poniedziałek, 5 czerwca 2017

Zestaw Tilda Cabbage Rose Patchwork Squirrel w akcji!

Nigdy wcześniej nie miałam w łapkach oryginalnych tkanin Tildy. Oglądałam je w książkach i czasem w necie i robiłam do nich 'maślane' oczy. Oczyma wyobraźni widziałam je wszystkie na moim stole gotowe do zabawy w upiększanie domu. Ale zawsze gdy te oczy kierowałam w stronę cen tychże tkanin, to mina rzedła, w głowie głos podpowiadał: "w tej cenie kupisz 3 metry polskiej bawełny, a nie jakiś marny kupon".
Aż w końcu stwierdziłam, że jak kupię 1 oryginalny zestaw, to z głodu nie umrę, a będę miała możliwość 'pomacania' kilku tkanin i w mojej kolekcji pojawi się jedna oryginalna lalka. Bo jak się zapewne domyślacie - zazwyczaj szyję z naszych polskich tkanin.

Spytacie, co takiego złego jest w polskich bawełnach? Nic - po prostu nie są robione z myślą o słodkich i uroczych przytulankach, ale bardziej jako pościel - coś użytkowego, co ma owszem, być ładne, ale nie musi zwalać z nóg, bo ma być też tanie. 

Ale nie o tym miałam. Chorowałam na wiewiórkę z tkanin z kolekcji Cabbage Rose i taki właśnie zestaw sobie zakupiłam :). 

Ładna kartonowa torebka, spięta zszywaczem nie zdradza całej swojej zawartości, na tylnej stronie możemy co najwyżej zobaczyć obrazki tkanin, które znajdziemy w środku. Trzęsącymi niemal rękoma zdejmowałam zszywkę, delikatnie, by nie uszkodzić pudełka. 

Środek niestety mocno mnie rozczarował. Spodziewałam się, że wszystkiego będzie ... dużo. A przynajmniej za tę cenę. Natomiast w środku poza większym kuponem jasnej  tkaniny znalazły się małe kuponiki kolorowych materiałów. Nie wierzyłam, że starczy ich by uszyć wiewiórkę.



Tkaniny Tildy są zupełnie inne w dotyku, niż bawełny pościelowe z którymi zazwyczaj miałam do czynienia. Są jakby ... lejące się; jakby miały domieszkę lycry. Producent jednak zapewnia, że to 100% bawełny. Będę musiała przeprowadzić próbę ogniową, ale trochę mi szkoda nawet najdrobniejszych resztek;>.

Kolory i motywy na tkaninach, to też inna bajka. Tu wszystko jest niezwykle wyraźne, każdy kwiatek, kontury płatków i listków - niezwykle precyzyjne. Barwy bardzo soczyste, zakochałam się w czerwonej tkanince z 'łączką' (Tilda Cabbage Rose Fabric Tess Red ).



Oczywiście przez myśli mi nawet nie przyszło, by od razu pociąć te materiały i zrobić tę zabawkę za pierwszym podejściem. Nigdy wcześniej nie szyłam patchworka, więc bałam się, że coś zepsuję. Najpierw powstała wiewiórka z dostępnych pod ręką tkanin, a gdy wykonanie uznałam za satysfakcjonujące, to przystąpiłam do pracy z oryginalnymi materiałami.


Nie powiem, żeby wszystkie kawałki zostały perfekcyjnie dopasowane i nawet prułam kilka takich co zdecydowały się nie dopasować do reszty, ale ogólnie wyszło całkiem nieźle. 
Oczywiście wykorzystałam własne nici maszynowe, bo tych z zestawu jest po prostu za mało.


Najwięcej pracy zajmuje oczywiście zszycie patchworka. Jak już to zrobiłam, to samo uszycie kształtu wiewiórki, wypchanie i zszycie zajęło tylko chwilę. A, no tak - wiewiórka tylko z jednej strony jest taka kolorowa - z drugiej jest gładka tkanina w kolorze cielistym. Nie jest to zabawka, a raczej ozdobna podusia w kształcie wiewiórki, którą kładziesz tak, by kolorowe wzory były od frontu.



Poniżej widzicie prototyp (po lewej) i oryginalną Tildę (po prawej). Żeby nie było - większość tkanin jakie użyłam do prototypu też jest zagranicznych producentów, - najczęściej kupowane w Tchibo. Nie mogłam dobrać niczego ciekawego z polskich pościelówek, poza paseczkami i groszkami :(.


A tu, niżej jeszcze jedna wiewióra, wykonana całkowicie z tkaniny mającej wzór patchworka. Szycie jej zajęło mi raptem 5 min, bo nie musiałam najpierw szyć patchworka. Ta akurat tkanina miała ładny wzór, nie wiem nawet gdzie ją kupiłam i kiedy.


I cóż mam Wam powiedzieć? Czy warto kupić taki zestaw, chociaż drogi?
Tak! Przynajmniej jeden. Nie z myślą o sprzedaży lalki czy daniu jej w prezencie, ale dla siebie, by mieć coś wyjątkowego i pięknego. No i trzeba poczuć tę różnicę w jakości tkanin, bo jak dla mnie jest on jednak odczuwalna. Aczkolwiek teraz szycie z innych tkanin nie będzie aż tak przyjemne ;(

poniedziałek, 6 marca 2017

Jak pokolorować skórę część I - światłocień

Dla wielu osób, kolorowanie skóry w kolorowankach przedstawiających postacie, to nie lada wyzwanie. Niby nic takiego - wystarczy spojrzeć na własną - czy to na dłonie czy w lustrze na twarz i pokolorować ... podobnie. Tylko, że nie można ludzkiej skóry określić jednym kolorom. Zdecydowanie nie jest biała;>. Taka trochę różowa, czasem kremowa, miejscami niebieska - o dziwo tam gdzie mamy żyły z krwią, która rzekomo jest czerwona :). Przynajmniej tak, w prostych słowach, określiłabym własną


Wyzwanie to mało powiedziane - znam wiele osób, które rezygnują z kolorowania grafik przedstawiających ludzi (elfy, wróżki itp) - właśnie ze względu na nieumiejętność pokolorowania skóry. Bo chociaż nikt nie mówi, że musi być podobna do rzeczywistej, to każdemu zależy by wyglądała jak najbardziej realistycznie. Tym różnimy się od dzieci, które nie dbają o takie szczegóły ;>.

Nie powiem Ci jak pokolorować skórę - bo każdy człowiek również inaczej widzi kolory. Nie mam także wystarczających kompetencji by powiedzieć, jak powinno się to robić - niby otrzymałam dyplom plastyka, ale moją pasją była kreacja wnętrz, więc bliższymi mi narzędziami są ołówki i skalówka niż kredki. Nie znaczy jednak, że kolorować nie można się nauczyć - MOŻNA! Obserwując prace innych, korzystając z rad i poradników, ale przede wszystkim ćwicząc. Rysowanie czy kolorowanie to sztuka indywidualna - możesz, ale nie musisz trzymać się schematów.

Postaram się jednak przekazać istotne informacje przydatne przy kolorowaniu skóry,  które sama wyszukałam, poradniki z których sama korzystam oraz podpowiedzi znalezione w sieci. Mam nadzieję, że ośmieli Cię to na tyle, by chociaż spróbować i przestaniesz unikać grafik ze 'skórą'. Ćwiczenie czyni mistrzem - i to bynajmniej nie tani chwyt reklamowy, ale szczera prawda.

Aby twarz w naszej kolorowance nie wydawała się płaska, lecz nabrała obłych kształtów, zależy od zaznaczenia ciemnych i jasnych miejsc. Dlatego podstawową sprawą od której należy zacząć to określenie źródła światła.   
Tak, wiem, że wiesz, bo na wszystkich filmikach na Y2Bie to słyszysz , ale dla Ciebie to wciąż czarna magia. Bo nawet jeśli powiesz sobie - tu jest punkt, skąd świeci światło, to nijak nie wiesz jak sprawić by twarz wyglądała na oświetloną we właściwych miejscach.




Nie jest łatwo sobie to wyobrazić, nie na początku, dlatego warto sięgnąć po poradniki.
Bardzo fajnie zilustrowane jest odbijanie się światła na twarzy w poradniku Anatomia dla Artystów Fantasy. Nawet jeśli nie kręcą Cię krasnoludy, wojowniczki i kosmici, no i oczywiście nie chcesz uczyć się rysować, to i tak jest tu sporo przydatnych ilustracji i wyjaśnień.




Jeśli masz w kolorowance twarz widoczną z frontu - wykorzystaj zdjęcie w poradniku jako wzór - przyglądaj się jak pada światło, gdzie kolor skóry jest niemal biały, a gdzie wpada w czerń. Oczywiście na początku odradzam kolorowanie w takich skrajnych odcieniach, bo do tego potrzebne jest jednak wyczucie i trochę doświadczenia. Ale dobrymi kredkami nawet jednym kolorem możesz oznaczyć jaśniejsze i ciemniejsze miejsca albo przez dociskanie, albo nakładanie kilku warstw.

 
Powyższe zdjęcie nie służy przedstawieniu światłocienia, ale ma być pomocne dla rysujących przy zaznaczaniu mięśni w poszczególnych pozach. 
Nic jednak nie stoi na przeszkodzie by wykorzystać te fotki do oznaczenia na ciele miejsc ciemniejszych i jaśniejszych, bo są przecież widoczne :).


Nawet z tej części poradnika przeznaczonej ewidentnie do rysowania można skorzystać przy kolorowaniu. Miejsca wyraźnie białe kolorujemy jasno, a miejsca wyraźnie zacienione ciemniej :). Poradniki do rysowania można swobodnie wykorzystać przy kolorowaniu, trzeba tylko przegonić z głowy myśl "ja tak nie umiem". Bierzesz w łapki książkę, kolorowankę i kredki i się uczysz :)!
Kolejny poradnik na który warto zwrócić uwagę to Szkoła rysunku: Włosy i ciało . Prosty i przyjazny w odbiorze, bo pisany z myślą o młodych artystkach. Informacje, które tu znajdziesz są szczególnie przydatne na początek pracy z kolorem ciała.




Oczywiście największym źródłem informacji będzie w obecnych czasach internet. Prócz gotowych filmików pokazujących na konkretnych kolorowankach jak ich właściciele kolorują skórę, można również znaleźć bardzo pomocne filmiki z poradami ogólnymi.

Ja zakochałam się w filmiku, gdzie pokazano oświetlenie twarzy kobiety i mężczyzny z jednego źródła światła, ale padającego na twarz pod różnymi kątami. 



Oczywiście nie sposób z tego filmu korzystać stale trzymając wciśniętą pauzę, szczególnie jeśli kolorowanie miałoby przeciągnąć się na kilka dni. Dlatego najlepiej byłoby zapisać wybrane ustawienie tak by móc wrócić do tego w każdej chwili. Oto jak to zrobić:

  • Zatrzymaj filmik w najbardziej pasującym dla Ciebie ustawieniu - dobrze aby pasowało mniej więcej do ustawienia głowy z grafiki, którą chcesz pokolorować.
  • Następnie wciśnij przycisk ALT i PRT SC - albo inaczej PRINT SCREEN. Komputer zrobi kopię 'zamrożonego' ekranu. 
  • Następnie otwórz program Paint i wciśnij klawisze CTRL i v (lub lewym klawiszem myszki 'wklej')
  • Jeśli nie umiesz posługiwać się programami graficznymi nawet Paintem, aby wyciąć tylko interesujący cię fragment, to nic nie szkodzi - po prostu zapisz sobie ten obrazek nazywając go pozycją światła albo nazwą kolorowanki - w ten sposób, gdy trafisz na podobne ustawienie twarzy w innej kolorowance, nie będziesz musieć jeszcze raz wracać do filmiku.
  • Jeśli potrafisz obsługiwać programu graficzne, to zapewne wiesz jak obrobić wklejony obraz , więc nie muszę nic więcej wyjaśniać :))
Mając zapisane ustawienie z filmiku możesz brać się za kolorowanie. Mnie wciąż brak pewności, dlatego delikatnie zaznaczam kolory, ale sama dopiero zaczęłam przygodę z cieniowaniem skóry. Próbuj, eksperymentuj - oczywiście najlepiej na jakimś wydruku, albo xero grafiki, którą masz w kolorowance.



Jest jeszcze jedno rozwiązanie, by zaobserwować światłocień na twarzy - najprostszy z możliwych i do tego tani. A potrzebne są tylko: lampka biurkowa, aparat w komórce i ... TY :) Ewentualnie inny domownik. Najlepiej wieczorkiem, kierujesz światło pod kątem, który Cię interesuje, robisz selfie - wrzucasz do komputera i wyraźnie widzisz, gdzie skóra jest zacieniona, a gdzie nie - możesz się fotką zasugerować przy kolorowaniu :).

Do ćwiczeń kolorowania skóry polecam kolorowankę Locke And Key: Cienie terroru - jest w niej mnóstwo 'główek', które ja np skanuję i wielokrotnie drukuję, by ćwiczyć cieniowanie różnymi kredkami, jak również różne kąty padania światła. Są w niej także duże grafiki z pięknymi krajobrazami i czasem mrocznymi postaciami, które po pokolorowaniu wyglądają bajecznie. Jeśli z nią sobie poradzicie, to z każdą inną kolorowanką zawierającą ludzkie ciało również nie będziecie mieć problemów.



A teraz praca domowa - nie ma lekko, skoro była teoria, to trzeba ją zastosować w praktyce. Na tej stronie znajdziesz ĆWICZEBNIK czyli próbkę do ćwiczeń - powiększ obrazek,wydrukuj i ... ćwicz.  A jak już to zrobisz, pochwal się w komentarzu efektami swojej pracy :).


W kolejnej części Jak pokolorować skórę pokarzę Ci moje ćwiczebniki, jak również różne zestawy kredek imitujących kolor skóry, a dostępne na polskim rynku. Zobaczysz jak przeróżne odcienie można uzyskać w zależności od zestawienia kolorów, jak również producenta kredek. A na razie życzę przyjemnej zabawy ze światłocieniem.

środa, 25 stycznia 2017

Tulipany z tkaniny bawełnianej: Sztuczki i triki

Niecałe 2 lata temu robiłam tutka jak wykonać tulipany z tkaniny bawełnianej, które stanowią zarówno piękną ozdobę w domu, jak również świetny prezent np na Dzień Babci czy Dzień Mamy, Dzień wolny od pracy itd..
Instrukcję krok po kroku znajdziecie tutaj.

Dziś natomiast zaproponuję kilka trików, które warto zastosować przygotowując tulipany. 
Rękodzieło ma to do siebie, że tworząc coś zawsze można próbować udoskonalić swoją technikę produkcji, bo nie ma tu żadnych zasad i protokołów jak w przypadku masowej produkcji. No i nie jest nudno ;).

Jak wywinąć łodygę kwiatka?
To pytanie często pojawia się na forach i grupach FB. W sumie coś co dla mnie wydaje się być oczywiste, dla osób początkujących nie musi, więc podpowiadam.

Sposobów jest oczywiście kilka - trzeba je przetestować i wybrać ten najbardziej wygodny i zadowalający w efekcie końcowym

Dla mnie najszybsza metoda jest 'na słomkę' - wywinięcie wąskich tuneli zajmuje sekundy.



1. Potrzebny jest kawałek słomki lub rurki, takiej która zmieści się do tunelu. 
2. Wpychamy ją do samego końca,
3-6. Następnie patyczkiem (w moim przypadku pałeczka od sushi, ale może być końcówka pędzla, albo tępa strona patyka do szaszłyków) wpychamy materiał 'do słomki'. 





Nawet nie zauważycie jak tunel zostanie wywinięty :).
Oczywiście średnica słomki nie może być zbyt mała, bo nie uda się Wam wepchnąć do środka tkaniny. Zbyt gruba natomiast może nie zmieścić się do tunelu (w naszym przypadku łodygi tulipana). Trzeba popróbować.

Z braku słomki możecie wykorzystać rulon pozostały np po nawoju nici, albo możecie z grubszej tekturki samodzielnie wykonać takowy - tylko dobrze sklejony by się we wnętrzu tunelu nie rozpadł.

Inny sposób na wywinięcie, chociaż wymagający wprawy, to naciąganie tunelu na patyczek (pałeczka od sushi). 

 




Potrzeba trochę wprawy by rozdzielić przy szwie dwie 'ścianki' tunelu i paznokciem wepchnąć tkaninę, tak by zrobić miejsce dla patyczka. Potem wystarczy powoli naciągać 'tunel' na patyk, przepychając go coraz głębiej do środka. Sposób dobry z braku słomki i dla cierpliwych :)






Inną prostą metodą jest zszycie łodygi tylko wzdłuż dłuższych krawędzi i wywinięcie (co można zrobić choćby z pomocą agrafki).


Dopiero wówczas należy zszyć ręcznie spód łodygi, zawijając zapas ok 0,5 cm tkaniny do wnętrza tunelu. Jeśli dobrze dobierzecie kolor nici - ręczny szew będzie niewidoczny. Taki twór dopiero zasługuje na nazwę  RĘKOdzieło ;)

Jak wypchać łodygę by była sztywna?

Natura jest niesamowita, nie sądzicie? Kiedy spojrzycie na rosnące w ziemi tulipany - to zauważycie, że na cienkiej łodydze znajduje się sporej wielkości główka, która składa się z dość ciężki płatków i wcale nie małego pręcika w środku. A jednak kwiat 'stoi' prosto niczym żołnierz na musztrze i ta cienka łodyżka utrzymuje cały kwiat.

Nasze bawełniane tulipany mają podobną budowę, zamiast płatków mają sporą i ciężką główkę - co zrobić by zaraz po uszyciu nasz kwiatek nie wyglądał, jakby zapomniano go podlewać przez tydzień?
Cóż - im cieńsza łodyżka tym większe ryzyko, że kwiat będzie mało staliby, dlatego ja uważam, że średnica 2 cm to minimum, jeśli chcemy zrobić łodygę i tylko ją wypchać bez stosowania dodatkowych wzmocnień. W tym przypadku trzeba cierpliwie wypełniać małymi kawałkami wypełniacza i dobrze uciskać. Oczywiście potrzebne jest wyczucie, bo można zrobić to za mocno i łodyga 'pójdzie' na szwach.

Inne sposoby? Czytałam na forach, że niektóre panie wkładają patyczek (taki od szaszłyków), kabel antenowy albo słomkę. Nie próbowałam, bo te patenty jakoś mnie nie przekonują. Lubię czuć miękkość wypełniacza, nawet mocno upchanego - to jednak jest łodyga. Warto też pamiętać, że jeśli tulipan miałby zamieszkać w pokoju dziecięcym, to jakiekolwiek usztywniające wkładki raczej nie są wskazane. No może za wyjątkiem wypełnienia z papieru (takiego rulonika jak się robi do papierowej wikliny).

Ale fakt - też chciałam zrobić coś by moje tulipany były bardziej stabilne, a także by można było je 'modelować'.  

W sumie to drucik do podwiązywania drzewek na działce sam mi się przyplątał. Średnica ok 1 mm, zielony - w nawoju można go kupić w każdym markecie budowlanym, albo sklepie ogrodniczym. Nie takie jest jego przeznaczenie, ale jest z jednej strony wystarczająco mocny by utrzymać sztywność, ale też na tyle giętki, że pozwala formować łodygę.

No więc do dzieła.
Przygotowałam główki tulipanów zgodnie z przepisem, który znajdziecie tutaj.   



Przygotowane wcześniej łodygi, już wywinięte wypełniam w 1/4 tzw kulką silikonową. Drucik, który sobie wybrałam niestety nie jest na tyle sztywny by dało radę go wpychać już wypełnioną łodygę - po prostu w którymś momencie się blokuje. Dlatego tunel wypełniam tylko na końcu, potem wkładam drucik i dodaję wypełniacz dookoła :). 


To żmudna praca, owszem, ale nikt nie mówił, że rękodzieło to ekspresowe zajęcie i nie wymagające wysiłku czy zaangażowania;>. Pęsetą wkładam odrobinę kulki silikonowej, dopycham pałeczką sushi raz z jednej strony drutu, raz z drugiej.




Jeśli pozostawicie kawałek druciku wyciągnięty t poza łodygę i wetkniecie  go trochę w główkę tulipana, to kwiatek będzie sztywny, a drucik prawie niewyczuwalny. Dodatkowo będzie można całość formować :)


Liść warto zamocować odrobinę niżej niż koniec drucika - wówczas nawet jeśli się przesunie we wnętrzu łodygi, to przez liść się nie przebije.


Śmiesznie wygląda taki, wykręcony :).

Na chwilę obecną to moja metoda na produkcję tulipanów. Nie znaczy, że jest idealna i że nie będę próbować techniki ulepszyć - to zawsze jest zabawa jeśli można coś zmienić, przekształcić lub dodać.



Jeśli macie jakieś ciekawe wskazówki lub pomysły - piszcie w komentarzu. Sama chętnie poznam Wasze sztuczki i triki, przy tworzeniu bawełnianych kwiatków.

wtorek, 10 stycznia 2017

Jak zrobiłam drapak dla kotów?

Na początku był chaos - paczki z rożnych stron kraju, a czasem i świata zjeżdżały dostarczane przez niezmordowanych kurierów, a czasem i samych mieszkańców domu. Pudełka różnych rozmiarów, w różnym stadium rozkładu (mowa o gabarytach - nie stanie skupienia) zalegiwały w korytarzu z nadzieją na ponowne wykorzystanie, które sprawi, że ich istnienie nabierze sensu. Potem nadeszły święta. Kartony stały (czasem leżały) i czekały, aż mieszkańcy domu zaprzestaną ucztowania i okresowego wylegiwania się na kanapie. I wtedy zrodził się pomysł, tak konkretnie to w mojej głowie i już wiedziałam, że jak tylko skończą się święta to wprowadzę go w czyn. ... Czas pudełek został już policzony.

Jak wiadomo koty lubią pudełka - lubią w nich przesiadywać, chować się, wskakiwać do nich i wskakiwać. Czasem lubią z nich atakować niczego nie spodziewających się domowników;>. Niektóre lubią pudełka gryźć, co zmusza czasem człowieka do rozważań, czy dzieli dom z kotem czy myszami. A że są również koty, które pudełka lubią drapać, to jakiś geniusz handlu wpadł na pomysł by z kartonu robić drapaki i na naturze naszych milusińskich zarobić.

Nic jednak nie stoi na przeszkodzie by takowy drapak zrobić samodzielnie, szczególnie jeśli często robi się zakupy przez internet  i przesyłki dostaje w pudełkach. Taki właśnie pomysł zaatakował mnie w święta i tuż po nich przystąpiłam do dzieła.


Przeprowadziłam operację na pudełkach - z braku skalpela użyłam noża. Obyło się bez znieczulenia i rozlewu krwi (z mojej strony). Wszystkie kartony pocięłam na  mniej więcej równe kawałki, które następnie z pomocą kleju VIKOL połączyłam w bloczki po 4 szt. 

Następnie każdy bloczek został podłożony pod szafkę i pozostawiony na noc, co gwarantowało trwałe spojenie.

Potem do akcji wkroczył mój syn i w każdym takim bloczku wyciął otwór mogący pomieścić najzwyklejszy drewniany drążek średnicy 3 cm, który można nabyć w każdym markecie remontowo-budowalnym. Zresztą w tym samym markecie nabyłam także 2 wsporniki do karniszy z otworami mogącymi pomieścić wyżej wspomniany drążek. Drapak przed montażem wyglądał więc tak.


Zostało tylko rozłożyć na części pierwsze wspornik i z braku instrukcji metodą prób i błędów przymocować go do ściany - w moim przypadku wnęki obitej panelem, co zdecydowanie ułatwiło mi montaż, bo nie wymagało wiercenia, a jedynie zgrabnej damskiej wkrętarki :).




Potem już było z górki - drążek wystarczyło włożyć w otwory uprzednio 'nawlekając' na niego bloczki z kartonu, dokręcić i .... zawołać koty.


Ajron przybył na miejsce pierwszy , Asher pozostał w tle z rezerwą obserwując nowy gadżet umiejscowiony obok kociego kącika. On zawsze nieufnie podchodzi do nowinek technicznych :). No chyba, że pachnie chlebem, bułkami albo mięsem mielonym ...


Jak widzicie ja swój drapak zawiesiłam, ale nic nie stoi na przeszkodzie by skleić ze sobą wszystkie pocięte kartoniki,  tak przygotowany bloczek dać kotu do zabawy.  To w sumie nic nie kosztuje, szczególnie jeśli otrzymujecie dużo paczek :).

Jedna drobna rada,  tak na przyszłość - także dla tych, którzy zdecydują się na zakup kartonowego drapaka. Nie stawiajcie/ wieszajcie tego wynalazku w bezpośredniej okolicy dywanów - czyszczenie ich ze skrawków papieru będzie koszmarem, wiem coś o tym.

Obserwatorzy

Prawy do lewego

Prawych uprasza się o korzystanie z zamieszczonych treści i zdjęć zgodnie z przepisami świata tego, sumieniem i społeczną moralnością. Znaczy, że można zapożyczyć w/w z mojego bloga tylko do celów niekomercyjnych i każdorazowo odsyłając do źródła. Jednocześnie uświadamiam, iż skany szablonów są moją własnością, jednak niektóre treści na nich się znajdujące - nie. Informuję o tym szczerze. Nie ponoszę odpowiedzialności za niewłaściwe wykorzystanie materiałów.

Obserwatorze! Nie bądź statystyczną cyferką na blogowym liczniku. Jeśli jesteś tu po raz pierwszy - napisz coś o sobie. ('Coś' to też 'coś', ale niekoniecznie o to mi chodziło;).