję się już teraz, cokolwiek to będzie (ten straszliwy pomysł).;))
Wyobraziłam go sobie na swoim balkonie i oszalałam na jego punkcie...
UsuńNiestety strachy nie są wodoodporne (choć pracuję nad nową technologią by takowymi je uczynić), więc jeśli balkon nie jest zadaszony, to po jednej deszczowej będzie wyglądał... jak strach pomyśleć :)))
UsuńWypluj tą tęsknotę za zimą błagam...ja tyle czekałam na słońce :)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą strach zamiast straszyć wygląda słodko :) Jest świetny!
Nie wiem, jak Ty Justyno, ale ja nadal czekam na słońce. Qrcze jest już prawie połowa maja, a ja nawet trawnika nie mam skoszonego, bo co wybieram się na działkę, to leje...
UsuńTak... Tildowe strachy nie są specjalnie przerażające... Postaram się coś z tym zrobić nim nastanie Halloween :)
Widzę, że mimo wszystko praca wre :) Strach jest prześliczny, czekam na tutka ;)
OdpowiedzUsuńPracy jest za dużo, w tym problem ;(. Tutek powinien być w tym tygodniu - mam nadzieję :)
UsuńGdy zobaczyłam tytuł Twojego posta, pomyślałam, ze może kilka nocy nie przespałaś. Bo ja osobiście zimą śpię lepiej :) Aniu, niedługo będzie zima, zobacz, za oknem już lato :)
OdpowiedzUsuńJa takiego stracha chcę... chcę... poproszę :) Fajniutki cudak!
Niedługo będzie okazja by takowego zdobyć:))
UsuńOszalała! - pomyślałam jak zobaczyłam tytuł :D Ale co racja to racja - zimą szycie i blogowanie idzie znacznie lepiej :))) Stracha i ja kiedyś szyłam, całkiem sprawnie to idzie, ale 6 na raz to bym nie dała rady, choć zawsze sobie obiecuję, że muszę ciała aniołów poszyć, tak na zapas ;)
OdpowiedzUsuńHehe, jedną z moich skrzynek wypełniają niekompletne szkielety aniołów... Jakoś tak z Chęciami nigdy nie mam problem, tylko Zapał nie zawsze daję radę zatankować :))
UsuńFajny ten Strachu :) Chyba naprawdę muszę się zaprzyjaźnić z maszyną do szycia ;)
OdpowiedzUsuń